25 lat kapłaństwa
Pielgrzym, budowniczy, duszpasterz ludzi pracy - ksiądz Marian Kopko, proboszcz parafii Matki Boskiej Królowej Polski świętował 25 rocznicę kapłaństwa.
- Mam wrażenie, że całym moim życiu nie ma nic przypadkowego. Kapłaństwo, pielgrzymki, tworzenie parafii i budowa kościoła to wszystko dzieje się za sprawą mojego przeznaczenia - mówi ksiądz Marian Kopko.
Marzenia księdza dobrodzieja
Jubileusz jego kapłaństwa, który zbiegł się z pięćdziesiątymi piątymi urodzinami oraz piętnastoleciem parafii, w której pracuje wypadł nadzwyczaj okazale. Na uroczystej mszy świętej zjawiły się tłumy przyjaciół. Ludzie przyjechali z różnych miast Dolnego Śląska, bo ksiądz Marian znany jest szeroko poza granicami swojej parafii. Bo ksiądz Kopko to człowiek legenda. W latach osiemdziesiątych, w czasie stanu wojennego, jako młody kapłan z parafii św. Trójcy w Legnicy wspierał działaczy podziemnej Solidarności. To on stał na czele pierwszych pieszych pielgrzymek organizowanych w Diecezji Legnickiej. On wreszcie Jeszcze przed piętnastu laty przyjechał do Polkowic i na niewielkiej łączce wśród betonowych bloków zaczął budować świątynię. To czego w życiu dokonał znalazło uznanie nie tylko i wiernych, ale także u przełożonych. Skromny proboszcz z Polkowic jest dziekanem dekanatu polkowickiego i kanonikiem generalnym kapituły legnickiej. Przed rokiem Ojciec Święty nadał mu godność prałata. I chociaż ksiądz Kopko wszystkie swoje funkcje i tytuły ceni wysoko
zawsze podkreśla, że przede wszystkim jest proboszczem - kapelanem ludzi pracy.
Droga do sutanny
- Studiowanie w seminarium było moim marzeniem, wcześnie poczułem, że chcę być księdzem, ale był problem. Nie miałem matury. Skończyłem szkołę zawodową szkołę poligraficzną - wspomina duchowny.
Przyszły polkowicki proboszcz miał wtedy 17 lat. Czasy byty takie, wykwalifikowany drukarz był nie lada atrakcją na rynku pracy. Ofert napływały z całej Polski. Był młody, ciekawy świata. Z rodzinnej Nowej Rudy wyjechał do Koszalina. Powoli wciąga go świeckie życie, ale cały czas myśli o swoim powołaniu. Chce się uczyć, bo tylko zdanie matury może otworzyć drogę do seminarium. Ale jak się okazuje to nie jest takie proste. O młodego Kopkę, podobnie jak o jego rówieśników zaczyna dopominać się armia. Chciał nie chciał kandydat na duchownego zamiast wymarzonej sutanny musi założyć mundur.
w tym, że poszedłem do wojaka też był plan Pana Boga. Zresztą chciałem mieć to za sobą a trzeba pamiętać, że w tamtych czasach do wojska brali nawet z kleryków seminarium - opowiada ksiądz Kopko. Służba w wojaku pozwoliła mi wzmocnić charakter, ale dziś z perspektywy wielu lat wiem, że najważniejszy dla mnie był okres kiedy pracowa-
łem w Domu Pomocy Społecznej w Jugowie - dodaje.
DPS w Jugowie to ośrodek gdzie schronienie znajdowali starzy, schorowani, często pokrzywdzenie prze życie ludzie. Przez trzy lata był tam zaopatrzeniowcem. Codziennie na małym dwukołowym wózku dowoził starym ludziom żywność. Tak przy okazji poznawał ich potrzeby, uczył się słuchać i rozumieć innych.
- To tam zobaczyłem jak człowiek może być bezradny, jak bardzo potrzebuje opieki. Zrozumiałem też ile dla ludzi opuszczonych, samotnych i chorych znaczy kontakt z księdzem - mówi - Ta praca utwierdziła mnie w przekonaniu, że moim przeznaczeniem jest zostać duchownym - dodaje proboszcz Kopko.
Kiedy wreszcie Marian Kopko zdał maturę, i wstąpił do seminarium okazało się że jednym z najstarszych kleryków. Jego rówieśnicy byli już wyświęconymi księżmi.
Marian od Maryi
Ksiądz Marian zawsze powtarza, że jest kapłanem maryjnym.
- Rodzice dali mi na imię Marian. W tym musiał być palec boży. Cale życie pielgrzymowałem do Matki Bożej. Maryja opie-
kowała się mną od samego początki. Bo przecież jako wikary trafiałem do kościoła św. Trójcy w Legnicy gdzie poznałem cudownych ludzi z Solidarności. To tam w trzecim roku kapłaństwa wmurowałem piątą cegłę pod budowę kościoła pod wezwaniem Matki Bożej Królowej Polski. A teraz jestem proboszczem parafii pod tym samym wezwaniem - twierdzi duchowny.
Dziś po 25 latach kapłaństwa ksiądz Kopko nadal snuje ambitne plany na przyszłość. Jego największe marzenie to stworzenie Domu Pogodnej Starości. Ma już nawet upatrzone miejsce.
- To będzie miejsce gdzie ludzie starsi znajdą opiekę. Każdy zamieszka w swoim pokoju. Będzie wygodnie i nowocześnie. Ja sam zostanę tam kapelanem i dożyję swoich dni. To będzie taka klamra spinające moje życie. Przecież zaczynałem swoją drogę wśród ludzi starszych - snuje plany ksiądz Kopko.
Artur Guzicki