W 2020 roku obchodziliśmy jubileusz 40-lecia NSZZ Solidarność. Od początku funkcjonowania Związku, Solidarność Akademii Górniczo – Hutniczej w Krakowie działa aktywnie zarówno na poziomie uczelnianym, jak i ogólnopolskim. Pani doświadczenie i działalność związkowa również o tym świadczą. Przez 12 lat, od 2006 roku do 2018 roku, pełniała Pani funkcję przewodniczącej Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność w AGH. Od wielu lat zajmuje się Pani także działalnością związkową w Krajowej Sekcji Nauki. Jak opisałaby Pani te cztery minione dekady działalności NSZZ Solidarność na AGH?

NSZZ „Solidarność” powstał w 1980r., gdy nasza Alama Mater miała już ponad 60 lat.

Związek zawodowy „Solidarność” pracowników Akademii Górniczo-Hutniczej został zarejestrowany już w październiku 1980 r., pod numerem rejestracyjnym 471, a nasza organizacja, licząca około 4200 członków (na 4600 pracowników ogółem), była trzecią co do liczebności w Regionie Małopolska.

W prawie czterdziestoletnim okresie istnienia „Solidarności” były różne fazy. Pierwsza to ta najważniejsza od 1980 do wprowadzenia stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku, kiedy związek powstawał, rozwijał się i pełnił funkcję nie tylko społeczną, ale również społeczno-polityczną. Okres ten jest nazywany okresem festiwalu solidarności.  Musimy pamiętać, że „Solidarność” to był wielki, prawie 10‑milionowy ruch społeczny, który zmienił nie tylko Polskę, ale także Europę, a także i świat. W tym czasie, w działaniach „Solidarności” widać było połączenie spontaniczności z rozwagą i energią. Wielką rolę odgrywało wzajemne zaufanie i wiara w możliwość wprowadzenia zmian na lepsze. Każdy wkładał w swoją pracę na rzecz lepszego jutra dużo serca. Widoczne było wielkie zaangażowanie, ale i pragmatyzm, a także wielka zdolność do samoorganizacji. Solidarność dążyła do wszelkich zmian w Polsce, ale także w każdym prawie zakładzie pracy, drogą pokojową, chociaż w istocie była to rewolucja! Ostatecznie, zmiana ustroju jaka się dokonała w 1989 r.  w wyniku działań „Solidarności” odbyła się drogą pokojową, chociaż były też ofiary.

W tym pierwszym okresie działalności „Solidarność” nie była zwykłym związkiem zawodowym.

Działania podejmowane przez „Solidarność” w AGH w latach 1980-1981 wyraźnie wskazywały, że nowopowstały związek nie zamierza ograniczać się do tylko i wyłącznie do spraw związkowych. Skala problemów nurtujących środowisko uczelniane była olbrzymia. Podczas zebrań pracowniczych we wrześniu 1980 r. zgłoszono bowiem ok. 500 postulatów. Ich wdrożeniem zajmowała się specjalna komisja senacka. Stosunkowo dużo czasu poświęcano na działania interwencyjne. Jednym z pierwszych było żądanie wysunięte pod adresem rektora prof. Romana Neya domagające się uregulowania spraw kadrowych dwóch pracowników: Roberta Kaczmarka i dr Michała Sicińskiego. W pierwszym przypadku chodziło o zapewnienie warunków do pracy naukowej. Sprawa dr Sicińskiego miała podtekst polityczny z uwagi na jego działalność opozycyjną.  Ostatecznie został on przywrócony do pracy w grudniu 1980 r.

W dniach  20 – 21 grudnia 1980 r., odbył się pierwszy Walny Zjazd Delegatów  NSZZ „Solidarność” AGH podczas którego wybrano pierwsze władze Związku.

