XXIV Pielgrzymka Ludzi Pracy


Ok. 60 tys. pracowników i związkowców przybyło na Jasną Górę, by za pośrednictwem Królowej Polski - Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej - modlić się o przezwyciężenie wszystkiego, co jest niesprawiedliwością i krzywdą, co jest pogwałceniem praw człowieka. Dziękując za dar wolności i niepodległości, za możność zarobkowania, pielgrzymi modlili się za tych, którzy zostali bez pracy, bez nadziei na normalne życie.

Tegoroczna pielgrzymka zbiegła się z rocznicami wydarzeń, kiedy to ludzkie pragnienie wolności i sprawiedliwości wyrażało się robotniczymi protestami. Powstanie Poznańskie 1956, protest radomski 1976, stan wojenny 1981. Właśnie minęła też 25. rocznica ogłoszenia encykliki "Laborem exercens" - klarownego wykładu społecznego nauczania Kościoła. Papież Jan Paweł II pisał w niej, że praca jest podstawowym wymiarem ludzkiego bytowania, z którego czerpie właściwą sobie godność. Rocznice te spinają historyczne klamry, związane z przełomowymi wydarzeniami w życiu narodu - dwa ślubowania zapowiadające jego odnowę: Jana Kazimierza z 1656 roku i ks. kard. Stefana Wyszyńskiego z 1956 roku.
Już od sobotniego popołudnia 16 września rozległe parkingi pod klasztorną fortalicją zapełniały się autobusami. Zjeżdżali pracownicy i związkowcy ze wszystkich regionów.
- Wszyscy mamy swoje prywatne intencje, które zanosimy Cudownej Matce - mówi Andrzej Chrząstowski, wiceprzewodniczący zarządu Regionu Środkowowschodniego "S", członek KK "S". - Mamy też intencje wspólne - w cukrowni Wożuczyn głodują pracownicy, zagrożeni utratą pracy, w zamojskiej Delii od kilku miesięcy pracodawca nie płaci wynagrodzeń. Poza tym jeszcze jedno: żeby ta nowa władza, którą poparliśmy, naprawiając państwo, zadbała o pracowników i ich prawa.

Pas wolności
Pod pomnikiem ks. Augustyna Kordeckiego, wzniesionego na jednym z bastionów w 200-lecie odparcia najazdu szwedzkiego, gromadzili się miejscowi i przyjezdni w czasach zaborów. Czcili kolejne rocznice z historii nieistniejącej Rzeczpospolitej. Śpiewali pieśni patriotyczne, sycąc się nadzieją na odzyskanie niepodległości. W tym miejscu byli ludźmi wolnymi, byli Polakami.
W stanie wojennym, po delegalizacji "S", przyjechało tu w 1982 roku, kilkudziesięciu związkowców pod przewodem ks. Jerzego Popiełuszki i ks. Henryka Jankowskiego. Z każdym rokiem było ich więcej. Zapoczątkowali tradycję pielgrzymek ludzi pracy. Tak je nazwano - bo nie można było używać nazwy "S" - i tak już pozostało. Duszpasterze ludzi pracy - wspomagani przez związkowców - wzięli na siebie trud organizowania pielgrzymek.
W tym świętym miejscu ludzie czuli się wolni. Na wałach wieszano transparenty. To był rodzaj wolnej trybuny, bastionu wolnego słowa, dopóki nie zerwali ich SB-ecy. Część transparentów uratował o. Jan Golonka. Teraz są eksponatami na wystawie "Polskie drogi do wolności" w Bastionie św. Rocha.
- Na skraju placu pod jasnogórskim szczytem, przed figurą Matki Bożej, biegnie chodnik - mówi Zbigniew Bronarski, koordynator Pielgrzymek Ludzi Pracy, wiceprzewodniczący Fundacji Jasnogórskiej Pro Patria. - Pielgrzymi układali ogromny krzyż z kwiatów. Pozostawał nienaruszony podczas ich pobytu. Funkcjonariusze SB nie ważyli się ich usuwać. Jak tylko skończyła się pielgrzymka, kwiaty znikały, ale tylko do tego chodnika. Pozostawała enklawa wolności.

