Debata

Waldemar Bartosz

 

21 maja br. telewizja publiczna wyemitowała debatę dwóch byłych prezydentów. Oczekiwania widzów mogły być duże. Wszak do rozmowy przystąpił ostatni prezydent PRL – generał Wojciech Jaruzelski i pierwszy prezydent III Rzeczypospolitej Polskiej – Lech Wałęsa. Różnica biografii obu rozmówców, różna ich rola choćby podczas stanu wojennego, dawały asumpt do poważnego potraktowania owej debaty. Można było oczekiwać, iż panowie skrzyżują kopie walcząc o ocenę przeszłości i o warunki pojednania. Ostatnie wypowiedzi W. Jaruzelskiego podczas jego pobytu w Rosji mogły być kanwą rozmowy. Dość nieśmiało prowadząca dziennikarka próbowała sprowadzić rozmowę na te tory. Niestety, tak się nie stało. Dyktator stanu wojennego z miną pokerzysty odgrywał dobrego wujka zarówno w stosunku do Lecha Wałęsy jak też do całego społeczeństwa. Asem w rękawie była nie wydana jeszcze książka generała. To do niej odsyłał w momentach, kiedy brakowało mu argumentów.

Inna okoliczność jednak musi szczególnie bulwersować. Oto twórca stanu wojennego, skutkiem którego około stu Polaków straciło życie, pół miliona wyemigrowało a kraj na co najmniej kilka lat pogrążył się w beznadziei próbuje stać się arbitrem ówczesnych i aktualnych spraw polskich. On ma m.in. wydawać świadectwo moralności dla Lecha Wałęsy i szerzej – dla „Solidarności”. Noblista i jeden z nielicznych Polaków, identyfikowanych w całym świecie szuka w dyktatorze wiarygodności. Trudno tę sytuację porównywać do przywołanej w rozmowie Afryki Południowej. Tam po prostu rozliczono zło, które dyktatorzy spowodowali. Trudno też porównać dyktatora W. Jaruzelskiego do innego dyktatora A. Pinocheta. Ten drugi jest nadal sądzony i pozostaje w areszcie domowym, kiedy W. Jaruzelski korzysta z przywilejów, prezydenckiej emerytury i jest nadal osobą publiczną fetowaną za zgodą kancelarii prezydenckiej, choćby ostatnio w Rosji. Ma swoje, prosowieckie poglądy. To prawda. Nikt mu ich nie zabierze. Trudno jednak zrozumieć, iż przedstawia je poza granicami kraju, nie bacząc, iż są sprzeczne z polską racją stanu. Stoją one bowiem w sprzeczności z oficjalnymi enuncjacjami polskich władz jak również z dokumentami instytucji państwowych, jak choćby ze stosowną uchwałą Sejmu w sprawie stanu wojennego. Zazwyczaj też wszystkie wypowiedzi oficjalnych osób składających wizyty zagraniczne są uzgodnione z Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Nie jest jasne, czy kontrowersyjne wypowiedzi gen. W. Jaruzelskiego były uzgodnione z tym ministerstwem czy też były wypowiadane wbrew niemu. Jedna i druga sytuacja jest karygodna. Niesmak po debacie budzi też fakt, iż dzieje się to w roku jubileuszowym „Solidarności”. Po prostu nie można milczeć.

Powrót do strony: Tygodnik Solidarność Świętokrzyska