Od samego początku związek „Solidarność” przywiązywał dużą wagę do przywrócenia uczelni autonomii i samorządności. Popierano ideę społecznego projektu ustawy o szkolnictwie wyższym, a także w ramach tych działań przystąpiono do realizacji postulatów we własnej uczelni. Naczelną ideą przyświecającą „Solidarności” było dążenie do wprowadzenia w życie zasady obieralności władz uczelni na różnych szczeblach organizacyjnych. Dla związku sprawą kluczową był wybór nowego składu Senatu i władz rektorskich.

Opracowana przez związek Ordynacja wyborcza zakładała demokratyczny wybór Kolegium Elektorskiego, które miało dokonać wyboru władz rektorskich. Wyłonione w ten sposób kolegium wybrało rektorem AGH prof. A. Kleczkowskiego.

Nowo wybrany w 1981 roku Senat w większości składał się z członków i sympatyków „Solidarności”. Podobna sytuacja miała miejsce w radach wydziałów. Członkowie „Solidarności” weszli również w skład komisji senackich i rektorskich. W ten sposób związek uzyskał znaczny wpływ na funkcjonowanie uczelni. Stan ten utrzymał się także w latach następnych po wprowadzeniu stanu wojennego. Skutkiem poparcia dla „Solidarności” był spadek znaczenia partii w uczelni. Po 1981 roku żaden rektor nie należał do partii, większość dziekanów i prodziekanów była bezpartyjna. Podobna sytuacja miała miejsce w radach wydziału i w Senacie, gdzie tylko 17 senatorów (na 68) było członkami partii.

Podejmowano też liczne starania celem uporządkowania spraw socjalnych, jak przydział wczasów, mieszkań zakładowych, funkcjonowania stołówki pracowniczej.

Wiele różnych inicjatyw dających podstawy pod autonomię uczelni w Polsce, zrodziło się w AGH. Przeglądając archiwalne protokoły z posiedzeń Senatu AGH np. z dnia 20 lutego 1981 r. znajdujemy punkt programu związany z dyskusją na temat autonomii szkoły wyższej, wyborów władz uczelni różnych szczebli. Wiodącą rolę odegrali w tej dyskusji przedstawiciele „Solidarności”: Robert Kaczmarek oraz Tadeusz Syryjczyk. Dyskusja dotyczyła reprezentacji rożnych grup pracowniczych oraz studentów w składzie ciał kolegialnych; Senacie i Radach Wydziału. Senat AGH na wniosek „Solidarności” zaakceptował, wcześniej niż postanowiła o tym ustawa, włączenie do składu ciał kolegialnych przedstawicieli nie tylko wszystkich grup pracowniczych, ale również  przedstawicieli związków zawodowych i studentów.

Pamiętać należy, że w tym pierwszym okresie działalności „Solidarność” brała udział we wszelkich przemianach politycznych i społecznych jakie odbywały się w kraju i w naszych małych Ojczyznach – zakładach pracy, czyli również w naszych uczelniach.

Należy też przypomnieć, że w AGH, z inicjatywy Przewodniczącego KZ „Solidarność” Roberta Kaczmarka, ale też w innych uczelniach zaczęto dyskutować o powołaniu sekcji branżowej w strukturach „Solidarności”, która byłaby reprezentantem pracowników uczelni, instytutów naukowych i badawczych na szczeblu krajowym. Mam tu na myśli powołanie Ogólnopolskiego Komitetu Porozumiewawczego Nauki, który z czasem przekształcił się w obecną Krajową Sekcję Nauki.

Drugi okres w działalności „Solidarności” to czas po wprowadzeniu stanu wojennego. Jeśli chodzi o moją uczelnię, to przypominam, że  byliśmy jedną z dwóch uczelni w kraju, które podjęły strajk okupacyjny po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku. Strajk okupacyjny w AGH trwał od 14 do 16 grudnia 1981 r. i został brutalnie zlikwidowany przez siły ZOMO i Służbę Bezpieczeństwa, a kilku pracowników internowano. Już następnego dnia rozpoczęła się tajna działalność naszego związku. Powstała Tajna Komisja NSZZ „Solidarność” w AGH, która prowadziła głownie działalność pomocową dla rodzin internowanych oraz więzionych członków związku. Podkreślić też należy w tym czasie duże zaangażowanie członków „Solidarności” AGH w kolportaż oraz druk prasy drugiego obiegu. W tym czasie nielegalnej, podziemnej działalności udało się podtrzymać w uczelni struktury powstałe w 1980 r. Po obradach okrągłego stołu, czyli na początku 1988 roku zaczęliśmy powoli przystępować do wznowienia oficjalnej działalności „Solidarności”.  Już w czerwcu 1988 roku powstał Komitet Założycielski, a przewodniczącym został prof. Zygmunt Kolenda.

