Gorąco na sesji rady miejskiej. W MPK impas, który grozi strajkiem?
Sytuacja w legnickim MPK grozi wszczęciem sporu zbiorowego. Pracownicy domagają się podwyżki, ale prezes spółki twierdzi, że nie może spełnić roszczeń finansowych w tej wysokości. Przypomnijmy, chodzi o 700 zł brutto.
Związki zawodowe i zarząd spółki zakończyły trzecią turę rozmów w sprawie podwyżek dla pracowników. Porozumienia jednak nie zawarto.
– Proponowałem podwyżkę o 200 zł brutto, dołożyłem kolejne 100 zł, a w ostatniej turze rozmawialiśmy już o kwocie 400 zł brutto. To ostateczna propozycja, jaką mogę rozważać – podkreśla Zdzisław Bakinowski, prezes legnickiego MPK.
400 zł brutto to kwota podwyżki, jaką mieliby za swoją pracę otrzymać kierowcy, mechanicy, diagności ze stacji kontroli oraz dyspozytorzy. Proponowana przez prezesa kwota nie dotyczy jednak pozostałych pracowników. Ci mieliby otrzymać podwyżkę w wysokości 350 zł brutto.
Na sesji rady miejskiej (25 marca) pracownicy i związkowcy podkreślali, że nie chcą strajku, ale są doprowadzeni do ostateczności. Jak utrzymują, miasto jako organizator przewozów nie wywiązuje się z umowy zawartej z MPK.
– Mówi się nam, że spółka ma ponad 2 mln zł straty za ubiegły rok. Miasto jak dotąd nie wniosło dopłaty, jaka wynika z umowy. Za rok 2018 powinna to być kwota 13 mln złotych. Tymczasem do spółki trafiło 10 mln złotych. Gdyby nie ta różnica, MPK nie odnotowałoby straty, ale wykazało nadwyżkę – mówił na sesji Piotr Wegner, przedstawiciel NSZZ „Solidarność”.
Kolejna ważna kwestia dotyczy rekompensaty z tytułu wprowadzenia bezpłatnych przejazdów dla uczniów i seniorów. Przypomnijmy, że dla spółki mogą one oznaczać wpływy niższe nawet o 3-4 mln zł rocznie.
– Rekompensata za bezpłatne przejazdy nie rozwiązuje spornej sprawy. Za ten rok dostaniemy 3,3 mln zł, w przyszłym roku będzie to kwota rzędu 4 mln zł, jednak nie są to pieniądze które mogę przeznaczyć na podwyżki – argumentuje prezes Bakinowski. – Spółka potrzebuje tych pieniędzy, aby mogła funkcjonować na takim poziomie wykonalności zadań przewozowych, jakie mamy dzisiaj. Bez cięcia liczby kursów czy linii.
Prezydent Krzakowski podkreślał na sesji, że dopłata do spółki trafi, o ile audyt, który będzie przeprowadzony w MPK, wykaże jej zasadność.
– Audyt określi wysokość dopłaty lub jej brak – precyzował prezydent Tadeusz Krzakowski. – Zakładamy jednak, że dopłata będzie możliwa.
Dodał też, że nie należy bagatelizować kwestii bezpłatnych przewozów. Jak zaznaczał, ten gest radnych uderza niestety zarówno w miejskiego przewoźnika, jak i w budżet miasta. – Budżet musi udźwignąć te wydatki, a do zapłacenia mamy też rekompensatę z tego tytułu. Warto o tym pamiętać, zgłaszając swoje pomysły dotyczące innych inwestycji i prac związanych z rozwojem miasta – przestrzegał radnych Tadeusz Krzakowski.
Dzisiejsza sesja to w ocenie Leszka Buzdygana ważny krok w stronę zmiany sytuacji. – My naprawdę nie chcemy strajku. Mamy świadomość, że to ostateczność, która może doprowadzić do paraliżu komunikacyjnego w mieście. Mam nadzieję, że kilka dni wystarczy, aby prezes ochłonął i jeszcze raz rozważył nasze postulaty – mówił po sesji Buzdygan.
Jeśli jednak nie będzie efektów, związki zawodowe najprawdopodobniej podejmą kolejne kroki przewidziane Ustawą o sporze zbiorowym.
KIG (LCA.PL)