Po „Tygodnik Solidarność“ ustawiały się niegdyś kolejki
Z datą 3 kwietnia ukazał się w 1981 roku pierwszy numer „Tygodnika Solidarność“, pisma potężnej wtedy Solidarności. Nakład pół miliona egzemplarzy rozszedł się w mgnieniu oka.
Bój związku o własny tygodnik trwał wiele miesięcy. Władza zdawała sobie sprawę, jakie ryzyko niesie zgoda na wydawania masowego tygodnika. Naciski załóg i rozmowy na różnych szczeblach doprowadziły do przełamania oporów. Ale również wewnątrz solidarnościowych elit nie było zgody, jaki to ma być tygodnik. Różne grupy rywalizowały o przejęcie nad nim kontroli. Ostatecznie naczelnym redaktorem został mianowany przez Lecha Wałęsę Tadeusz Mazowiecki.
Nim Jaruzelski wprowadził stan wojenny Mazowiecki z zespołem zdążyli wydać 37 numerów pisma. Tygodnik pisał o wszystkim, co było wówczas najważniejsze, informował, co się dzieje w związku, o konfliktach z władzą, o stanie gospodarki. Poruszał tematy, których inne oficjalnie wychodzące gazety bały sie tykać. Przykładem może być dyskusja o niezależności sędziowskiej czy przywilejach władzy. Ważne miejsce zajmowało odkłamywanie historii, na łamach Tygodnika można było przeczytać o Stanisławie Mikołajczyku, Kazimierzu Pużaku, o Poznańskim Czerwcu i Służbie Zwycięstwu Polsce. Szeroko omówione zostały zbrodnie stalinowskie. Dziennikarze Tygodnika jeździli po całej Polsce i opisywali, jak się zmienia, jak ludzie podnoszą głowy, znowu zaczynają mieć nadzieję. Opisywali też rozmaite prowokacje władz, ciągłą dezinformację. Widzieli zbliżające się niebezpieczeństwo Do redakcji przychodziły setki listów, ludzie prosili o pomoc, dzielili się swoimi kłopotami, widzieli w redakcji i w Solidarności ostatnią deskę ratunku.
Źródło: IPN