Historia pewnej intencji
Do wieczora przyklasztorny parking wypełniły autobusy. Z Regionu Warmińsko-Mazurskiego, z Olsztyna i Ostródy przyjechały dwa autokary - ok. 100 osób.
- To zrozumiałe, że ludzie wierzący chodzą do kościoła, utrwalają się w wierze - mówi jeden z pielgrzymów. - Jestem dopiero trzeci raz, ale bardzo cenię sobie te przyjazdy. To mnie umacnia na cały rok.
Z Krynicy w Regionie Małopolska przyjechało 50 osób.
- Byliśmy tu już w latach 80. - mówi jeden z pielgrzymów. - Chcemy kontynuować to, co zapoczątkował ks. Jerzy Popiełuszko. Tu czujemy się połączeni ze wszystkimi ludźmi pracy. Dla nas jest to akurat okres po sezonie uzdrowiskowym. Przyjeżdżamy podziękować Matce Bożej za cały rok. Tutaj człowiek odrywa się od codzienności. Można w skupieniu modlić się, pójść do kaplicy Cudownego Obrazu. Co innego w telewizji oglądać Apel Jasnogórski, czy słuchać w radiu, a co innego uczestniczyć w nim osobiście. To jest nam potrzebne.
Pielgrzymi, zaopatrzeni w składane siedziska i ciepłą odzież, podążają w stronę placu pod szczytem.
- Jestem tu od lat i będę nadal przyjeżdżał, bo mam zobowiązania - mówi jeden z pątników. - Miałem kłopoty z synem. Nie chciał się uczyć, wpadł w złe towarzystwo. Nie mogłem się z nim dogadać, widziałem, że go tracę. Podczas jednej z pielgrzymek modliłem się w jego intencji. Po powrocie do domu pomyślałem, że trzeba pokazać mu to miejsce, tych ludzi modlących się przed Cudownym Obrazem. I tak się stało. Nastąpiła w nim przemiana. Skończył studia. Stał się innym człowiekiem. I za to co roku dziękuję przed Cudownym Obrazem.

Ludzkie pragnienie sprawiedliwości
Trwajcie mocni w wierze z Maryją - głosił olbrzymi transparent, rozpięty na klasztornych wałach, pod którymi zgromadzili się pielgrzymi. Powitał ich przeor Sebastian Materski, wyróżniając Mariannę Popiełuszko, matkę ks. Jerzego, przewodniczącego Janusza Śniadka i prezydium KK "S", ok. 40 duszpasterzy z całego kraju pod przewodem ks. prałata Witolda Andrzejewskiego i abpa Tadeusza Gocłowskiego.
Rozpoczęło się spotkanie ludzi pracy w świetle Krzyża. Przynieśli tu ciężar historii - Poznań '56, Radom '76. To właśnie ludzie skrzywdzeni w związku z tymi protestami, ich ofiary i upokorzenia torowały drogę do wydarzeń lat 80., do realizacji ludzkiego pragnienia sprawiedliwości. Nie zostało ono jednak w pełni zaspokojone. Dlatego dziś - jak mówił przeor Sebastian Materski - prosimy, aby pod wspólnym dachem domostwa naszego nie było głodnych, bezdomnych, bezrobotnych.
Bp Zygmunt Zimowski, ordynariusz diecezji radomskiej, przewodniczący mszy św., nawiązał w swej homilii do słów przeora Sebastiana Materskiego, pochodzącego z Radomia, który przybliżył był wydarzenia w tym mieście sprzed 30 lat. Pracujący przynieśli tu - przed Oblicze Maryi - swoje cierpienia i nadzieje także sprzed 50 lat - z Poznania. Czynią to w roku, w którym Polacy czczą millenium Krzyża na polskiej ziemi. - Trzeba nam mądrości Krzyża - mówił kaznodzieja - co wskazywał często papież Jan Paweł II. To jego słowa: "jedni drugich brzemiona noście", wyrażają troskę robotników poznańskich i radomskich, robotników z Ursusa i Płocka.
Biskup zwrócił się do pielgrzymów z pytaniem, które niedawno prymas Józef Glemp zadał wiernym - na ile wypełnili Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego. Prymas Stefan Wyszyński sformułował w nich wolę przemian, pisząc: "przyrzekamy stoczyć bój z naszymi wadami narodowymi - lenistwem, marnotrawstwem, pijaństwem, rozwiązłością, a także zdobywać cnoty - wierności i sumienności, pracowitości i oszczędności, wyrzeczenia się siebie i wzajemnego poszanowania miłości i sprawiedliwości społecznej".