Czas od 1989 roku, to czas, w którym powoli ewoluował charakter działania związku ze społeczno-politycznego do typowo społecznego, związkowego.

Osobiście uważam nadal, że jesteśmy tą samą, jedną Solidarnością, tylko działająca i dostosowującą się do różnych warunków społeczno – politycznych i gospodarczych. Dzisiaj trudniej jest działać w „Solidarności”, ponieważ staramy się być apolityczni, staramy się interesować głównie sprawami pracowniczymi i społecznymi. Nie wyobrażam sobie jednak sytuacji, by można było w swoich działaniach zupełnie odciąć się od polityki.

Przywołując przesłanie Sierpnia’80, że „ludzka solidarność, przyjaźń i współdziałanie są najważniejsze: tak w życiu jednostek, jak i całych społeczeństw i narodów”, jestem przekonana, że w roku 1980 najważniejsze było poczucie wspólnoty i zwycięstwo jedności. To przesłanie „Solidarność” AGH stara się podtrzymywać do dzisiaj.

Staramy się być związkiem stricte zawodowym, zajmować się sprawami pracowniczymi zarówno sfery lokalnej, jak również ogólnopolskiej, ale w naszej branży – szkolnictwie wyższym i nauce. Tu pojawia się nowy element związku, który pojawił się po 1989 roku, jakim jest ubranżowienie. Nie tylko Solidarność działa dzisiaj branżowo, bo drugi związek, który działa na terenie uczelni, Związek Nauczycielstwa Polskiego, też jest związkiem branżowym, zajmującym się problemami pracowników uczelni wyższych.

 

W Solidarności pełniła Pani wiele funkcji. Jaka jest historia Pani działalności związkowej?

W 1980 roku, kiedy „Solidarność” powstała, byłam zwykłym, szarym członkiem, ale zawsze aktywnie uczestniczyłam w wszelkich działaniach związku, a szczególnie w Instytucie Elektroniki, gdzie byłam zatrudniona na stanowisku naukowo-dydaktycznym. Tak było również w okresie działalności po wprowadzeniu stanu wojennego, o czym zresztą świadczą różne represje, które mnie dotykały oraz materiały, które są też w zbiorach Instytutu Pamięci Narodowej. Po reaktywacji związku w 1989 roku, kontynuowałam tę działalność, byłam nadal aktywnym członkiem „Solidarności”, ale stopniowo zaczęłam obejmować funkcje w związku. Najpierw zostałam przewodniczącą Koła w Katedrze Elektroniki, bo Instytut przyjął nazwę Katedra Elektroniki, następnie zostałam przewodniczącą Komisji Wydziałowej Wydziału Elektrotechniki Automatyki Informatyki i Elektroniki, a od 2006 do 2018 r. byłam przewodniczącą Komisji Zakładowej, obecnie jestem wiceprzewodniczącą do końca kadencji, która kończy się w 2023 r. Jestem również trzecią kadencję zastępcą przewodniczącego Krajowej Sekcji Nauki. Przeszłam więc wszystkie szczeble działalności związkowej.

Byłam i nadal jestem delegatem na Walny Zjazd „Solidarności” Regionu Małopolskiego oraz delegatem na Zjazd Krajowej Sekcji Nauki.

 

Co wpłynęło na Pani decyzję o wstąpieniu do Solidarności?

