Na nowy wiek

Waldemar Bartosz

 

Wakacje i okres urlopowy sprzyjają lekturze. Odłożone i bieżące periodyki i grubsza lektura mogą być nareszcie skonsumowane. Sprzyjało to refleksjom. Tak na przykład – publicyści twierdzą, że wiek XIX zakończył się dopiero w 1914 roku, czyli w momencie rozpoczęcia I wojny światowej i początku rozpadu ówczesnych mocarstw. Te fakty pozwoliły na nowo, co nie znaczy, że zawsze dobrze, przemodelować świat. Tak się zaczął wiek XX. Ciśnie się więc pytanie następne – czy w tym sensie wiek XX już się zakończył? Zbyt krótka to perspektywa, aby formować odpowiedź na to pytanie. Istnieje jednak wiele przesłanek, na podstawie których można się pokusić o pierwsze hipotezy. Wydaje się, że są dwa takie fakty. Pierwszy z nich to formalny upadek europejskich totalitaryzmów, które cechowały wiek poprzedni. Problem jednak w tym, że jeden z nich – faszyzm upadł w 1945 roku, natomiast drugi – komunizm, dopiero na początku lat 90-tych. Jest jednak pewna okoliczność różnicująca omawiane okresy. Jest nią zjawisko terroryzmu. 11 września 2001 roku wydaje się być cezurą dzielącą czas. Co prawda terroryzm był obecny również wcześniej, nawet w wieku XIX. Był on jednak zjawiskiem marginalnym, nie angażującym całych organizmów państwowych. Terroryzm stał się obecnie ważną stroną dla całych bloków państwowych. Być może to zjawisko organizować będzie na nowo i inaczej porządek światowy.

A to, że stary XX-wieczny świat odchodzi już do historii, widać po symbolicznych faktach. Również kulturowych. W poprzednim wieku mówiono, że druk kształtuje świadomość warstw opiniotwórczych. Tołstyje żurnały były synonimem tego zjawiska. Nakłady renomowanych pism biły rekordy. Zjawisko to należy już do przeszłości. Wakacyjne lektury potwierdziły tę obserwację. Dla przykładu: nakład znaczącego pisma „Znak” w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku wynosił 15 tysięcy egzemplarzy, aktualny zaś 1200 sztuk. Stukrotny spadek nakładu pokazuje skalę problemu. Odszedł też ostatnio – człowiek symbol poprzedniego wieku – Stanisław Stomma. Ogarniał swą działalnością wypadki z lat I i II wojny światowej, niepodległej Polski, komunistycznej dyktatury i czasów „Solidarności”. Jako jedyny w Sejmie w 1976r. sprzeciwił się wprowadzeniu do Konstytucji PRL zapisu o przewodniej roli PZPR i sojuszu ze Związkiem Radzieckim. Bezkompromisowość, rozumienie służby publicznej były jedną z cech wielu środowisk minionego wieku. W tym sensie szkoda, że odchodzi.

Powrót do: Tygodnik Solidarność Świętokrzyska