Popiełuszko, ten film trzeba zobaczyć


Film Popopiełuszko będzie mozna zoabczyć w Centrum Spotkań im. Jana Pawła II w Legnicy przy parafii Matki Bożej Królowej Polski (os. Kopernik)

Projekcje: 6, 7, 8 kwietnia o godzinie 19 oraz 18 i 19 kwietnia o godz. 10 i 19. Cena biletu 11zł.

Wywiad z Adamem Woronowiczem odtwórcą głównej roli w filmie Popiełuszko który przeprowadzil Janusz Wolak dla Solidarności Dolnośląskiej

Człowiek musi żyć prawdą, żeby zagrać tego, dla którego ta prawda była ważna

Janusz Wolniak: Na wstępie chciałbym podziękować Panu i całej ekipie za wzruszenia, których dostarczył ten film. Z moich obserwacji wynika, że zarówno młodszym, jak i starszym pokoleniom. Czy Pan się tego spodziewał?

Adam Woronowicz: To bardzo miłe co pan mówi, to nas zawsze zaskakuje, trudno odpowiadać na takie pytania, dla kogo jest przeznaczony ten film, do kogo jest skierowany. To że trafia do wielu ludzi, mogę się z tego tylko cieszyć.

Młodzi ludzie powtarzali mi często, że jak to możliwe, żeby Polak zabijał Polaka? To było wielkie zdziwienie, oni byli tym zszokowani...

To rzeczywiście była wielka tragedia naszego narodu. Ksiądz Jerzy widział, że po jednej i po drugiej stronie tej barykady stali Polacy. Hasło „walcz i zwyciężaj”, to nie jest hasło do nienawiści, ale do pojednania.

Jak zaczęła się Pana przygoda z tym filmem?

Poszedłem na casting do filmu.

Wnioskuję z tego, że wówczas Pana wiedza na temat księdza Jerzego Popiełuszki była ograniczona?

Miałem 11 lat kiedy zginął. Wtedy wiedzieliśmy, że był kapelanem „Solidarności”. Jednak musiałem tę wiedzę uzupełnić i dowiedzieć się o więcej, a nie ograniczać się tylko do tego, że zginął zamordowany przez funkcjonariuszy SB.

Jakich miał Pan przewodników w tych poszukiwaniach?

Jest to wielka zasługa reżysera Rafała Wieczyńskiego, że ten film powstał i oczywiście wielu osób, które były blisko księdza Jerzego, znajomych i przyjaciół, z którymi dane mi było się spotkać.

Jak to się stało, że Pan tak mocno, autentycznie wcielił się w tę rolę? Czy musiał Pan zmienić samego siebie?

Starałem się tę pracę wykonać jak najlepiej. Chciałem, żeby młodzi ludzie, którzy pójdą na ten film, nie czuli się oszukani. Jeśli daje się czas, aktorom, ekipie, to może powstać coś bardzo interesującego, co nie będzie nudziło młodych ludzi.
Jeśli chodzi o przygotowania do tej roli, zadałem sobie kilka pytań dotyczących swojego życia. Od tych pytań się nie ucieknie. Mógłbym to porównać do swoistego rachunku sumienia. Wychodzi z tego bardzo szybko obraz siebie. Próba porównania z osobą księdza Jerzego to oczywiście ogromna dysproporcja, ogromna różnica, można powiedzieć przepaść, jednak wtedy jest to pewna szczerość względem siebie, człowiek musi żyć prawdą, żeby zagrać tego, dla którego ta prawda była ważna. I tak „krok po kroku”, jak mówi Leo Benhaker, to jest praca, praca i jeszcze raz praca.

Dotknął Pan świata wartości, o którym ksiądz Popiełuszko mówił: „Od wielu lat trwa nieprzerwana walka z prawdą, prawda jest jednak nieśmiertelna, a kłamstwo ginie śmiercią wszelką”. Widzę z tego, że to nie była tylko kolejna rola w Pana życiorysie, ale rzecz, o której będzie się chyba pamiętać przez całe życie.

Tak, oczywiście.

A teraz takie pytanie trochę żartobliwe, czy Pan naprawdę nie umie śpiewać?

Ksiądz Jerzy nie umiał śpiewać i stąd ta scena w filmie. Dał bym sobie radę, gdybym musiał.

Czy w takim razie poszedłby pan do programu „Jak oni śpiewają”?

Nie.

Jest taka scena w filmie, która mnie nurtowała, kiedy jest wyjazd wojska w 1968 roku. Nie wyobrażam, żeby kleryków do Czechosłowacji kierowano, bo tam tylko raczej jednostki sprawdzone musiały być ideologicznie.

Oni prawdopodobnie wysłali ich do zabezpieczenia jakiś jednostek, oddziałów. Postawiono ich w stan gotowości, rozdano im amunicję, spakowano do samochodów, wysłano ich na granicę, a potem z powrotem wrócili do koszar. Ale prawdą jest, że nawet oficerowie do końca nie wiedzieli, co się dzieje. Alarm oznaczał tylko jedno, że w ciągu kilkunastu minut cała jednostka musiała opuścić koszary, to wszystko. To też był element represji: postawić księży w takiej sytuacji - będziecie walczyć i to jeszcze nie z wrogiem.

