O tożsamości
Waldemar Bartosz
Zbliża się wielkimi krokami 25
rocznica powstania NSZZ "Solidarność". Dzisiaj już obserwujemy
poruszenie wśród polityków wywołane tą rocznicą. Ostatnio np.
na konwencji PO, na której Donald Tusk deklarował przystąpienie do rywalizacji
prezydenckiej, gromko zapewniał, iż partia ta jest dziedzicem „Solidarności”.
Od początku swego istnienia czyni tak również PiS.
Kontredans tańczy LPR, raz twierdząc, że jej program jest kontynuacją Sierpnia,
innym razem nazywając Lecha Wałęsę – szubrawcą.
Nawet Aleksander Kwaśniewski w trakcie uroczystości 3-majowych odwołał się do
idei „Solidarności”. Wydawałoby się więc, że jest się
z czego cieszyć. Pozornie jednak. Co bowiem łączy liberalny program PO z
etatystycznymi pomysłami PiS? Jaki jest wspólny
mianownik życiorysu Aleksandra Kwaśniewskiego z mentalnością ludzi LPR? Czy
„Solidarność” również ta z lat 1980-1981 była tak pojemna, aby pomieścić te
rozliczne postawy? Są to pytania o tożsamość „Solidarności”, o to co ją konstytuuje i jest niezbywalne. Owszem, pewne jest,
że NSZZ "Solidarność" od samego początku był związkiem wewnętrznie
zróżnicowanym. Mieścił w sobie postawy różne co prawda
lecz posiadały one wspólny mianownik. Lokowały się w nim poglądy
antykomunistyczne, prospołeczne i konserwatywne w sferze wartości. Nie od
rzeczy przypomnieć jest w tym kontekście włączenie do oficjalnych dokumentów I
Krajowego Zjazdu Delegatów papieskiej encykliki „Laborem
Exercens” oraz przyjęcie Posłania do Narodów Europy
Środkowo-Wschodniej. Jest to z pewnością ideowy fundament „Solidarności”.
Wspomnieć też trzeba o następnych latach historii Polski i naszego Związku.
Stan wojenny, pełne więzienia działaczy związkowych i ofiary śmiertelne wojny polsko-jaruzelskiej są również niewyrównanym
rachunkiem krzywd. Nie widać obecnie aby wśród
decydentów i wykonawców operacyjnych działań wobec „Solidarności” występowały
jakiekolwiek symptomy skruchy.
Trzeba również przypomnieć, że
"Solidarność" nie jest przecież zamierzchłą przeszłością. Związek,
choć w zmienionych warunkach funkcjonuje w oparciu właśnie o wspomniane
fundamenty. Brak odniesienia u polityków do bieżących problemów
z jakimi przychodzi borykać się „Solidarności” wskazuje na to, iż wielu
chciałoby pogrzebać Związek. I nie chodzi tu o malkontenctwo, ale o elementarną
uczciwość. Trudno bowiem budować życie społeczne na
ruchomych piaskach nie zaś na fundamentach. One są zdefiniowane
jeśli ktokolwiek chce powoływać się na podwaliny „Solidarności”.
Powrót do: Tygodnik Solidarność Świętokrzyska