W świecie ogarniętym walką z pandemią SARS-CoV-2 i COVID-2019,  w czasie naznaczonym strachem, bólem, cierpieniem i samotnością, międzyludzka solidarność codziennie nabiera nowego sensu i nowej wartości.

W przymusowej izolacji, pozbawieni pędu tempa życia do którego przywykliśmy, odkrywamy na nowo swoją ludzką naturę. Solidarność staje się jedynym skutecznym lekiem na to, co nas obecnie otacza i niejednokrotnie przytłacza.

 

„CZŁOWIEK NIE JEST SAM, ŻYJE Z DRUGIMI, PRZEZ DRUGICH, DLA DRUGICH. CAŁA LUDZKA EGZYSTENCJA MA WŁAŚCIWY SOBIE WYMIAR WSPÓLNOTOWY – I WYMIAR SPOŁECZNY.”

Jan Paweł II

Czas, którego doświadczamy obecnie jest czasem bardzo trudnym dla człowieka w ujęciu jednostkowym ale i globalnym. Pandemia niewątpliwie dotyka nie tylko sfery naszych emocji ale również materialnego porządku naszej dotychczasowej egzystencji.Dziś przypada 15 rocznica śmierci papieża Jana Pawła II. Dzień szczególny, który miał przebiegać w zupełnie innej atmosferze. Mieliśmy uczestniczyć w koncertach, konferencjach i wykładach. Przywykliśmy do pewnego organizacyjnego kanonu takich uroczystości.  Życie przedstawiło nam jednak zupełnie inny scenariusz przeżywania rocznicy śmierci Papieża. Mamy okazję nie tylko słuchać tego, co mówił do nas Jan Paweł II, ale jednocześnie przeżywać na nowo to, o czym mówił. Stawiać sobie pytania i wyciągać wnioski. Ten trudny czas, który również jest przed nami, wymaga od nas spojrzenia wstecz.

Jan Paweł II w trakcie swojego pontyfikatu wiele uwagi poświęcił Solidarności. Często o niej mówił, wskazywał kierunek jej rozwoju. Podkreślał jej historyczną rangę mówiąc „Solidarność” otworzyła bramy wolności…” i co zrozumiałe odnosił ją do świata ludzi pracy:
„Solidarność sprzeciwia się pojmowaniu społeczeństwa w kategoriach walki «przeciw», zaś stosunków społecznych w kategoriach bezkompromisowego przeciwstawiania klas. Solidarność, która swój początek i swoją siłę bierze z natury pracy ludzkiej, a więc z prymatu osoby ludzkiej nad rzeczami, będzie umiała tworzyć narzędzie dialogu i współpracy, pozwalające rozwiązywać sprzeczności bez dążenia do zniszczenia przeciwnika. Nie, twierdzenie, że można świat pracy uczynić światem sprawiedliwości nie jest utopią.” – Fragment wystąpienia Jana Pawła II podczas 68. konferencji Międzynarodowej Organizacji Pracy w Genewie, 15 VI 1982 r.

Jan Paweł II przede wszystkim jednak upominał się o solidarność rozumianą jako społeczną dbałość o wartość i godność człowieka.

 „JEDEN DRUGIEGO BRZEMIONA NOŚCIE” – TO ZWIĘZŁE ZDANIE APOSTOŁA JEST INSPIRACJĄ DLA MIĘDZYLUDZKIEJ I SPOŁECZNEJ SOLIDARNOŚCI.
SOLIDARNOŚĆ – TO ZNACZY: JEDEN I DRUGI, A SKORO BRZEMIĘ, TO BRZEMIĘ NIESIONE RAZEM, WE WSPÓLNOCIE.”

Wielu obecnie porównuje solidarność międzyludzką powstałą w trakcie pandemii koronawirusa, do tej, która narodziła się w sercach Polaków 40 lat temu. To co dziś się dzieje dotyka zarówno tych, którzy pamiętają historyczny zryw solidarności, jak również ludzi młodych, którzy w obecnej sytuacji samodzielnie mierzą się z wartością jaką jest solidarność z innymi.

W tym wyjątkowym dniu, niech jednym i drugim pomocne będą słowa Jana Pawła II kierowane z troską do nas wszytskich, również te zawarte w poniższych fragmentach Jego homilii.


Fragment przemówienia papieża Jana Pawła II do ludzi morza. Gdynia, 11 VI 1987 r.

Wezwanie mórz spotyka się z losami wszystkich ziem zamieszkanych. Nie tylko rozdziela te ziemie i utrzymuje w oddali, w odległości – ale także łączy. Tak. Morze mówi człowiekowi o potrzebie szukania się nawzajem. O potrzebie spotkania i współpracy.

