„Zwolnienia w ZUS – emerytury po
terminie” - ostrzegali dziś przed centralą firmy w
Warszawie pracownicy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. W
pikiecie wzięło udział ok. 800 osób.
Protest zorganizowano przeciwko
niskim płacom i łamaniu praw pracowniczych w ZUS. W
firmie od 16 września trwa spór zbiorowy. Związki
zawodowe domagają się dokończenia realizacji
porozumienia płacowego sprzed 3 lat oraz 600-złotowej
podwyżki dla każdego pracownika od początku przyszłego
roku. Przedmiotem sporu zbiorowego są też kwestie
organizacyjne w firmie oraz nieprzestrzeganie prawa
związków zawodowych do informacji o sytuacji w
zakładzie.
Kwestie płacowe były omówione w
petycji, którą pracownicy ZUS chcieli dziś przekazać
prezesowi firmy. Ten jednak nie wyszedł do
protestujących. Ostatecznie przyjął ich w siedzibie
firmy. Tam też odebrał petycję.
Z ramienia Komisji Krajowej
protestujących wsparł dziś członek prezydium Komisji
Krajowej Henryk Nakonieczny. - Sytuacja wymaga zmian.
Nie może tak być, że przez półtora roku nie udaje się
zakończyć sporu płacowego. Popełniane są błędy
organizacyjne, kuleje dialog ze związkami zawodowymi –
wylicza Henryk Nakonieczny.
W pikiecie, zorganizowanej przez
„Solidarność” i inne związki działające w firmie,
uczestniczyło ok. 800 osób. Członkowie "Solidarności"
przyjechali m. in. ze Śląska, Legnicy i Rzeszowa.
Protestujący mieli ze sobą transparenty „Jestem
człowiekiem, a nie MPK” (MPK to skrót terminu „Miejsce
powstawania kosztów”), podobiznę śmierci z hasłem „Tnę
etaty w ZUS” oraz tabliczkę z napisem “Zwolnienia w ZUS
– emerytury po terminie”. Na proteście nie zabrakło też
kukły prezesa firmy.
- Dzisiejszy
protest to sygnał dla pracodawcy, że załoga nie godzi
się już na dotychczasowe warunki pracy i płacy – mówi
Ewa Brożek, wiceprzewodnicząca zakładowej
„Solidarności”. - Jeśli w dalszym ciągu będziemy
lekceważeni, zaprotestujemy w inny sposób, np. poprzez
strajk włoski.