Internowani cz.1
Przygotowania
Podczas, gdy od sierpnia 1980 roku społeczeństwo polskie odzyskiwało swoje poczucie podmiotowości i wartości własnej, władze PRL przygotowywały plany pacyfikacji Ruchu „Solidarności”.
Początkowo były to pomysły dezintegracji politycznej, skłócenia i pozbawienia poparcia społecznego, a co za tym idzie, marginalizacji Związku.
Jednak później zapadła decyzja o siłowym rozwiązaniu i pozbawieniu Ruchu jak najwartościowszych, najaktywniejszych jednostek. Zapadły decyzje o internowaniach. Operacja, którą miano przeprowadzić w całym kraju uzyskała kryptonim „Jodła”.
Jodła
OŚRODKI
Na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie ośrodki odosobnienia ulokowane były we Wrocławiu, Głogowie, Strzelcach Opolskich czy Kamiennej Górze-były to po prostu zakłady karne.
DECYZJE
I. Decyzje o tym, kto na danym terenie ma być internowany, podejmowali komendanci wojewódzcy MO.
Sporządzane wnioski zapewne przygotowywane były jeszcze przed tymi decyzjami, ponieważ zdarzało się, że kobiety dostawały decyzje wypełniane w rodzaju męskim.
Najczęściej podawanymi przez Komendy Wojewódzkie powodami było: zorganizowanie działalności groźnej dla bezpieczeństwa państwa albo przeciwko aparatowi państwowemu, podstawom ustroju PRL, wywoływanie niepokojów społecznych, naruszanie obowiązującego porządku prawnego.
W KW MO Legnica internowani mogli-pozostawieni na wolności-„sprawować czynności organizatorskie w powodowaniu niepokojów społecznych”.
Zdarzało się, że wnioski były po prostu produkowane hurtowo i we wszystkich wpisywano to samo.
W obrębie jurysdykcji legnickiej KW zdecydowano o zatrzymaniu 39 osób, z czego 27 osadzić miano w komendzie wojewódzkiej w Legnicy, 8 w komendzie miejskiej w Głogowie, a po 2 osoby w komendach w Jaworze i Złotoryi.
Wiadomo, że zasadniczo aresztowania zakończono do końca 1981 roku. Niemniej proces aresztowań miał miejsce prawie w całym roku następnym. Zdarzał się także, że wypuszczeni z więzień aresztowani byli ponownie po kilku tygodniach lub miesiącach wolności.
Uzasadniano to tym, że dana osoba nie podejmowała pracy, ale za to nawiązywała kontakty , które mogły zagrozić -naturalnie-bezpieczeństwu i obronności kraju.
METODY
II. Do zadania przeznaczono 78 funkcjonariuszy SB, 39 milicjantów i 20 zomowców.
Miano również wykorzystać 20 samochodów służbowych i 18 prywatnych- fiatów 125p, 126p oraz trabanty i wołgi.
Podjęto decyzje o obstawianiu wejść, wyjść ewakuacyjnych, wyjść na dachy, balkony.
Jeśli obawiano się, że aresztowany ma umiejętności obronne lub np. psa, funkcjonariuszy wyposażano w kajdanki, miotacze gazowe, pałki.
Początkowo planowano, że aresztowania dokona się poprzez wywołanie z zakładu pracy pod różnymi pretekstami lub oficjalne wezwanie na komendę.
Jednak zrezygnowano z tych ustaleń, ponieważ stan wojenny został wprowadzony z soboty na niedzielę, a więc w nocy i dzień wolny od pracy, dlatego funkcjonariusze udawali się pod wskazane adresy domowe przyszłych aresztowanych.
Od aresztowań odstępowano rzadko i stan zdrowia nie był właściwie żadnym argumentem. Aresztowano również osoby chore, na zwolnieniu lekarskim.
PRZEBIEG
Pierwsze aresztowania miały miejsce już po godzinie 12.00 w nocy z 12 na 13 XII 1981 roku.
Przybyli funkcjonariusze łomotali do drzwi, wołając „Milicja. Otwierać”.
Wpuszczeni wkraczali do mieszkania i nie rzadko podejmowali przeszukania.
Jeśli jednak odmawiano otwarcia drzwi, funkcjonariusze je po prostu wyważali przy użyciu łomów.
Rodziny pozostawały w niezabezpieczonych mieszkaniach z drzwiami opartymi o ściany.
Jeśli rodziny się broniły, to MO, SB wykorzystywała gazy łzawiące.
Bywało, że osoba przeznaczona do aresztowania nie była obecna w domu, wtedy po prostu na nią czekano, robiąc (znany z czasów okupacji) tzw. „kocioł”
W wyniku błędnych danych adresowych funkcjonariusze demolowali mieszkania postronne.
„Po przyjeździe funkcjonariuszy pod dom osoby przeznaczonej do internowania , z powodu źle umiejscowionej tabliczki z numerem trafili oni do jego sąsiada, który, zachowując zdrowy rozsądek zdecydowanie zaprzeczył aby w okolicy mieszkał ktoś o podanym nazwisku.”
W okresie późniejszym, w roku 1982 pozwalano sobie na aresztowania w miejscu pracy, sklepie na ulicy.
W czerwcu 1982 roku aresztowano Jana Hutnego, na oczach komisji habilitacyjnej, bronił on właśnie swej pracy habilitacyjnej.
We wrześniu funkcjonariusze wyciągnęli ze sklepu niepełnoletniego Dariusza Rybkę z Lubina.
Przetrzymano go na komendzie, pobito, a potem wypuszczono, po to tylko, aby ponownie aresztować go tym razem w domu ojca, przetrzymać w KW MO w Legnicy trzy dni, a potem wysłać go do ośrodka odosobnienia.
Często zdarzało się, że umieszczano aresztowanych w celach z przestępcami pospolitymi, także z wysokimi wyrokami. Takie działania „zmiękczające” przynosiły niewielkie efekty ponieważ więźniowie polityczni byli szanowani przez innych więźniów, „Solidarność nawet wśród więźniów kryminalistów miała duży kredyt zaufania i sympatii”
KIM BYLI?
Badacze podają, że największe grupy aresztowanych, internowanych to mężczyźni w wieku 25-35 lat i nieco starsze kobiety.
Oczywiście z każdym rodzajem wykształcenia od podstawowego i średniego po wyższe.
„ Z pewnością błędem popełnionym przez władze rozmieszanie w ośrodkach odosobnienia osób reprezentujących różne kręgi społeczne. W niemalże wszystkich placówkach znajdowali się zarówno inteligenci jak robotnicy i chłopi.
Zaowocowało to późniejszymi powiązaniami w tym konspiracyjnym i dało świetne rezultaty w przyszłości”.
Agnieszka Rurak-Żeleźny, fot. Mirosław Frąckowski (Obóz internowania w Nysie)
Bartłomiej Perlak, Internowani na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie, IPN, Wrocław-Warszawa, 2017