W 22.
rocznicę męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki w
kościele św. Rodziny w Parszowicach koło Ścinawy
odprawiona została uroczysta msza święta w intencji
szybkiej beatyfikacji ks. Jerzego. W tym kościele 4
czerwca 1972 roku ksiądz Jerzy Popiełuszko odprawił
jedną ze swoich mszy prymicyjnych. Przed mszą delegacje
złożyły kwiaty pod tablicą księdza Jerzego.
We mszy uczestniczyli
przedstawiciele NSZZ „Solidarność”, parlamentarzyści,
władze samorządowe oraz mieszkańcy Parszowic. Obecne
były również poczty sztandarowe NSZZ „Solidarność”:
Regionu Zagłębie Miedziowe i ZG Lubin. Mszy świętej
koncelebrowanej przewodniczył ks. prof. Piotr
Nitecki z Wrocławia, który w kazaniu mówił: „Od 22 już
lat patrzymy na księdza Jerzego w dwóch wymiarach.
Patrzymy na niego jako na bohatera narodowego. On już ma
swoje miejsce w podręcznikach historii. W tych znakach,
w tych tablicach, tak jak u was w świątyni. O nim się
już dzisiaj uczą młodzi ludzie, którzy już nie pamiętają
tamtych czasów, na lekcjach religii i w szkole, i na
studiach. Człowiek, który potrafił być wiernym
najwyższym wartościom, który przecież mógł się wycofać
ze swojej działalności, ale On uważał, że jego miejsce
jest przy tych ludziach, którzy go potrzebowali. Ci z
nas, którzy pamiętają dramat stanu wojennego, ci, którzy
pamiętają tamten klimat totalitarnego kłamstwa,
zafałszowania, wiedzą, co to znaczy w tamtym czasie być
wiernym wartością. Tak On już jest bohaterem narodowym.
Ale kiedy my ludzie wiary przychodzimy do ołtarza,
zwłaszcza do takiego ołtarza, przy którym On sprawował
jedną z pierwszych w swoim życiu eucharystii to patrzymy
na niego nie tylko w wymiarach bohatera narodowego,
dzisiaj mówimy o Nim, że jest Sługą Bożym.” (…) „kiedy
słyszycie przy różnych okazjach w radio, w telewizji,
czytacie w gazetach takie modne i chwytliwe hasło:
„niech się kościół nie miesza do polityki, niech się
księża nie mieszają do polityki”, to, co to znaczy? To
znaczy, zostawcie nam ludzi, my ich sami ukształtujemy,
powiemy, co należy robić, czego nie należy robić. To
znaczy, że chce się zostawić ludzi samych sobie. To
takimi ludźmi łatwo manipulować. Dla różnego rodzaju
interesu czy politycznych czy ekonomicznych. Ksiądz
Jerzy rozumiał, że kościół nie może zostawić człowieka
samego sobie, zwłaszcza wtedy w stanie wojennym, kiedy
tak trudno było wielu się odnaleźć – i dlatego służył
człowiekowi, nie partiom, nie strukturom – służył
człowiekowi. Dzisiaj się tak często mówi, i to nawet
pobożne dusze czasem tak mówią, że ksiądz Jerzy zginął
za Solidarność, za wolność naszej Ojczyzny. Ale gdybyśmy
tylko do tego sprowadzili Jego posługę to trzeba było by
powiedzieć, że jest bohaterem narodowym i to wszystko i
nie mówmy o beatyfikacji, nie mówmy o Słudze Bożym.
Ksiądz Jerzy był tak wyrazistym głosicielem Chrystusa,
który Jest Prawdą. Sam Pan Jezus to powiedział: „Ja
Jestem Prawdą”. (…) „W całym kościele powszechnym
dzisiaj się mówi o niesieniu ewangelii ubogim. Ksiądz
Jerzy niczego innego nie robił, bo wiedział za
kościołem, bo kościół tego Go nauczył, że ubogi to nie
jest tylko ten, co nie ma, co do garnka włożyć, kto
pracy nie ma, kto pieniędzy nie ma. Ubogim jest też ten,
który wartości nie ma, który jakby zatrzymuje się na tym
świecie doczesności. Ubogim jest ten, który źle wykonuje
pracę, ale i nie tęskni za pracą, za miłością, za
dobrem, za szlachetnością, bo może im nikt nie
powiedział, że za tym można tęsknić. W świecie totalnego
zakłamania, jakim był komunizm – prawda miała siłę bomby
atomowej. Prawda była groźna. W tamtych czasach
powiedzmy sobie z pokorą byli i tacy księża, którym
ambony myliły się z mównicami politycznymi.” (…)
„Dziękujemy za księdza Jerzego, ale także prosimy, aby
Pan Bóg dał nam ten jeszcze większy znak. Bo Ksiądz
Jerzy i tak jest dla nas znakiem, dla nas ludzi wiary,
ale żeby Pan Bóg dał nam jeszcze większy znak w tym
symbolu beatyfikacji, w tym oficjalnym przez kościół
potwierdzonym znaku, że ta Jego służba była służbą
człowieka świętego. Modlimy się o to, cała Polska się o
to modli. Ale w takich miejscach jak to, przy takim
ołtarzu jak ten, w takim kościele jak ten, wśród was,
którym dana została taka łaska. Módlmy się o to prosząc
Pana Boga. Kiedyś będzie taki dzień, że spotkacie się w
takim momencie po beatyfikacji, że tu będzie jedna z
wielkich uroczystości dziękczynnych, przynajmniej na
Dolnym Śląsku za ten wielki znak Jego beatyfikacji. Tego
sobie życzmy, o to się módlmy. I niech się tak stanie
Amen.”
19 października 1984 roku ks. Popiełuszko wracał z
Bydgoszczy, gdzie odprawił mszę dla ludzi pracy. Przy
wiosce Górsk, na terenie niezabudowanym, samochód
księdza zatrzymali trzej funkcjonariusze IV departamentu
MSW, zajmującego się zwalczaniem Kościoła katolickiego -
Grzegorz Piotrowski, Waldemar Chmielewski i Leszek
Pękala. Pobili księdza, związali i wrzucili do
bagażnika. Prawdopodobnie jeszcze żywego, z przywiązanym
do nóg workiem kamieni, wrzucili do Zalewu
Włocławskiego. Kierowca księdza zdołał wyskoczyć z
jadącego samochodu porywaczy i zawiadomić o
uprowadzeniu. Zabójcy, skazani w tzw. procesie
toruńskim, są już na wolności. Wyszli z więzień po
odbyciu tylko części z orzeczonych wobec nich kar
więzienia.