Harcerze uczcili 98. urodziny Powstańca Warszawskiego, Zbigniewa Grochowskiego

31 sierpnia wywołał falę wspomnień za sprawą Jerzego Janickiego. Prowadzi Harcerską Organizację Perspektywa, z zapałem promuje znajomość historii wśród młodych i nie tylko. Na jego imprezy przychodzą ludzie w różnym wieku. Oczywiście twardy trzon to młodzież. Harcerze  zrobili w sobotę rzecz wyjątkową. Zaprosili Legniczan na obchody 98 urodzin Powstańca Warszawskiego Pana Zbigniewa Grochowskiego.

Pan Zbigniew urodził się 31 sierpnia, co jest w historii najnowszej Polski bardzo ważną datą. 31 sierpnia 1980 roku podpisano tzw. Porozumienia Sierpniowe między strajkującymi a rządem PRL Najważniejszy punkt porozumień dotyczył możliwości tworzenia wolnych związków zawodowych. Tym związkiem został Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”. Był to przełom w historii świata, z ogromnym wpływem na losy całej Europy Środkowej i Wschodniej. Co ja robiłem tego dnia?

Byłem zaledwie trzynastoletnim dzieckiem. Kiedy wybuchły strajki przebywałem na obozie harcerskim w Stilo na Pomorzu. W lesie, wśród malowniczych wydm, których wyjątkowości wtedy nie docenialiśmy, hasaliśmy po nich przy każdej możliwej okazji, wzbudzając przerażenie pilnujących nas starszych harcerzy – wtedy jeszcze w czerwonych krawatach, koszulach piaskowych. Te krawaty i koszule to była pozostałość po próbach unifikacji harcerstwa w jedną komunistyczną organizację. O Bogu do tego czasu nie było mowy, na żadnym z obozów nie chodziliśmy na msze w niedziele. Choć oficjalnie nie było zabronione, to nie było nikogo odważnego, który by nas te 3-4 kilometry zaprowadził do najbliższego kościoła. Pamiętam za to nieprzyjemności jakie spotkały kilku chłopców, którzy zdecydowali się pójść tam na własną rękę.

Jak zwykle do obozu nie docierały żadne wieści. Nie mieliśmy telwizora, ani nawet radia. Gazet nikt nie kupował. Dopiero kiedy przyjechało kilka osób w połowie obozu, gruchnęła wieść o strajkach i paraliżu całego kraju. Szefostwo obozu miało problem jak wrócimy do Wrocławia, my zastanawialiśmy się co to za strajki i z jakiego powodu- przecież żyliśmy w szczęśliwym kraju. Taki był przekaz państwowej komunistycznej propagandy i my, dzieci w to wierzyliśmy. Dorośli starali się nie krytykować reżimu przy nas, dzieci są z natury gadatliwe. Choć czasem wpadało co nieco w ucho i było zgrzytem w wizji świata wytworzonego pismem dla młodzieży „Świat Młodych”.

Starsi stali się odważniejsi i zaczęli coś mówić. Dlaczego te strajki i czego chcą robotnicy. Wszystko półgębkiem, po cichu tylko zaufanym. Już po powrocie do Wrocławia zaczęliśmy się dowiadywać o Katyniu, o wywózkach na Sybir. Szokiem stała się informacja o pakcie Stalina z Hitlerem i 17 września 1939 roku. Zawsze, nawet jako bardzo młody człowiek uważałem się za patriotę, ale w tamtym czasie patriotyzm utożsamiałem z komunizmem zwanym dla niepoznaki socjalizmem. A tu świat przewraca się do góry nogami. Dokonali tego nie naukowcy, nauczyciele – a zwykli, prości robotnicy. Robotnicy polscy wykazali się najwyższym stopniem patriotyzmu walcząc o wolność słowa po to, by opowiadać o kłamstwach komunizmu. Kto dziś o tym pamięta?

