Wyklęta armia powraca…
Niezwyciężeni, Nieśmiertelni, Leśni Bracia, – niemal każdy naród, który znalazł się w wyniku II wojny światowej pod dominacją sowiecką – miał swoich bohaterów walczących z rodzimymi zdrajcami i radzieckim okupantem. My na pamiątkę tego, że przez wiele dziesięcioleci nie wolno było mówić o Podziemiu Niepodległościowym lat powojennych, nazwaliśmy swych bohaterów Żołnierzami Wyklętymi.
1 III obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” Nie jest on wybrany przypadkowo – 1 III 1951 r. został wykonany wyrok śmierci na IV Zarządzie organizacji „Wolność i Niezawisłość” i jego przywódcy, płk Łukaszu Cieplińskim.
Profesor Krzysztof Szwagrzyk, który miał wykład dla młodzieży w II LO w Legnicy, podzielił się ze słuchaczami refleksją, że w jego przekonaniu żołnierze podziemia niepodległościowego, przez tyle lat wyklęci, są w istocie rzeczy Niezłomnymi Rycerzami Polskiej Sprawy.
Prof. K. Szwagrzyk jest pomysłodawcą, koordynatorem i kierownikiem ipeenowskiego projektu „Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944-1956”. Zespół archeologów, genetyków, patologów , historyków prowadzi prace na terytorium całego kraju. Mówca podzielił się z audytorium odkryciami, których dokonał już zespół.
SYMBOL
Na początku wykładu profesor pokazał zdjęcie, na którym widać było dowódców 5 Wileńskiej Brygady AK. Pięciu mężczyzn stawiających sobie za cel wolność Polski: od lewej ppor. Henryk Wieliczko „Lufa” (komunistyczny wyrok śmierci wykonano w1949 r. w Lublinie), por. Marian Pluciński „Mścisław”(zamordowany podobnie w Białymstoku w 1946 r.), mjr. Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka” (zastrzelony w Warszawie w 1951 r.), wachmistrz Mścisław Lejkowski „Szpagat”, ppor. Zdzisław Badocha „Żelazny” (zginął koło Sztumu w walkach z UB w 1946 r.).
Z pięciu żołnierzy przeżył tylko jeden. Pozostali zostali skazani na kary śmierci w sfingowanych procesach politycznych lub zginęli w walce. To zdjęcie to symbol powojennych losów polskich elit niepodległościowych. Kogo nie zdołali zgładzić Niemcy, zabili Sowieci lub polscy komuniści.
PIERWSZY
Pierwsze prace ekshumacyjne podjęto we Wrocławiu. Badania wykazały, że skazani przez komunistyczne sądy żołnierze AK, NSZ, WiN i innych organizacji niepodległościowych więzieni i rozstrzeliwani byli w więzieniu przy ul. Kleczkowskiej, zaś ich ciała grzebano na Cmentarzu Osobowickim. Początek badań przypada na 2003 rok.
Pierwszym zidentyfikowanym żołnierzem był kapitan Włodzimierz Pawłowski „Kresowiak”, w czasie wojny żołnierz Batalionów Chłopskich, twórca antykomunistycznej organizacji „Rzeczpospolita Polska Walcząca”, zamordowany w1953 r.
Z badaniami na Osobowicach wiąże się wiele wzruszających historii.
W 1951 roku w więzieniu przy Kleczkowskiej zamordowano Mieczysława Bujaka, żołnierza AK, powstańca warszawskiego. Jego matka i siostra przyjechały do Wrocławia tydzień po egzekucji i przekupiwszy pracownika cmentarza dowiedziały się, gdzie pochowano ich syna i brata. Odkryły grób i przy ciele M. Bujaka zostawiły butelkę z kartką. Informowały na niej kim był pochowany tu chłopak, a w ostatnim zdaniu napisały :
„Rozstrzelany dnia 30 sierpnia1951 r. za to, że był Polakiem”.
Prace na Cmentarzu Osobowickim były o tyle ułatwione, że w ewidencji cmentarza zostały umieszczone informacje o grzebanych ciałach. Administracja innych cmentarzy w Polsce takich informacji nie posiadała.
W słynnej kwaterze „Ł” na warszawskich Powązkach badacze odkryli szereg jam grobowych, w których znajdowały się wrzucone niedbale ciała nawet w kilku warstwach.
