W Głogowie
uroczystości rocznicowe wprowadzenia stanu wojennego
trwały trzy dni. Rozpoczęto je mszą świętą i koncertem
Przemysława Gintrowskiego, a zakończono uroczystościami
pod tablicą wmurowaną na murze więziennym, gdzie w
latach osiemdziesiątych był obóz internowania
ZOMO czekało na uczestników koncertu
Mszą świętą i projekcją filmu „Solidarni w wiezieniu”
rozpoczęły się obchody 30. rocznicy wprowadzenia stanu
wojennego. W spotkaniu z Marią Perlak, autorką dokumentu
o internowanych w głogowskim zakładzie karnych, wzięli
udział nie tylko uczestnicy wydarzeń sprzed lat, ale
także młodzież. Prezentacja filmu „Solidarni w
więzieniu” odbyła się w ratuszowej Sali Rajców.
Publiczność, w dużej mierze, stanowili uczestnicy
wydarzeń sprzed trzydziestu lat – internowani, którzy w
1981 roku trafili do głogowskiego obozu internowanych.
- Jestem nauczycielem informatyki z zespole szkól w
Bytomiu Odrzańskim. Od lat dokumentuję filmowo
wspomnienia internowanych i osób represjonowanych. Nie
miała trudności żeby do nich dotrzeć. To są po prostu
koledzy mojego męża. Na ogół nie było problemów z
namówieniem ich do zwierzeń, ale wiem, że ciężko im
mówić o cierpieniu. W gronie przyjaciół łatwiej jest
jednak i o takich sprawach rozmawiać – mówiła tuż po
projekcji Maria Perlak.
Muzycznym akcentem obchodów rocznicy wprowadzenia stanu
wojennego był koncert w Miejskim Ośrodku Kultury. Na
jego scenie wystąpił Przemysław Gintrowski, jeden z
bardów Solidarności. Wielkim zaskoczeniem dla
wychodzących z MOK-u po koncercie, był widok ZOMO-wców
otaczających ośrodek. W poniedziałek patrole ZOMO będzie
można też spotkać na ulicach miasta.
Głogowianie wspominają
13 grudnia 1981 roku wprowadzony został stan wojenny.
Dotknął on nie tylko działaczy Solidarności. Dotknął on
także zwykłych ludzi. Ich wspomnienia są różne, jednak
zgodni są, że ten grudniowy dzień zapamiętają na bardzo
długo. Brak teleranka, przemówienie generała
Jaruzelskiego, żołnierze przy koksownikach i nocne
Polaków rozmowy. Takie są najczęstsze skojarzenia z datą
13 grudnia 1981. Niemal każdy, kto pamięta wydarzenia
sprzed trzydziestu lat, ma własne wspomnienia związane z
tą datą.
- Wielu dat nie pamiętam ze swojego życia, ale tą
zapamiętam na długo. Mój tata był wojskowym. To była
chyba szósta rano, kiedy mama zawołała mnie i mojego
brata i powiedziała nam, żebyśmy pożegnali się z ojcem,
bo nie wiadomo czy tata wróci. Z tym kojarzy mi się ta
data chyba najbardziej – powiedział nam głogowianin,
który trzynastego grudnia 1981 roku miał zaledwie
dziesięć lat.
- Mieszkałem i pracowałem wówczas we Wrocławiu. Stan
wojenny zastał mnie jednak z Zielonej Górze, gdzie byłe
na spóźnionych imieninach siostry. W niedzielę rano
zobaczyliśmy pod oknami czołgi i żołnierzy. Telefony nie
działały. W telewizji i w radio przemówienia generała.
Musieliśmy wrócić do Wrocławia. Wówczas jeszcze
polowałem. Wiozłem więc w maluchu dwie strzelby. Leżał
na nich mój półroczny syn. Po drodze również widzieliśmy
czołgi. Co trzydzieści kilometrów byliśmy legitymowani.
W domu czekali już na mnie milicjanci, którzy przyszli
żeby zabrać do depozytu broń – opowiada inny
głogowianin.
- W 1981 studiowałem we Wrocławiu. Stan wojenny zastał
mnie jednak w Głogowie. Byłem na urodzinach mamy. O
wprowadzeniu stanu wojennego powiedziała nam sąsiadka.
Stwierdziła, że jest wojna. Jakoś nie bardzo to do mnie
docierało. Jednak kiedy pojawiły się kłopoty z dotarciem
do Wrocławia, przekonałem się, że sprawa jest poważna. W
samym Wrocławiu, co pewien czas zatrzymywane były
tramwaje, a pasażerowie byli kontrolowani. Byłem też
świadkiem brutalnej likwidacji demonstracji w jednym z
wrocławskich zakładów. To było wstrząsające – opowiada
mieszkaniec miasta.
Oddali hołd internowanym
Nie o takiej ojczyźnie za murami tego wiezienia
śpiewaliście, nie o taką ojczyznę się modliliście -
mówił Bogdan Orłowski, przewodniczący Zarządu Regionu
Zagłębie Miedziowe NSZZ Solidarność, podczas
uroczystości przy murze zakładu karnego. Złożono tam
kwiaty pod tablicą upamiętniającą internowanych w 1981
roku. Uroczystość przy zakładzie karnym była
zwieńczeniem miejskich obchodów 30. rocznicy
wprowadzenia stanu wojennego. Wzięli w niej udział
internowani w Głogowie, władze miasta , parlamentarzyści
oraz mieszkańcy Głogowa. Pod więzienny mur przyszli
także młodzi kibice Chrobrego Głogów.
- W wolnej Rzeczypospolitej kat ma dobrą emeryturę, a
ludzie, którzy ukochali ojczyznę, muszą walczyć ciągle o
normalność. Czy tak ma być? Panie prezydencie, pani
marszałek, panie premierze. Ile lat ci ludzie będą
czekać na godne emerytury? Ile lat jeszcze będą upominać
się o normalność. Rzeczypospolita ma przede wszystkim
tych synów i te córki tak traktować, jak na to
zasługują, czyli z najwyższym szacunkiem - mówił
podczas swego wystąpienia Orłowski.
W czasie stanu wojennego w głogowskim ośrodku
internowania przebywało około 200 więźniów z całego
Dolnego Ślaska. To właśnie im poświęcona jest tablica,
na której widnieją słowa Józefa Piłsudskiego „Być
zwyciężonym i nie ulec – to zwycięstwo". Z inicjatywą
jej wmurowania, wystąpił Andrzej Kosmalski, jeden z
twórców Solidarności. Niestety nie dożył on
urzeczywistnienia swego pomysłu.
(mai Radio Elka)
|