Porozumienie
Waldemar Bartosz
Pontyfikat i odejście papieża Jana
Pawła II wyzwoliły wśród wielu ludzi, również Polaków wiele dobrych emocji i
postaw. Większość z nas było uczestnikami tych zdarzeń. Papieskie słowa „ale nam się wydarzyło” wypowiedziane w 2002r. odnieść
dziś można nie tylko do najnowszej historii politycznej Polski ale też do
relacji między rodakami. Jednym z istotnych objawów tych zmian był proces
pojednania. W rodzinach, między grupami społecznymi i indywidualnymi ludźmi.
Symbolem tak wyzwolonych postaw jest wyciągnięcie ręki przez rodziny
zamordowanych górników z Kopalni „Wujek” w stronę swoich oprawców. Jasno też
wyrazili oni warunki owego pojednania. Stwierdzili, że oczekują od
bezpośrednich i właściwych sprawców swojej tragedii słów ubolewania i
rzetelnego przeproszenia. W medialnym jazgocie jaki
towarzyszył gestom pojednania zapomniano jakby o warunkach na jakich następuje
rzetelne porozumienie. Nie może przecież być ono synonimem braku różnic np. między katem a ofiarą. Wielu z entuzjastów
„zasypywania” różnic powołuje się na nauczanie Ojca Świętego. Jest jasne, że
każdy papież głosi naukę Kościoła katolickiego. Ta jest w tej kwestii
jednoznaczna. Kościół nakazuje wybaczać, lecz stawia też wyraźne warunki. Są
nimi: wyznanie win, żal za nie, mocne postanowienie poprawy i wynagrodzenie
krzywd. Dopiero taka postawa winowajcy może skutkować dobrymi owocami
pojednania.
Niestety, na dobre postawy rodaków
nakłada się bieżąca polityka partyjna. Umizgi postkomunistów, którzy na tej
fali chcieliby uzyskać odpuszczenie win jest tutaj klasycznym przykładem.
Jasno było to widać w ich nadziejach
na zbiorową amnezję narodu. Licząc na to postulowali nawet przyspieszenie
terminu wyborów parlamentarnych w nadziei, iż fałszywy duch pojednania poprawi
notowania SLD. Sondaże pokazały jednak, że rachuby te są płonne. Wrócono więc do terminu jesiennego wyborów. Kolejny raz
okazuje się, iż tzw. zbiorowa mądrość mija się z koniunkturalnymi nadziejami
polityków.
Na tej samej fałszywej fali
pojednania część mediów nagłośniła sprawę obecności Aleksandra Kwaśniewskiego
na obchodach XXV-lecia powstania NSZZ
"Solidarność". Symboliczny uścisk dłoni Lecha Wałęsy i Aleksandra
Kwaśniewskiego miał być wystarczającym powodem tej obecności. Zapomniano przy
tym, że społeczeństwo demokratycznie zorganizowane jest nie na wzór Frontu
Jedności Narodu, lecz wokół pokojowego ścierania się poglądów i interesów. Glajszachtowanie różnic jedynie zaciemnia obraz. Służyć to
może jedynie synom ciemności.
Powrót do: Tygodnik Solidarność Świętokrzyska