O potrzebie solidarności. Międzyludzkiej i międzynarodowej. Jakże doniosły jest fakt, że to właśnie słowo „solidarność” zostało wypowiedziane tutaj, nad polskim morzem. Że zostało wypowiedziane w nowy sposób, który równocześnie potwierdza jego odwieczną treść.
Czyż przyszłość człowieka na całej ziemi, pośród wszystkich lądów i mórz nie przemawia za potrzebą tej właśnie treści? Czy świat – wielka i stale rosnąca rodzina ludzka – może trwać i rozwijać się wśród rosnących przeciwieństw Zachodu względem Wschodu? Północy względem Południa? A tak właśnie jest podzielony i zróżnicowany nasz współczesny świat.

Czy przyszłość, lepsza przyszłość, może wyrosnąć z narastania różnic i przeciwieństw na drodze wzajemnej walki? Walki systemu przeciw systemowi, narodu przeciw narodowi – wreszcie: człowieka przeciw człowiekowi!

W imię przyszłości człowieka i ludzkości trzeba było wypowiedzieć to słowo „solidarność”. Dziś płynie ono szeroką falą poprzez świat, który rozumie, że nie możemy żyć wedle zasady „wszyscy przeciw wszystkim”, ale tylko wedle zasady „wszyscy z wszystkimi”, „wszyscy dla wszystkich”.

To słowo zostało wypowiedziane tutaj, w nowy sposób i w nowym kontekście. I świat nie może o tym zapomnieć. To słowo jest Waszą chlubą, ludzie polskiego morza. Ludzie Gdańska i Gdyni, Trójmiasta, którzy żywo macie w pamięci wydarzenia lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Nie możemy w świecie współczesnym iść dalej naprzód, popędzani imperatywem zawrotnych zbrojeń, bo to oznacza perspektywę wojen i samozniszczenia. Właśnie: nie tylko wzajemnego zniszczenia. Zbiorowego samozniszczenia.

I nie możemy iść dalej naprzód – nie może być mowy o żadnym postępie, jeżeli w imię społecznej solidarności nie będą respektowane do końca prawa każdego człowieka. Jeżeli nie znajdzie się w życiu społecznym dość przestrzeni dla jego talentów i inicjatywy. A nade wszystko dla jego pracy.
Tu, nad brzegiem Bałtyku, wypowiadam więc i ja to słowo, tę nazwę „solidarność”, ponieważ należy ono do stałego przesłania społecznej nauki Kościoła. W tym duchu przemawiali ojcowie i teologowie. Stąd się zrodziły encykliki społeczne ostatniego stulecia, a w czasach ostatnich nauczanie Soboru oraz obu współczesnych papieży, Jana i Pawła, między innymi również Janowa Encyklika o pokoju Pacem in terris.

Solidarność musi iść przed walką. Wówczas ludzkość może przetrwać. I może przetrwać i rozwijać się każdy naród w wielkiej ludzkiej rodzinie. Bo co to znaczy solidarność? Solidarność to znaczy sposób bytowania w wielości ludzkiej, na przykład narodu, w jedności, w uszanowaniu wszystkich różnic, wszystkich odmienności, jakie pomiędzy ludźmi zachodzą, a więc jedność w wielości, a więc pluralizm, to wszystko mieści się w pojęciu solidarności. Sposób bytowania ludzkiej wielości, mniejszej lub większej, całej ludzkości poszczególnego narodu bytowania w jedności godnej człowieka.

Powiedziałem: solidarność musi iść przed walką. Dopowiem: solidarność również wyzwala walkę. Ale nie jest to nigdy walka przeciw drugiemu. Walka, która traktuje człowieka jako wroga i nieprzyjaciela – i dąży do jego zniszczenia. Jest to walka o człowieka, o jego prawa, o jego prawdziwy postęp: walka o dojrzalszy kształt życia ludzkiego. Wtedy bowiem to życie ludzkie na ziemi staje się „bardziej ludzkie”, kiedy rządzi się prawdą, wolnością, sprawiedliwością i miłością.

Kiedy przed rokiem byłem w Indiach, podszedł do mnie niespodziewanie wnuk wielkiego Mahatmy Gandhiego i powiedział mi: „Dziękujemy ci za twoją Ojczyznę, za Polskę”. Dlaczego tak powiedział wnuk niestrudzonego obrońcy praw człowieka i niepodległości swojego olbrzymiego narodu? Nie pytałem o wyjaśnienie, nie zdążyłem nawet, w tłumie. Jednakże czuję potrzebę podzielenia się tymi słowami z wszystkimi w Polsce – one są do nas wszystkich powiedziane – a zwłaszcza z Wami, ludźmi morza, bo Wy chyba najlepiej znacie drogę do Indii.

