Chorąży Kazimierz Lizoń. Zwiedził pół świata, osiadł w Spalonej w gminie Kunice

Legnicę i Gminę Kunice łączy wiele. Łączy też pewna nietuzinkowa osoba, której nieco historii poznałem w marcową niedzielę. Bohater prawdziwy, do którego postacie z Hollywood nie mają szans z jednego powodu. On jest prawdziwy.

Pogoda chłodna, ale słoneczna. Pojawiliśmy się na cmentarzu z panem Józefem Baranem, mieszkańcem Spalonej. Zaciekawił mnie swoją informacją, że w Legnicy jest pochowany wielki bohater wojenny. Pan Józef jest klasycznym społecznikiem, strażnikiem pamięci o kombatantach II Wojny Światowej. Z jego inicjatywy w Spalonej jest kamień poświęcony walczącym na różnych frontach wojny, zarówno na wschodzie jak i zachodzie. Dba o pamięć, nie dzieląc bohaterów na to, z którą armią odbyli swój szlak bojowy. Nie wdaje się w tak modne dyskusje o wartości poszczególnych frontów. Dla Pana Józefa ważne jest to, że pochodzą z Gminy Kunice, że mieszkali tam, pracowali, bawili się, przyjaźnili, żenili, mieli dzieci.

Grób jest lekko pochylony, napis na nim oznajmia, że leży w nim chorąży W.P. Kazimierz Lizoń. Odznaczony Krzyżem Virtuti Militari i trzykrotnie Krzyżem Walecznych. Urodzony 13 kwietnia 1898 roku w Stanisławowie, zmarł 9 maja 1979 roku w Legnicy. Grób jest zadbany, w stylu epoki komunistycznej. Niestety przechyla się w jedną stronę, konieczna jest naprawa. Położony na lewo od kaplicy cmentarnej, jeśli wejść od ulicy Wrocławskiej, na wysokości wspomnianej kaplicy.

Pozostało udowodnić, że chorąży Kazimierz Lizoń naprawdę dokonał czynów i naprawdę otrzymał te tak wysokie polskie ordery wojskowe. Pan Józef opowiedział, że miał kiedyś kontakt z synem bohatera, ale 20 lat temu. Podobno rodzina ma dokumenty potwierdzające życiorys Kazimierza Lizonia. Należało się z nimi skontaktować. Niestety ani Pan Józef, ani jego znajomi nie mieli informacji o potomkach, poza tą, że wyjechali do Bydgoszczy. Pomocą stały się media społecznościowe. Nazwisko „Lizoń” nie należy do bardzo popularnych, toteż po jego wpisaniu wyświetliło się bardzo niewiele osób. Napisałem do kilkunastu osób, które dzięki miejscu zamieszkania mogły być krewnymi chorążego Lizonia. Potęga mediów jest ogromna. Po kilkunastu dniach dostałem odpowiedź, od pewnej pani, że jest krewną. Skontaktowała mnie z wnukiem chorążego.

Odbyliśmy kilka rozmów. Wnuk zgodził się na procedowanie przez Instytut Pamięci Narodowej uznania grobu dziadka za grób weterana wojennego (zyska ochronę i będzie nieusuwalny). Przesłał mi skany dokumentów wojskowych, z których jednoznacznie wynika posiadanie przez chorążego tak wielu  wysokich orderów. Zresztą, miał tego i więcej. W dwudziestoleciu międzywojennym był odznaczony np. Krzyżem Niepodległości. O Kazimierzu Lizoniu wiemy jeszcze, że był w Legionach, walczył w wojnie polsko-bolszewickiej, w sierpniu 1939 roku wobec nadchodzącej wojny z Niemcami wstąpił ochotniczo do wojska i walczył od 1 do 19 września, kiedy z oddziałem dostał się do niewoli. Z obozu udało mu się uciec. Udał się w rodzinne strony, okupowane przez Związek Sowiecki. Tam został rozpoznany i aresztowany. Zesłany. Po wybuchu wojny rosyjsko-niemieckiej wstępuje do Armii Andersa i przechodzi z nią cały szlak bojowy z Monte Cassino włącznie.

Po wojnie decyduje się na powrót do Polski. Przyjechał do Spalonej w gminie Kunice. Tam odnalazł się wśród „swoich” czyli weteranów wojennych. Wykonywał różne prace, z rodziną na początku kontaktował się mało, nie chciał by miała kłopoty z powodu jego przeszłości. Komuniści nie darzyli zaufaniem podoficera od Andersa. Pomimo, że był osadnikiem wojskowym nie dostał ziemi, jaka przysługiwała byłym żołnierzom walczącym w ramach armii idącej razem ze Związkiem Radzieckim. Wreszcie kupił gospodarstwo. Niestety nie wiodło mu się najlepiej, czas komunizmu nie sprzyjał takim jak on. Po latach oddał to gospodarstwo państwu w zamian za emeryturę. Wtedy też przeprowadził się do Legnicy, gdzie spędził pozostałe kilka lat na emeryturze. Od lat sześćdziesiątych był członkiem koła Związku Bojowników o Wolność i Demokrację w Spalonej. Pomimo, że większość członków była żołnierzami idącymi ze wschodu, chorąży Lizoń miał u nich taki autorytet, że to właśnie on został wybrany przewodniczącym koła.

Takie to losy naszego bohatera. Jeśli jesteście Państwo na cmentarzu w Legnicy, zapalcie lampkę za spokój duszy chorążego Kazimierza Lizonia. Ja będę przy grobie w sobotę 13 kwietnia, ponieważ to jest Jego dzień urodzin. Warto, by młodzież zainteresowała się tym człowiekiem.

Ja ze swojej strony spełniam swój obowiązek Polaka, patrioty i zgłaszam grób chorążego Lizonia do uhonorowania jako grób weterana wojennego. Chcę też pozyskać pieniądze na godne wyremontowanie nagrobka i jego okolicy. Liczę na mieszkańców Legnicy i Gminy Kunice.

Grzegorz Majewski