Słabi – bo podzieleni

Kazimierz Pasternak

 

W roku „Solidarności” najwyższy czas zrozumieć i wyciągnąć wnioski z przyczyn pracowniczej słabości. Tylko pozornie wydaje się, że kilkunastu w skromnym wydaniu zakładowych związkowych obrońców jest w stanie skutecznie bronić pracowników przed codziennymi zagrożeniami i prawnymi patologiami.

Niezależny samorządny związek zawodowy może obecnie bez specjalnych przeszkód zarejestrować grupa pracowników licząca minimum dziesięć osób. Nie zawsze będzie związkiem reprezentatywnym, ale w zgodzie z ustawą działać może. Problem w tym, że taka działalność jest najczęściej dla pracowników wręcz szkodliwa, także i dla tych nieświadomych swych praw, którzy w porywie haseł inicjatywę o powołaniu w zakładzie kolejnego związku postanowili poprzeć. Kilka lat działalności niezależnych związków zawodowych aż nadto udowadnia, że skuteczność obrony praw pracowniczych wcale nie zależy od rosnącej liczby rozdrobnionych organizacji związkowych i ich najczęściej krzykliwych, rewolucyjnie do rzeczywistości nastawionych liderów, lecz wyłącznie od solidarnej współpracy, mądrości, uczciwości i pracowitości związkowych kadr umiejących negocjować, brać odpowiedzialność za podejmowane decyzje, odważnych dobrze zorganizowanych. Te warunki jeśli są spełnione to również kilka działających zakładowych organizacji związkowych może uzyskiwać spodziewane rezultaty, nawet w przypadku powstających konfliktów, pod warunkiem, że zawsze najważniejsza będzie sprawa skutecznej obrony podstawowych praw i interesów pracowniczych nie tylko w wymiarze indywidualnym.

Masowe ograbianie pracowników z przysługujących im praw ma w Polsce miejsce od lat. Skala tego zjawiska przekroczyła już dawno granice przyzwoitości. Tego problemu nie rozwiążą za nas unijne dyrektywy czy inne mechanizmy funkcjonujące w Europie, jeśli tolerowana będzie patologiczna, bezkarna praktyka łamania praw pracowniczych. Trzeba pamiętać, że same przepisy chociażby były najlepsze nie rozwiążą problemu. Nasza polska rzeczywistość pracownicza jest tego dobrym przykładem. W naszym krajowym prawie pracy obowiązują już przepisy, które wprost wynikają z określonych dyrektyw. Również obowiązują inne nowoczesne propracownicze rozwiązania, łącznie z bezwzględnym obowiązkiem pracodawcy do wypłacenia wynagrodzenia pracownikowi w ustalonym terminie za wykonaną pracę. Górę nad tym prawem bierze ciągle rachunek ekonomiczny, modna, bezkarna machina wyzysku i brak prawnych konsekwencji z tytułu już nie incydentalnego a nagminnego łamania praw pracowniczych. Skala tych upokorzeń i antypracowniczej patologii byłaby zdecydowanie mniejsza, gdyby związki zawodowe nie podzielone i skłócone a solidarne i profesjonalne w działaniu stawały codziennie na wysokości zadania, troszczyły się o jakość regulaminowo – układowych zapisów i nieustannie udoskonalały wspólnie z pracodawcą warunki pracy i wzajemne relacje. Nie ma więc sensu oczekiwać na europejskie cuda. Nasze rozwiązania są często lepsze od tych w Europie istniejących. Trzeba je znać i po prostu w związkowym działaniu stosować. Problemem dla usprawnienia i wzmocnienia zakładowych organizacji związkowych mogą być prawne regulacje obligujące pracodawców do powoływania zakładowych rad pracowniczych. Nadgorliwi parlamentarzyści, a w szczególności rząd nie zwracając uwagi na rozwiązania obowiązujące w innych krajach próbuje wprowadzić ten obowiązek także i u tych pracodawców gdzie już działają związki zawodowe i gdzie system konsultacji, opiniowania i uzgadniania ma miejsce. Czemu ma zatem służyć kolejna instytucja pracownicza?

Pewnie wyłącznie osłabieniu związków zawodowych.

Powrót do: Tygodnik Solidarność Świętokrzyska