Katyń, 17 września, Sybir. Nic jednak nie stało się tak szokujące jak dotarcie do informacji, że powstańcy w Warszawie zostali zostawieni przez rosjan na rzeź. Okazało się, że nie było tak jak nas uczono – także na obozach harcerskich, gdzie obchodziliśmy każdą rocznicę powstania. Dowiedzieliśmy się też, że AK była organizacją większą wiele razy od AL, nie stała z bronią u nogi jak mówił komunistyczny przekaz, a Powstanie Warszawskie upadło nie z powodu zbrodniczej polityki rządu londyńskiego, a zwykłego wyrachowania Stalina, który zakazał udzielania pomocy powstaniu.

W sprawie powstania szok był ogromny i z dawnego komunistycznego światopoglądu u wielu z nas pozostały jedynie ruiny. W tym i u mnie.

Na dwa lata przed tym obozem,w 1978 roku jako jedenastolatek pojechałem na kolonię do Warszawy. Oprócz zwiedzania w programie mieliśmy spotkanie z powstańcem. Z AK. O zgrozo, już czułem do niego antypatię. Przecież AK to była ta zła, londyńska. Powstaniec opowiadał bez upiększeń, mocno jednak oszczędzając nam najgorszych swoich przeżyć. Ja poczułem zdziwienie. To AK walczyła? Jakoś nie mogło się to pomieścić w głowie jedenastolatka skażonego komunistyczną propagandą. A jednak udało się powstańcowi mnie przekonać do siebie. Następnego dnia byliśmy z nim na Powązkach, na kwaterach powstańców. Przystawał obok niektórych grobów i w zadumie wypowiadał imię lub pseudonim. Przy jednym zatrzymał się dłużej. „Zając, to był chłopak…”. Słowa wypowiedziane z podziwem i zadumą. Po 34 latach od powstania.

To spotkanie z powstańcem dokonało sporej rysy na moim mocno prokomunistycznym nastawieniu. W 1980 roku pod wpływem strajków i Porozumień Sierpniowych rysa okazała się dobrym przygotowaniem do przyjęcia prawdziwej historii i rzeczywistości. Bardzo szybko się wtedy dojrzewało, choć nie tak jak w powstaniu. W moim przypadku zmiana poglądów dokonała się radykalnie. Od małego komunisty odbyłem szybką drogę do antykomunistycznego opozycjonisty. Czy można by tego dokonać bez Powstania Warszawskiego 1944 i Sierpnia 1980? Wątpię.

Takie to właśnie myśli przechodziły mi przez głowę kiedy widziałem jak harcerze zajmowali się panem Zbigniewem Grochowskim. Ja także jak i oni patrzyłem z podziwem na tego niezwykle energicznego mężczyznę w sile wieku. 98 lat, to wiek, jakiego każdy z nas może sobie życzyć dożycia. Piosenki powstańcze śpiewał razem z harcerzami. Opowiadał swoje przeżycia ze swadą i uśmiechem. Wyjaśniał co jest na zdjęciach wystawionych przez harcerzy. Jurek Janicki z uśmiechem opowiadał o jubilacie. Najważniejsze, co mi utkwiło, to to, że nigdy nie odmawia przyjścia na harcerską zbiórkę. Jest otwarty na każde spotkanie z młodzieżą, by opowiedzieć im o swoich przeżyciach w powstaniu.

Pan Zbigniew i jego pokolenie swoją ofiarą dokonali czegoś, co konsekwencje miało w 1989 roku, kiedy prawie bezkrwawo odzyskaliśmy wolność. Gdyby nie oni, być może do dziś pracowalibyśmy w kołchozach, mieli okupacyjną armię w Legnicy, „nasze” wojsko przysięgałoby nadal wierność rosji. 

200 lat Panie Zbigniewie – tak jak śpiewali Panu harcerze i przechodnie.

Grzegorz Majewski