W naszej codzienności są wybory podobne do tych, których w tragedii Sofoklesa dokonały Antygona i jej siostra Ismena. W związku ze śmiercią braci Polinika i Eteoklesa, Kreon, władca, uznał pierwszego za zdrajcę i zabronił pogrzebania go, a drugiego pochował z honorami. W tym kontekście Ismena stwierdziła, że: „nam ulegać silniejszym należy, Tych słuchać, nawet sroższych rozkazów”. Antygona zaś, posłuszna sumieniu kolidującemu z nakazem Kreona, pogrzebała Polinika. Jej słowa: „Mój los – współkochać, nie współnienawidzić” – to wyraz bliskiej nam filozofii życia osobistego i społecznego.
Decyzja współkochania, moralnie słuszna, oznacza wyjście ze strefy komfortu ku niezłomności i prawdzie. Święty Paweł w 2 Tm 4,7-8 pisze, że trwanie w takiej postawie rodzi rekompensatę w postaci dobrych owoców i zbawiennej życiowej puenty:
W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości,
który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego.
Co spowodowało, że Apostoł Narodów mógł w ten sposób podsumować życie? Z punktu widzenia teologicznego była to niewątpliwie łaska Boża, która zrodziła wiarę w Jezusa Chrystusa oraz wszystko to, co się z tym wiąże. Warto w powyższym cytacie wychwycić również świadomość celu, do którego zmierzał, połączoną z przekonaniem o słuszności ścieżek do niego prowadzących.
Wybór Antygony i słowa świętego Pawła dostarczają cennych wskazówek. Jedną z nich jest potrzeba eutopii (εὖ – „dobrze zrobione”, τόπος – miejsce) i zasad do niej wiodących. Mówiąc inaczej: życie toczy się sensownie, jeśli nie dryfujemy bezwiednie, ale mamy świadomy, jasny, osiągalny i godziwy cel-ideał, do którego zmierzamy. Eutopijny styl myślenia, od zawsze obecny w naszej formacji, dziś warto świadomie odzyskiwać, zwłaszcza w sytuacjach dość powszechnej dewastacji, a nawet utraty sensu życia i przyszłości.
Eutopia osobista, rodzinna, wspólnotowa, społeczna, eklezjalna i związkowa – krzepi! Chociaż nie jest cudowną tabletką leczącą wszystkie bolączki, porządkuje i dynamizuje życie. Nadaje sens wyobrażeniom, narracjom, więziom, postawom i działaniom. Historia, także naszego narodu, NSZZ Solidarność, naszych środowisk, obfituje w przykłady osób i grup, które bieg ukończyły i wiary ustrzegły, ponieważ były świadome dobrego miejsca, do którego podążały. Nie zniechęcały ich systemowe prześladowania, pręgież opinii publicznej i stentorowych mediów. Od dążenia do celu nie powstrzymywała ich nawet osobista i środowiskowa grzeszność.
Eutopia nie bierze się znikąd. Wyrasta z osobistego i wspólnotowego rozeznania inspirowanego fides et ratio (święty Jan Paweł II). Podmiotowość, jedność i uczestnictwo wzmacniają skuteczność eutopii, w myśl zasady: to, co nas bezpośrednio dotyczy, nas angażuje!
Wybór Antygony i słowa świętego Pawła mówią także o potrzebie kryteriów, które w drodze do eutopii chronią przed egzystencjalnymi i ideologicznymi wabikami. W tradycji humanistycznej i chrześcijańskiej wypracowano wiele przydatnych zaleceń w tym względzie.
W ramach wygrzebywania z popielnika myśli, niesłusznie spalanych w tyglu ideologicznych sporów, przyjrzyjmy się propozycji papieża Franciszka. W adhortacji apostolskiej Evangelii gaudium (217-237) podaje on cztery zasady, które wspierają misję współkochania; są szczególnie przydatne w osiąganiu eutopii dobra i pokoju.
Pierwsza zasada: czas jest ważniejszy niż przestrzeń. Mówi ona o potrzebie pracowania na dalszą metę, posiadania dalekosiężnych celów na drodze do pełni osobistej i społecznej; ułatwia opanowanie dwubiegunowego napięcia pomiędzy potrzebą chwili a otwarciem na przyszłość; chroni przed obsesją natychmiastowych efektów w postaci zdobywania fizycznych i wirtualnych terytoriów, przed szaleństwem „zagarnięcia wszystkich przestrzeni władzy i by się samemu potwierdzić”.