W 1980 roku głównym powodem była walka z systemem komunistycznym oraz z niesprawiedliwością społeczną i z brakiem wolności słowa w mediach. Poza tym lubię pomagać ludziom i jakoś mi to wychodzi. Lubię robić „coś” dla dobra wspólnego, pewnej społeczności. Nie wiem czym to jest spowodowane. Ta pomoc drugim jest w tej chwili najważniejszym aspektem. Istotna jest również reprezentacja interesów pracowników szkolnictwa wyższego i troska o dobro ogólne, co widać było w pracach nad różnymi wersjami ustawy o szkolnictwie wyższym i nauce (2003, 2005, 2011, 2015, 2018) oraz w pracach nad dokumentami prawa uczelnianego, lokalnego (np. Statut AGH, Regulamin pracy, Regulamin wynagradzania). Uczestniczyłam też w pracach nad przygotowaniem Strategii Rozwoju Szkolnictwa Wyższego (2010 r.), gdzie reprezentowałam „Solidarność”. Byłam członkiem rady, która nazywała się Forum Ekspertów. Nie jestem do końca przekonana, czy jestem ekspertem, natomiast na pewno mam już wiedzę i doświadczenie, żeby nas reprezentować w takich gremiach.

 

Wspomniała Pani o podziemnej działalności Związku na terenie AGH.  Na czym ona polegała?

Przede wszystkim ta działalność zaczęła się od pomocy rodzinom internowanym. Jako grupa osób z Instytutu Elektroniki zajmowaliśmy się rodzinami, a szczególnie jedną rodziną, której ojciec został internowany. Była to rodzina Pana Aleksandra Staszczaka, Przewodniczącego Solidarności w MPK Kraków. Zajmowaliśmy się także propagowaniem różnych informacji o tym, że działają struktury Solidarności i przekazywaliśmy sobie różne ważne wtedy informacje, uczestniczyłam w drukowaniu prasy podziemnej i jej  rozkolportowaniu, brałam udział w różnych manifestacjach. Czuło się bardzo silne związki między ludźmi, którzy ze sobą współpracowali. Oczywiście byliśmy uczuleni na niepotrzebne osoby, które mogłyby się znaleźć w towarzystwie, ale staraliśmy się pracować w takim gronie ludzi, których znaliśmy. To była bardzo ważna działalność, bo tam się kształtował nasz pogląd na zmiany w Polsce i tam też przygotowywaliśmy się do tych zmian, które nastąpiły w roku 1989.

 

Ryzyko związane z taką działalnością było bardzo duże, a mimo to wiele osób je podejmowało. Jak opisałaby Pani te osoby?

Nikt nie myślał wtedy o własnych interesach i czerpaniu korzyści. Po prostu generalnie społecznicy, spontaniczni ludzie, którzy byli na każde zawołanie, a czynnik materialny nie odgrywał żadnej roli. Nie było tej pogoni jaka jest teraz za poprawą bytu materialnego. To nam w tej chwili zajmuje dużo czasu, bo ludzie pracują dodatkowo, na więcej niż jednym etacie. Jak powiedziałam na początku, charakteryzowała nas wielka wzajemna życzliwość, wzajemne zaufanie, oddanie sprawie, po prostu solidarność. Był to okres takiego bardzo spontanicznego i bezinteresownego zaangażowania w podtrzymanie ruchu solidarnościowego.

 

Co zmieniło się w Solidarności po zmianach ustrojowych w Polsce?

Na pewno się nie zmieniło to, że Solidarność walczy o sprawiedliwość społeczną, chroni praw, godności i interesów pracowników. Zmienił się tylko odnośnik, bo wtedy działo się to w systemie komunistycznym i system jako taki był tym odnośnikiem, a teraz mamy system demokratyczny i odnośnikiem jest pracodawca, ale nadal ta sama aktywność jest potrzebna. Związki Zawodowe na całym świecie są potrzebne, bo muszą utrzymywać równowagę społeczną. Nie wyobrażam sobie, żeby nie było Związków Zawodowych, bo one często znają lepiej różne sprawy, dyscyplinują, są organami kontrolnymi dla pracodawców. Nie rozumiem, dlaczego młodzi ludzie nie są zainteresowani przynależnością do związków zawodowych.

