Internowani cz. 2

 SŁUŻBA WEWNĘTRZNA

Według odpowiednich rozporządzeń, internowanymi w ośrodkach internowania (będącymi często po prostu więzieniami) miała zajmować się Służba Więzienna.

W ciągu pierwszych dni stanu wojennego do służby powołano ponad 2000 funkcjonariuszy.  Zmobilizowano pracowników zakładów przywięziennych, emerytów i rencistów.  Pełnili oni funkcje pomocników dowódców, czy też pracowali w konwojach.

Oczywiście wszyscy odbyli szkolenie, szczególnie co do sposobu używania broni.

Na spotkaniach kadry dowódczej  z kierownictwem CZZK zwracano uwagę, że kadra przewidziana do pracy w ośrodkach internowania powinna być „pewna i sprawdzona”.

Naturalnie chodziło o to, że funkcjonariusze nie mogli być w jakikolwiek sposób związani z „Solidarnością”. Np. lekarka z opolskiego ośrodka została zwolniona, gdyż pracowała w Regionie Solidarności i nie chciała z tego etatu zrezygnować.

W ośrodkach największe znaczenie miał komendant i wszyscy funkcjonariusze byli mu podporządkowani, podobnie zresztą jak osadzeni.

Niektórzy komendanci byli wyjątkowo brutalni i źle nastawieni do internowanych.

Komendant ośrodka w Głogowie opowiadał  szczegółowo o tym, jak tłumił powstanie poznańskie z 1956 roku.

Za swoją służbę funkcjonariusze otrzymywali nagrody „ za pomoc operacyjną i zabezpieczenia oddziałów, za stwarzanie dobrej atmosfery i rzetelne wykonywanie swoich obowiązków”

REGULAMINY WEWNĘTRZNE

W zakładach karnych wydawano tzw. porządki wewnętrzn,e mające regulować wszystkie aspekty życia osadzonych.

Tę zasadę zastosowano również wobec internowanych.

Określano więc czas pobudki i ciszy nocnej, toalety porannej i wieczornej, apeli cel, częstotliwość kąpieli, wymiany książek, otrzymywania paczek i korespondencji, czas przyjmowania przez lekarzy i stomatologów. Precyzowano również, co i kiedy można zakupić (szczególną rolę odgrywały np. papierosy i zapałki -5,6 paczek, salceson, kaszanka czy też tłuszcze, co 2 tygodnie). Nakazywano na czas nocny wystawiać ubranie przed celę (zmniejszenie prawdopodobieństwa ucieczki).

Porządek dnia ośrodka ze Świdnicy regulował np. także: „poruszanie się internowanych po ośrodku, które odbywa się indywidualnie i grupowo. W grupach internowani poruszają się w szyku zwartym, dwójkami. W każdym przypadku poruszanie odbywa się pod nadzorem funkcjonariuszy.” Spacery trwały również określony czas i zezwalano, łaskawie, aby odbywały się w parach, a nawet aby w parach rozmawiać

W regulaminach nie mogło także zabraknąć spisu rzeczy, które internowany mógł mieć ze sobą w celi.

Zasadniczo regulaminy poszczególnych ośrodków nie różniły się od siebie.

Dużą rolę odkrywało ich egzekwowanie.

Szczególnie surowo egzekwowano regulamin w Strzelcach Opolskich.

Internowanym golono tam głowy, ubierano w więzienne ubranie. „ Jak były przeliczanki, szła ekipa w czarnych rękawiczkach, z tyłu trzech zomowców psami oraz komendant oczywiście (czapka wygięta jak u SS-mana) i bili.”  

Opozycjoniści od samego początku sprzeciwiali się regulaminowym obostrzeniom: leżeli na pryczach lub wręcz spali w trakcie apeli, nie wystawiali rzeczy poza cele. Protestowali, gdy zabraniano im np. spaceru.