Druga zasada: jedność jest ważniejsza niż konflikt. Konflikty są ważne, przypomina Papież, nie można ich ignorować lub unikać. Jednakże są w nich pułapki, w które łatwo wpaść. Jeśli pozostają nierozwiązane i podsycane, w myśl zasady divide et impera, prowadzą do utraty perspektywy, zawężenia i fragmentaryzacji rzeczywistości. Powodują utratę poczucia jedności otoczenia i wiele innych problemów osobistych i społecznych. Odtrutką na takie zjawiska jest budowanie jedności pośród różnic, wznoszenie się ponad powierzchnię konfliktu i dostrzeganie godności innych, tworzenie nowego stylu życia. Trudno budować „prawdziwy pokój społeczny ze złamanymi sercami, które rozpadły się na tysiąc kawałków”.
Trzecia zasada: rzeczywistość jest ważniejsza od idei. „Są politycy – a także przywódcy religijni – którzy pytają, dlaczego lud ich nie rozumie i nie idzie za nimi, skoro ich propozycje są tak logiczne i jasne. (…) Prawdopodobnie dzieje się tak dlatego, że usadowili się w królestwie czystych idei i sprowadzili politykę lub wiarę do retoryki. Inni zapomnieli o prostocie i ściągnęli z zewnątrz obcą i niezrozumiałą dla ludzi racjonalność” pisze Franciszek. Myślenie i działanie tylko w sferze idei, w oderwaniu od rzeczywistości, sprawia, że padamy ofiarą „angelicznych puryzmów, totalitaryzmów relatywizacji, deklaratystycznych nominalizmów [dyktatury relatywizmów], projektów bardziej formalnych niż realnych, antyhistorycznych fundamentalizmów, intelektualizmów pozbawionych mądrości”. Rzeczywistość istnieje, ideę tworzy się w wyniku rozpoznania rzeczywistości. Stąd potrzebny jest stały dialog pomiędzy nimi, inaczej popadamy w odrealnione idealizmy i nominalizmy, zagrażające dobru wspólnemu i pokojowi społecznemu.
Czwarta zasada: całość jest ważniejsza niż część. Mówi ona o tym, że „nie należy być zbytnio obsesyjnym na punkcie spraw ograniczonych i szczegółowych. (…) Trzeba zawsze poszerzać spojrzenie, by rozpoznać większe dobro, przynoszące korzyści wszystkim”. Zdaniem Papieża niekorzystne jest binarne i wykluczające podejście globalizujące i partykularne. Abstrakcyjne i uniwersalistyczne podejście do życia jest podobne do konformistycznych pasażerów ostatniego wagonu:
„z otwartymi ustami i zaprogramowanymi oklaskami podziwiający fajerwerki świata należącego do innych”. Zaś postawa biorąca stronę wyłącznie regionalności powoduje, że stajemy się „folklorystycznym muzeum lokalnych pustelników skazanych na powtarzanie wciąż tego samego, niezdolnych do reagowania na to, co odrębne, oraz do podziwiania piękna, jakie Bóg roztacza poza ich granicami”. Aby nie popaść w skrajności, należy uwzględniać spojrzenie cząstkowe i całościowe, pamiętając, że całość jest „czymś więcej niż część i czymś więcej niż ich prosta suma”.
***
Raczej nikt z nas nie chce się stać uczestnikiem obcych i niekorzystnych projektów, janczarem lub dworakiem, nawet jeśli przylepi się nam etykietkę warchoła i grzesznika (J. Kaczmarek). I wcale nie jest to „Ułańska fantazja, co rusza z kopyta i na oślep rwie” (W. Młynarski), pozbawiona rozumu chojracka przekorność i pyszna grzeszność. To zmaganie o sensowne istnienie, o udział w dobrych zawodach!
Życzmy sobie spełnienia słów świętego Pawła w naszym życiu. Reaktywujmy dobre marzenia-eutopie, które w drodze po wieniec sprawiedliwości wzmocnią życie osobiste, rodzinne, społeczne, związkowe i wspólnoty religijnej!
o. Andrzej Pietrzak SVD