 

Co uważa Pani za największy sukces Solidarności?

Największym sukcesem Solidarności w ogóle, było doprowadzenie do przemian społeczno-politycznych w 1980 roku, a później po roku 1989 r. To był sukces milionów Polaków. Natomiast w odniesieniu do naszej uczelnianej organizacji i mojej pracy związkowej do chwili obecnej, to ona wiąże się z tym, że uczestniczymy aktywnie w ciałach kolegialnych istniejących na uczelni, staramy się prowadzić dialog w sprawach  uzgodnienia z Władzami sprawiedliwe zasad podziału środków finansowych na wzrost wynagrodzeń pracowników uczelni, uzgadniamy regulaminy: pracy i wynagradzania, uczestniczymy w opracowaniu kryteriów oceny pracowników, a także wspólnie jesteśmy współgospodarzami funduszu socjalnego. Każde kolejne pozytywne załatwienie sprawy cieszy, choć oczywiście zdarzają się też negatywne, przegrane sprawy. Wielu rzeczy nie da się załatwić jednoznacznie.

 

Jak wyglądały relacje Solidarności z władzami uczelni przez 40 lat działalności Związku na AGH?

Trudno mi powiedzieć na przestrzeni 40 lat, natomiast mogę powiedzieć, jak się przedstawiały w latach 2006 do 2018, kiedy bezpośrednio reprezentowałam Związek w kontaktach z władzami. W tym okresie były one bardzo poprawne, bardzo otwarte. Oczywiście nie we wszystkich sprawach od razu się zgadzamy, ale zawsze staramy się prowadzi dyskusję na argumenty i zazwyczaj znajdujemy rozwiązanie dobre dla większości pracowników. Zawsze staramy się brać pod uwagę racje pracodawcy/przełożonego różnych szczebli, np. w sprawach dotyczących zwolnień pracowników. Zdarzały się przypadki zwalniania pracowników np. ze względów ekonomicznych, ale raczej staraliśmy się wtedy o przeniesienie danego pracownika na inne stanowisko, bądź do innej jednostki. Zaletą każdych kolejnych władz AGH jest to, że chcą z nami rozmawiać i sądzę, że widzą w nas partnerów, ale my do wszystkich rozmów solidnie przygotowujemy się merytorycznie. Wydaje mi się, że wielkim sukcesem jest to, że najczęściej uzyskujemy konsensus w rozmowach z Władzami uczelni i np. porozumienia płacowe, jakie dotychczas zawieraliśmy, były kompromisowe, ale zadowalające obie strony.

 

Jak Pani postrzega aktualne podejście pracowników uczelni do tematyki związkowej?

W tej chwili martwi mnie brak zainteresowania przynależnością młodych pracowników do związku zawodowego. Niektórzy sobie tak to wyobrażają, że Związek za nich wszystko załatwi, ale nie biorą chyba pod uwagę sytuacji, w której przestaniemy być Związkiem reprezentatywnym, czyli, gdy nasza liczebność spadnie poniżej 7%, a przecież nie załatwiamy spraw tylko dla członków Związku. U nas na uczelni, jeśli negocjujemy np. z władzami sprawy płacowe, to dotyczą one wszystkich pracowników i wszyscy odnoszą korzyści.

Martwi mnie niskie zainteresowanie pracowników przynależnością do związku zawodowego oraz brak mobilizacji wielu grup naszej społeczności akademickiej w ważnych dla niej sprawach, a przecież siła jest w liczebności. Razem możemy osiągnąć więcej, bo „Solidarność” to siła i nadzieja by było lepiej.

 

Jak opisałaby Pani Solidarność dzisiaj?