Na szczeblu kierowniczym CZZK dyskutowano więc, czy cele powinny być zamknięte, czy też otwarte, oraz na ile można zliberalizować regulaminy internowań.

 Zezwolono więc na posiadanie zegarków, rozmowy grupowe, ćwiczenia gimnastyczne w czasie spacerów, swobodną postawę w czasie apeli, niewystawiania ubrań poza cele, które coraz dłużej pozostawały otwarte.

Ostatecznie w połowie 1982 roku regulaminy, wobec zdecydowanej postawy internowanych, nie miały już praktycznego znaczenia. Pomimo, że ich nie zmieniano to, i właściwie zrezygnowano z egzekwowania ich zapisów.

REWIZJE

Co jakiś czas w celach przeprowadzano rewizje nazywane przez skazanych „kipiszami”.

Funkcjonariusze szukali przedmiotów, których posiadanie było zakazane: radioodbiorników, grypsów, pieniędzy, wydawnictw konspiracyjnych.

W szczególnych przypadkach „rażącego łamania regulaminu” zarządzano rewizje specjalne .

W czerwcu 1982 roku taka rewizja miała miejsce w Głogowie. „Zwaliła się na Głogów wataha klawiszy z całego Dolnego Śląska uzbrojonych w pały, tarcze i pod tą ochroną rozpoczął się ogólny kipisz zadżumionego ośrodka”.

Pomieszczenia przeszukiwane były pod nieobecność internowanych (obiad, odesłanie do świetlicy).  Jeśli internowani odmawiali wyjścia z cel, to byli wynoszeni siłą, umieszczani w celach izolacyjnych-szczególnie podczas rewizji specjalnych. Zdarzały się jednak przypadki, że zomowcom nie udało się usunąć internowanych, więc przeszukania nie mogły być dokładne ze względu na tłok w celach.

Internowani oczywiście starali się ukryć „nielegalne przedmioty”

„Na skrytki wykorzystywano najróżniejsze miejsca w całym ośrodku a nawet na placach  spacerowych gdzie na przykład zakopywano zakazane rzeczy.

Czasem np. radia pakowano w szczelne worki i ukrywano w wiadrach z wodą, niekiedy wkładano je do bochenka chleba pozostawianego na stole. Przeszukujący przeważnie nie ruszali niczego, co pozostawało na widoku. Opozycjoniści czasem słabo ukrywali jedną rzecz aby klawisze zadowolili się gdy ją znajdą i kończyli rewizję”

W styczniu 1982 r.  jeden z internowanych był obecny przy rewizji, tak ją opisywał: ”po raz pierwszy miałem okazję zobaczyć, jak wygląda rewizja przeprowadzona przez fachowców metodycznie i skrupulatnie.  Najpierw łóżka. Koce, prześcieradła, poduszki. Ubrania: kieszenie, skarpety, oglądali niektóre części garderoby pod światło. Macali każde zgrubienie, mankiet itp. (…)Książki, oglądanie okładek. Dokładne kartkowanie Następnie szafka koło łóżka. Podczas rewizji w drzwiach cały czas stał kapitan milicji. Każda odręczna notatka, czy zapiski, dostawała się w jego ręce. W szufladzie przeglądał każdy papierek, obrazki święte, gazety(…) Przybory do mycia, kremy, mydła, nic nie uszło ich uwadze (…) Zaglądali pod obrazki, pod makatki(…) następny etap to klopik. W muszli, w zlewie, w zbiorniku nad ubikacją , kosz na śmieci, pod łóżkiem. Grzebali również w głośniku, zaglądali do jedzenia”.

Internowani starali się organizować sobie czas, nie dopuszczać do apatii i zniechęcenia.

O tym w kolejnym tekście na podstawie świetnej książki B. Perlaka.

 Agnieszka Rurak-Żeleźny

Bartłomiej Perlak, Internowani na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie, IPN, Wrocław-Warszawa, 2017