Wołanie o solidarność
Radomskie wołanie o sprawiedliwość przerodziło się parę lat później w wielkie wołanie o solidarność. Za nią oddał swoje życie ks. Roman Kotlarz. Solidarność istnieje wtedy, gdy przełamując egoizm, potrafimy w drugim, a zwłaszcza w człowieku potrzebującym, dostrzec bliźniego. Czy solidarnościowy etos dostrzegliśmy w encyklice "Laborem exercens"?
Kaplica Cudownego Obrazu - jak zawsze - nie mogła pomieścić modlących się. Wypełniali kościół, przyległe dziedzińce, klęczeli na wałach i placu pod szczytem.
- Po wywalczeniu wolności politycznej, trzeba walczyć o zachowanie wolności ducha - mówił apb Tadeusz Gocłowski, Krajowy Duszpasterz Ludzi Pracy, prowadzący Apel Jasnogórski. - Nie zamykajmy oczu na codzienne zagrożenia - takie jak alkohol, narkomania. Ostatni rok przyniósł wiele zmian politycznych - ale czy zmienił nasz pracowniczy los? Dramat bezrobocia to nadal głęboki powód do wstydu, ale przede wszystkim do zatroskania o polskie rodziny. Maryjo Zatroskana i Łaskawa - broń nas przed złem przy przeprowadzaniu reform, które mogą łączyć się z korupcją i pokątnym rozkradaniem narodowego majątku - suplikował duszpasterz. - Człowiek i jego dobro niech będzie celem wszelkich gospodarczych przekształceń, a nie zysk, kapitalizowany w rękach małej grupy społeczeństwa.

Naród musi pamiętać
Z lampionami i świecami w dłoniach pielgrzymi odbywali Drogę Krzyżową na klasztornych wałach. Znacznie liczniejsi modlili się na placu, gdzie ustawili świetlny krzyż.
- Podążając Drogą Krzyżową, chcemy odnowić w sobie pamięć o Powstaniu Poznańskim - mówił ks. kanonik Tadeusz Magas z poznańskiego Duszpasterstwa Ludzi Pracy. - Wiemy, że naród bez rzetelnej pamięci o sobie samym jest skazany na zagładę. Pragniemy pamiętać i modlić się za tych wszystkich, którzy podczas Powstania Poznańskiego - ale też w Radomiu, Ursusie i Płocku - zginęli, odnieśli rany, stracili zdrowie, byli prześladowani, skazani na zapomnienie.
50 lat temu poznańscy robotnicy sprzeciwili się komunistycznym władcom. Wyszli z zakładów im. Stalina na ulicę Dzierżyńskiego śpiewając "My chcemy Boga". Zdążali do placu Stalina, który stał się dla nich Kalwarią.
- Przyłączyłem się do demonstrujących - mówi Jerzy Fryge, elektronik z poznańskiego Radia. - To było prawdziwe pospolite ruszenie. Po drodze przybywało pracowników z innych zakładów. Śpiewaliśmy pieśni patriotyczne. Krzyczeliśmy: chcemy chleba i wolności. Na ulicy Fredry dołączyło do mnie kilku studentów, którzy odebrali broń żołnierzom. Strzelaliśmy z wiaduktu w kierunku UB na Kochanowskiego. Potem schowaliśmy się w tunelu kolejowym, ale wszystkich nas aresztowali. Siedziałem parę dni, udając niewinnego. Gdy mnie puścili, udało mi się wyjechać z Poznania. Ukrywałem się parę tygodni. W ten sposób uniknąłem UB-ckiej nagonki.

Prawo do ludzkiej godności
Nocną mszę św. odprawił o. Hubert Czuma z Radomia, poświęcając homilię robotniczym protestom w tym mieście. W nocnym czuwaniu przed Cudownym Obrazem uczestniczyły Duszpasterstwa Ludzi Pracy z Poznania i Radomia. Już od wczesnych godzin rannych schodzili się na plac pielgrzymi z transparentami i pocztami sztandarowymi regionów i zakładów pracy. Z pieśnią "My chcemy Boga" maszerowali związkowcy z Regionu Wielkopolska. Pracownicy Michalin Polska - wszyscy w firmowych koszulkach - śpiewają "Barkę". Przybywających prezentuje ks. Witold Andrzejewski - tu zjeżdża cała Polska. Z Dębicy przyjechały 23 autokary, z Lublina - 22. To rekordziści.
Na wałach już rozmieściło się 120 pocztów sztandarowych. Powiewają pióropusze górników, błyszczą kaski stoczniowców i hełmy hutników. Wygląda to niezwykle malowniczo w promieniach porannego słońca. Marek Lenartowski z Poznania, pracownik i związkowiec z Cegielskiego, internowany, odpowiedzialny za pomnik Poznańskiego Czerwca '56 - rozpoczyna swój wykład o Powstaniu Poznańskim, o ludziach, którzy walczyli o Boga, wolność, prawo i chleb. Podaje szczegóły, o których nie wszyscy wiedzą. Do stłumienia robotniczego protestu władza ludowa użyła 359 czołgów, podczas gdy Rosjanie do zdobycia w 1945 roku poznańskiej Cytadeli - 120. Ostatecznie krew ofiar nie była przelana na próżno. Przy bramie zakładów Cegielskiego jest tablica z napisem "Stąd upomniano się po raz pierwszy o prawo do ludzkiej godności".