Solidarność dzisiaj to członkowie, których średnia wieku jest w granicach 55 – 60 lat, ale jednocześnie,  wielu z nich to ludzie z dużym doświadczeniem nie tylko związkowym, ale też społecznym i zawodowym. Z naszej „Solidarności” AGH wywodzi się dużo osób, które sprawowały i sprawują wiele ważnych funkcji na szczeblach rządowych, bądź samorządowych.  Ja mówię przede wszystkim o Solidarności u nas na uczelni, ale mam też doświadczenie w pracy związkowej w Krajowej Sekcji Nauki, czyli sekcji branżowej, w której reprezentujemy wszystkie uczelnie publiczne, część instytutów PAN oraz instytuty badawcze. Rola Związków się nie zmieniła, zmieniły się warunki działania, ustrój, warunki gospodarcze, ale problemy ludzkie pozostały. Może nie takie same, ale są i będą cały czas. Nie wyobrażam sobie, żeby nie było związku w jakimś zakładzie pracy. Należy podkreślić, że „Solidarność”, cały czas broni praw i godności pracownika, walczy o poprawę warunków pracy, w tym godne wynagrodzenie, nie tylko w naszej uczelni.

Nazwa Solidarność wydaje mi się trafnie wybrana i aktualna, bo zawsze potrzeba ludzkiej solidarności, żeby móc realizować podstawowe zadania społeczne związku i bronić praw, i godności pracowników.

Funkcja przewodniczącej „Solidarności” AGH była dla mnie wielkim obowiązkiem i wyróżnieniem, i w pewnym zakresie zmieniła moje życie. Na pewno nałożyła na mnie wiele pracy i trudnych obowiązków, bo nie jest to łatwa funkcja. Jednak zawsze byłam i jestem dumna z tego, że jestem członkiem „Solidarności”, w szczególności „Solidarności” w Akademii Górniczo-Hutniczej.

Dziękuję za rozmowę.

Małgorzata Kaczyńska


 

 

Maria Wanda Sapor (ur. 1952 w m. Opalenica). Pracownik naukowo-dydaktyczny Akademii Górniczo – Hutniczej w Krakowie w latach 1976 – 2018. Członek NSZZ „Solidarność”. Po wprowadzeniu stanu wojennego uczestniczka strajku okupacyjnego AGH w dniach 14 – 16 grudnia 1981 r. Włączyła się w działalność zakonspirowanych struktur NSZZ „Solidarność” oraz Konfederacji Polski Niepodległej. W jej ramach od grudnia 1981 r. do 1989 r. organizowała akcje pomocowe dla prześladowanych i więzionych za przekonania oraz ich rodzin. Zajmowała się również kolportażem wydawnictw drugiego obiegu na terenie AGH i Krakowa. Brała udział w szeregu demonstracji patriotycznych na terenie Krakowa w tym w kontrmanifestacji 1 maja 1983 r. na Rynku Głównym w Krakowie, będącej protestem przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego. Współorganizatorka przeprowadzonej w 1983 r. wśród pracowników naukowych i studentów Akademii Górniczo-Hutniczej akcji wystosowania do Sądu Najwyższego PRL listu otwartego w sprawie prześladowań osób działających w KPN i „Solidarności”. 13 lipca 1983 r. SB przeprowadziła rewizję w jej miejscu zamieszkania.

Zaangażowana w działalność NSZZ „Solidarność” w lokalnych i ogólnopolskich strukturach Związku. W latach 2006 – 2018 przewodnicząca Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność Akademii Górniczo – Hutniczej w Krakowie. Od 2010 roku pełni funkcję zastępcy przewodniczącego Krajowej Sekcji Nauki NSZZ „Solidarność.

W 2018 roku odznaczona Krzyżem Wolności i Solidarności przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudę za zasługi w działalności na rzecz niepodległości i suwerenności Polski oraz respektowania praw człowieka w PRL. Odznaczenie KWiS zostało nadane postanowieniem Prezydenta RP nr 460/2018). *

 

 


fot. Maria Sapor; Źródło: Archiwum IPN

* Do opracowania biogramu wykorzystano materiały archiwalne Instytutu Pamięci Narodowej.