Wcześniej w 1988 był film Agnieszki Holland „Zabić księdza”. Na pewno Pan go oglądał. Proszę mi powiedzieć czy w jakiś sposób ten film miał dla Pana znaczenie przy realizacji dzieła o księdzu Popiełuszce?

Ja ten film „Zabić księdza” pamiętam z sali katechetycznej. W latach osiemdziesiątych oglądało się go w kościołach. Ten film był niezwykle ważny, bo został stworzony przez panią Agnieszkę Holland, z wielkiej potrzeby serca To był film, który powstał na emigracji. Ona znała osobiście księdza Jerzego, wiedziała, że znając księdza nie można było tutaj porywać się jak z motyką na słońce, jeżeli chodzi o wybór aktora, który mógłby ewentualnie odegrać tą postać, ale ona bazowała tylko i wyłącznie na tym procesie toruńskim, na tym co było tam zawarte, o czym mówili ci, którzy zatrzymali księdza Jerzego, na tym się skupiła i oparła swój scenariusz. Ten film był niezwykle gorący, on przypominał i mówił o Europie, o Solidarności, o kraju, który walczy o swoją niepodległość, o swoją godność. Ten film był niezwykle ważny wtedy. Nasz film bardziej się koncentruje na osobie księdza Jerzego, tamten bardziej na osobie zbrodniarza, który powoli przechodzi na stronę dobra, ale walczy z tym, żeby nie przejść, ale siła tego księdza była tak duża, że on temu jakby ulegał. To są zupełnie dwa różne filmy, ale najważniejszy jest kontekst. Idea która przyświecała pani Agnieszce była jak najbardziej czysta i słuszna.

Wie Pan doskonale, że różne były recenzje dotyczące tego filmu.

Ten film powstał z wielkiej potrzeby mówienia o tym. Niesamowite jest to, że na temat księdza Jerzego powstały już dwa filmy.

Mam jeszcze takie osobiste dla Pana pytanie. Czy człowiek współczesny jest zdolny do takiego heroizmu, jakiego dokonał ksiądz Jerzy, czy Pan myślał o czymś takim?

Myślę, że człowiek trafia na swój czas, wydarzenia, kontekst historyczny. Po prostu on się znalazł we właściwym miejscu, we właściwym czasie. Trudno mi mówić o jakimś zbiegu okoliczności, to z pewnością była łaska. Ksiądz Jerzy był człowiekiem modlitwy i głębokiej wiary, którą wyniósł z domu rodzinnego, no i to wszystko eksplodowało w którymś momencie. Na to się nałożył, jak wspomniałem, kontekst historyczny. Ks. Jerzy po prostu rozkwitł, myślę że była to też zasługa proboszcza parafii św. Stanisława ks.Teofila Boguckiego.

W ostatnim czasie zostały nakręcone filmy o tej historii, która była przez lata przemilczana, mam tutaj na myśli „Katyń” Andrzeja Wajdy, myślę o filmie dokumentalnym „Gry wojenne” Dariusza Jabłońskiego, o pułkowniku Kuklińskim, teraz film o księdzu Jerzym Popiełuszce, w zapowiedziach jest również film o generale Fieldorfie. Chciałem spytać czy widzi Pan tutaj jakąś prawidłowość w tym, że reżyserzy młodszego i starszego pokolenia zajmują się tematami, na które masowy widz nie chodzi, nie są to komedie, sensacje...

Wydaje mi się, że chcemy wypełnić lukę, która jest. Musi być tylko spełniony jeden warunek: powinniśmy to robić dobrze i to wszystko. Poza tym cały świat robi filmy o swojej historii: Amerykanie, Francuzi, Brytyjczycy, Rosjanie. „Walkiria” pokazała, że los milionów ludzi w okupowanej Europie zależał od spisku w niemieckiej armii.
Jak niewiele na razie powstało filmów, chociażby dotyczących naszej Armii Krajowej, naszego podziemia, Powstania Warszawskiego. Musimy pamiętać też, że te wydarzenia, to co działo się na Kresach czy nawet Powstanie Warszawskie, to są tematy gorące i ważne i czekają one na zrealizowanie. Powinny być zrobione z wielkim rozmachem, w wielu kontekstach. To już nie może być jeden oddział, zagubiony w takiej dramatycznej sytuacji jak pokazał to Wajda w „Kanale”. To była bardzo dramatyczna historia i zdajemy sobie sprawę, że pokazanie takiej historii w tylko jednym kontekście nie odda dramatu, a myślę, że zasługujemy na taki film. Może dzięki temu Europa trochę bardziej zrozumiałaby Polskę.

Proszę mi powiedzieć, czy już jest pan rozpoznawalny, może pan spokojnie do sklepu wychodzić?

Tak, absolutnie, nic się takiego złego nie dzieje (śmiech).

Dziękuję za rozmowę.