To własnie w kwaterze Ł, na Łączce są pogrzebani; szef Kedywu Armi Krajowej Emil Fieldorf-Nil, szef IV zarządu WiN Łukasz Ciepliński-Pług, ochotnik do Auschwitz rotmistrz Witold Pilecki, dowódca 5 Wileńskiej Brygady AK-mjr Zygmunt Szendzielarz-Łupaszka , komendant NSZ Stanisław Kasznica…Pierwszym symbolicznie żołnierzem Łączki został cichociemny mjr. Hieronim Dekutowski „Zapora”.
METODA
W więzieniach na Kleczkowskiej we Wrocławiu, na Mokotowie w Warszawie, na Montelupich w Krakowie i we wszystkich innych zabijano w ten sam sposób.
Początkowo stawiano więźniów przed plutonem egzekucyjnym, jednak najpopularniejsza była „metoda katyńska”
Ofiarę wyprowadzano z celi, ustawiano w dogodnym miejscu np. w piwnicy, czasem niżej od kata i tyłem do niego. Kat strzelał tak, że otwór wlotowy kuli był w potylicy lub jej okolicy, a wylotowy w okolicach czoła, lewego lub prawego oczodołu.
Odkryte ciała często miały związane z tyłu ręce. Nigdy nie był to sznurek, zawsze drut lub kabel. Przy niektórych ciałach na Powązkach odkryto strzępy gazet. Badacze uznali, że zawinięte w nie były głowy skazańców, tak by nie zaplamić podłóg. Katom nie chciało się sprzątać. Znamienne, że egzekucje wykonywano pistoletem samopowtarzalnym zwanym potocznie teteką albo pistolem maszynowym tzw. pepeszą. Te rodzaje broni są produkcji radzieckiej…
W 1946 r. zostało zamordowanych przez UB ok. 200 żołnierzy NSZ z oddziału Henryka Flamego „Bartka”.
Tu posłużono się prowokacją. UB stworzyła fałszywy oddział partyzancki, który rzekomo miał przerzucić oddział „Bartka” na Zachód. Wydarzenia te miały miejsce na Opolszczyźnie. Zwabionych żołnierzy wysadzono w powietrze.
ZACIERANIE ŚLADÓW
Zamordowanych patriotów grzebano w bezimiennych jamach, kopano je w miejscach oddalonych od grobów, na cmentarnych śmietnikach albo(jak w Białymstoku) pod murem więzienia. Tworzono na nich miejsca tresury dla psów, robiono szamba, stawiano chlewnie.
Na cmentarzach nawożono na te bezimienne miejsca pochówków ziemie oraz tworzono nowe groby. Często są to groby komunistycznych prominentów.
Ofiary rozstrzeliwano w lasach w pojedynczych miejscach na dużych przestrzeniach.
Ciała żołnierzy Polskiego Podziemia Niepodległościowego ubierano w mundury Wermachtu i tak grzebano.
Oczywiście ofiary zdawały sobie sprawę, że ich ciała nie będą oddawane rodzinie. Starali się więc powiadomić rodziny o jakichś charakterystycznych szczegółach, po których będzie można ich rozpoznać. Łukasz Ciepliński przekazał rodzinie , że w ustach będzie miał medalik z Matka Bożą.”Po tym mnie poznacie..”
Dlatego tak doniosła i nie do przecenienia są prace profesora Krzysztofa Szwagrzyka i jego zespołu. Przywracają pamięć…
PANTEON
Niedawno Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa ogłosiła konkurs na pomnik-mauzoleum pamięci ofiar komunistycznego totalitaryzmu. Jednak rodziny ofiar pochowanych na Łączce są zdumione, czemu dały wyraz w liście otwartym do władz państwowych. Nie życzą one sobie żadnego mauzoleum, ale Panteonu, nie ofiar komunizmu w ogóle lecz tych szczególnych –Bohaterów Niepodległościowego Podziemia walczących i domagających się wolnej Polski. Ponadto rodziny zwracają uwagę, że obszar pomnika zaproponowany przez ROWiM jest po prostu za mało. Wydaje się, że mają rację i należy ich w tych racjach popierać.
Agnieszka Rurak-Żeleźny