Przybywając tutaj, nad morze, do Gdyni i Gdańska, miałem głęboką powinność powiedzenia tego wszystkiego, przeprowadzenia tej podstawowej analizy. Myślę, że nawet gdyby ten papież, który przybył do Was, nie był Polakiem, też musiałby to uczynić. To tak ważne zagadnienie.


Fragment homilii wygłoszonej przez Jana Pawła II podczas Mszy świętej dla świata pracy. Gdańsk, 12 VI 1987 r.

Przejdźmy jeszcze do drugiego czytania dzisiejszej liturgii. „Jeden drugiego brzemiona noście” – pisze św. Paweł do Galatów (6,2), a słowa te mają wielką nośność. „Jeden… drugiego”. Człowiek nie jest sam, żyje z drugimi, przez drugich, dla drugich. Cała ludzka egzystencja ma właściwy sobie wymiar wspólnotowy – i wymiar społeczny.

Ten wymiar nie może oznaczać redukcji osoby ludzkiej, jej talentów, jej możliwości, jej zadań. Właśnie z punktu widzenia wspólnoty społecznej musi być dość przestrzeni dla każdego. Jednym z ważnych zadań państwa jest stwarzanie tej przestrzeni, tak aby każdy mógł przez pracę rozwinąć siebie, swoją osobowość i swoje powołanie. Ten osobowy rozwój, ta przestrzeń osoby w życiu społecznym jest równocześnie warunkiem dobra wspólnego.

Jeśli człowiekowi odbiera się te możliwości, jeśli organizacja życia zbiorowego zakłada zbyt ciasne ramy dla ludzkich możliwości i ludzkich inicjatyw – nawet gdyby to następowało w imię jakiejś motywacji „społecznej” – jest, niestety, przeciw społeczeństwu. Przeciw jego dobru – przeciw dobru wspólnemu.

„Jeden drugiego brzemiona noście” – to zwięzłe zdanie Apostoła jest inspiracją dla międzyludzkiej i społecznej solidarności. Solidarność – to znaczy: jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Jedni – przeciw drugim. I nigdy „brzemię” dźwigane przez człowieka samotnie. Bez pomocy drugich. Nie może być walka silniejsza nad solidarność. [Właśnie chcę o tym mówić, więc pozwólcie wypowiedzieć się papieżowi, skoro chce mówić o Was, a także w pewnym sensie za Was.] Nie może być program walki ponad programem solidarności. Inaczej – rosną zbyt ciężkie brzemiona. I rozkład tych brzemion narasta w sposób nieproporcjonalny.

Gorzej jeszcze: gdy mówi się: naprzód „walka” – choćby w znaczeniu walki klas – to bardzo łatwo – drugi, czy drudzy pozostają na „polu społecznym” przede wszystkim jako wrogowie. Jako ci, których trzeba zwalczyć, których trzeba zniszczyć. Nie jako ci, z którymi trzeba szukać porozumienia – z którymi wspólnie trzeba obmyślać: jak „dźwigać brzemiona”. „Jeden drugiego brzemiona noście”.


Fragment z homilii wygłoszonej przez Jana Pawła II w Sopocie, 5 VI 1999 r.

Człowiek nigdy nie zazna szczęścia kosztem drugiego człowieka, niszcząc jego wolność, depcząc jego godność i hołdując egoizmowi. (…) Czy jest miejsce bardziej stosowne, gdzie by można o tym mówić, jak nie tu, w Gdańsku? W tym bowiem mieście przed dziewiętnastu laty narodziła się 'Solidarność’. Było to przełomowe wydarzenie w historii naszego Narodu i dziejach Europy.

„Solidarność” otworzyła bramy wolności w krajach zniewolonych systemem totalitarnym, zburzyła Mur Berliński i przyczyniła się do zjednoczenia Europy rozdzielonej od czasów II wojny światowej na dwa bloki. Nie wolno nam nigdy tego zatrzeć w pamięci.

To wydarzenie należy do naszego dziedzictwa narodowego. Słyszałem wtedy w Gdańsku od was: „nie ma wolności bez solidarności”. Dzisiaj wypada powiedzieć: „nie ma solidarności bez miłości”. Więcej, nie ma przyszłości człowieka i narodu bez miłości, bez tej miłości, która przebacza, choć nie zapomina, która jest wrażliwa na niedolę innych, która nie szuka swego, ale pragnie dobra dla drugich; tej miłości, która służy, zapomina o sobie i gotowa jest do wspaniałomyślnego dawania. Jesteśmy wezwani, drodzy bracia i siostry, do budowania przyszłości opartej na miłości Boga i bliźniego.


Małgorzata Kaczyńska

Komisja Komunikacji i Rozwoju Związku

Krajowa Sekcja Nauki NSZZ Solidarność