Obywatelskie wykluczenie

Kazimierz Pasternak

 

Nie rozwiązane od szeregu lat problemy ludzi poszukujących pracy, dotkniętych biedą, chorobą jak również korupcja na szczytach władzy, bezkarność i poczucie niesprawiedliwości to tylko nieliczne powody nieangażowania się przeciętnego mieszkańca naszego kraju w działania społeczno-polityczne i gospodarcze stanowiące fundament siły i stabilności demokratycznego państwa. Im większe zaangażowanie mieszkańców w różnorakie wybory swoich przedstawicieli do dobrze pojętej władzy, świadomość swoich praw i obowiązków tym większa szansa na szybsze uporządkowanie problemów gminy, miasta, powiatu czy kraju. Ostatnie referenda organizowane przez lokalne społeczności wielu gmin i miast w kraju dla odwołania z zajmowanych stanowisk samorządowych skompromitowanych wójtów, burmistrzów czy prezydentów udowodniły, że jedynie nieliczna grupa mieszkańców interesuje się tym, co dzieje się na szczytach samorządowych władz, co w żaden sposób przy obowiązujących przepisach nie może wpłynąć na oczekiwane zmiany. Dla jednych skorumpowanych cwaniaków wybranych w demokratycznych wyborach jest sygnał, że można bezkarnie uprawiać prywatę na urzędzie, a dla tych którym nie obce są losy swojej gminy, miasta czy własnej ojczyzny jest dowodem na brak skutecznych mechanizmów usprawniających funkcjonowanie władzy, która przecież z założenia ma być służbą wobec swoich lokalnych i krajowych enklaw. W demokracji większość wygrywa. Jeśli przybywa ludzi obojętnych na swój przyszły los to wygrywają zawsze ci, którzy idą do urn wyborczych i głosują na nie zawsze sprawdzonych, uczciwych, skromnych, kompetentnych reprezentantów. Jeśli nawet pojawili się tacy na listach, to w przedbiegach wyborczych batalii nie mają szans, bo ich elektorat nie organizuje się w wybory, nie pomaga innym w zrozumieniu wagi wyborów i stawia na tych najlepszych, którzy jeśli już coś w kampanii wyborczej obiecali to najczęściej starają się to realizować i na co dzień o mieszkańcu gminy, o człowieku nie zapominać. Gniew na rzeczywistość i odsuwanie się od rozwiązywania bieżących, często dramatycznych, problemów na niewiele się zda. Można i nawet trzeba zrozumieć ból, rozżalenie a może i wściekłość setek tysięcy ludzi odrzuconych, pozbawionych pracy i szans na wychowanie swoich dzieci i godne utrzymanie rodziny. U progu III Rzeczpospolitej były programy, wizje i obietnice kraju przyjaznego człowiekowi. Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność” obchodzący w tym roku 25. rocznicę powstania od samego początku nawoływał i walczył o prospołeczne rozwiązania w gospodarce, polityce i szeroko pojętej opiece społecznej. Lansował pójście drogą gospodarki wolnorynkowej z przewagą rozwiązań prospołecznych, sprzyjających rozwiązywaniu problemów chociażby służby zdrowia, oświaty i wielu innych dziedzin, bez których wręcz niemożliwe staje się budowanie silnego gospodarczo państwa, w którym każdy obywatel, bez wyjątku, miałby swoje miejsce i szansę na życie odpowiadające standardom cywilizowanego państwa. Niestety, kolejne wybory, nieodpowiedzialna propaganda i nie rozliczona potężna rzesza aparatczyków poprzedniej epoki nie pozwoliły na realizację prospołecznych oczekiwań. Między innymi na skutek złośliwej propagandy ludzi spod znaku peerelowskiej rzeczywistości została przegrana batalia o powszechne uwłaszczenie obywateli. 22% obecnych mieszkańców przy urnach referendalnych nie było w stanie skutecznie zablokować już wówczas coraz bardziej rozpędzającej się prywatyzacyjnej, często złodziejsko prowadzonej prywaty, sprzyjającej jedynie określonemu biznesowi a nie społeczeństwu. Wystarczyło wtedy pójść do urn bez żadnego ryzyka, Niestety, tak się nie stało i skutki bardzo widoczne są dzisiaj. Podobnie było przy referendum konstytucyjnym i innych wyborach. Z tych błędów trzeba wyciągnąć wnioski. Potrzebna jest pomoc tysiącom mieszkańców naszej ojczyzny, potrzeba zaangażowania się na rzecz eliminowania wszelkich patologii i wybierania do wszelkich władz ludzi sprawdzonych. Jest to trudne zadanie ale nie beznadziejne. Człowiek upokorzony, wielokrotnie oszukany, pozbawiony pracy, często głodny ma prawo krytycznie oceniać tę rzeczywistość. To jednak nie wystarczy. Ludzie zagubieni i zmarginalizowani muszą systematycznie mimo rozżalenia wracać do społeczeństwa. Demokracja z rosnącą biedą i powiększającymi się szeregami obywateli wykluczonych szybko może przerodzić się w totalitaryzm. Tego nie chcemy.

Powrót do: Tygodnik Solidarność Świętokrzyska