Dziś są szanse na zmiany
- Mamy oto jubileusz pełen bólu, nadziei i zwycięstwa. Tym, którzy mieli odwagę, niech Bóg wynagrodzi - mówił podprzeor Kazimierz Maniecki, witając przybyłych gości. Byli wśród nich premier Jarosław Kaczyński, przewodniczący związku - Janusz Śniadek i Marian Krzaklewski, Bożena Borys-Szopa - Główny Inspektor Pracy, Stanisław Szwed - przewodniczący Rady Ochrony Pracy, przedstawiciele władz wojewódzkich i samorządowych.
W zeszłym roku ludzie pracy, dokonali wyboru nowych władz. Czynili to z nadzieją, że będą one dostrzegały najważniejsze potrzeby człowieka, rodziny, że zagwarantują właściwe rozumienie dobra wspólnego.
- W ślad za swobodami politycznymi, dużo wolniej następuje postęp gospodarczy - mówił Janusz Śniadek. - Dręczy nas plaga bezrobocia. Pod hasłami obniżenia kosztów, łamie się prawo pracy. Przedsiębiorcy przestrzegający kodeksu pracy, nierzadko przegrywają z tymi, którzy łamią prawo. Nieuczciwi ludzie uchylają się od ponoszenia ciężaru utrzymania państwa, którego wolność okupiliśmy daniną krwi. To przejaw braku patriotyzmu. Odpowiedzią jest "Solidarność", bo jest ona umiłowaniem ojczyzny, pomocną dłonią wyciągniętą do drugiego człowieka. Nasza ojczyzna jest ciągle w remoncie. Potrzeba wysiłku i pracy, aby podczas niego liberalny egoizm nie wyparł zasady solidaryzmu.
W swym wystąpieniu Jarosław Kaczyński zapewnił, że pozostał wierny ideałom Sierpnia '80. To one uformowały związek zawodowy i zarazem ruch narodowy wielkiej przemiany społecznej, która przyniosła wolność i demokrację.
- Dziś mamy wielką szansę na zmianę - mówił. - Na odrzucenie zła, nagromadzonego przez ostatnie 17 lat. Tą szansą jest naprawa Rzeczpospolitej. Jej podstawą powinna być nowa umowa społeczna, która zapewni sprawiedliwy podział dóbr, umocni prawa pracownicze. Warunkiem powodzenia jest zachowanie jedności.

Krzyże przeszłości i teraźniejszości
Tegoroczna pielgrzymka przypada w szczególnym okresie. Ten rok "S" ogłosiła rokiem czerwcowych zrywów robotniczych, które poprzedziły Sierpień '80 i narodziny "S". Do tej genezy nawiązał w swej homilii abp Stanisław Gądecki, metropolita poznański, przewodniczący uroczystej sumie. Mówił o 7 krzyżach przeszłości powojennej, określając nimi stalinizm, Powstanie Poznańskie, rok 1968, grudzień 1970, czerwiec 1976, sierpień 1980, stan wojenny 1981.
- Czy człowiek wołał w tamtym czasie o własne wyzwolenie z równą siłą, jak wołał o chleb - zastanawiał się kaznodzieja. - Dlatego spotkały nas kolejne krzyże czasu obecnego - problem zatrudnienia, dyskryminacja ze względu na wiek i płeć, niesłuszne wynagrodzenia za pracę, nieprzestrzeganie czasu pracy, nieobecność pracowników w zarządzaniu przedsiębiorstwem, nieuwzględnianie etycznego wymiaru pracy, emigracja. Jeżeli nie zmieni się Polak, nie skończą się krzyże społeczne. Potrzeba zasadniczych przemian moralnych, społecznych i ekonomicznych opartych na całkowitej odnowie człowieka. Trzeba wrócić do ślubów Jana Kazimierza i Stefana Wyszyńskiego.


Jerzy Pawlas Tygodnik Solidarność

 
Zobacz więcej zdjęć w galerii