O
odpowiedzialności
Waldemar
Bartosz
Przez ostatnie tygodnie przetacza się w mediach festiwal
obietnic politycznych. Dzieje się tak pomimo okresu ogórkowego. Wniosek stąd
prosty – zbliżają się jakieś wybory. W tym przypadku, pewnie wybory
parlamentarne. Wszak prezydent głosi, że odbędą się one na wiosnę przyszłego
roku. Inni natomiast twierdzą, że na jesień. Wysuwanie ofert przedwyborczych
jest rzeczą normalną w takiej sytuacji. Pod jednym wszakże warunkiem, że
czynione są one w poczuciu odpowiedzialności. Każdy poważny polityk winien
bowiem mieć na względzie przede wszystkim dobro państwa, czyli brać
odpowiedzialność za skutki swej działalności jak również za składane
propozycje. Przyjrzyjmy się jednak jak to wygląda w praktyce. Niedawno weszła w
życie ustawa o swobodzie działalności gospodarczej, ograniczająca samowolę
administracji państwowej krępującej dotąd tę działalność. Pracodawcy jawnie
artykułowali swe zadowolenie z tego powodu. Radość nie trwała długo. Minister
finansów tuż po tym zapowiedział podwyższenie składki ZUS, czyli dodatkowe
obciążenie podmiotów gospodarczych. Gdyby tak się stało, skutek jest pewny –
firmy zaoszczędzą na zatrudnieniu i na płacach pracowników. Wzrost bezrobocia w
takiej sytuacji jest pewny. Również ostatnio partie opozycyjne ruszyły do
podobnego ataku. Prezes PSL – Janusz Wojciechowski sprzed ołtarza w Kałkowie
zapowiedział medialną akcję. Ma ona polegać na zbieraniu podpisów pod wnioskiem
o wycofanie polskich jednostek wojskowych z Iraku. Cel jest wiadomy. 70%
Polaków chce takiej decyzji, stąd starania, aby przejąć choćby część tego
elektoratu dla tonącego ugrupowania. Wedle zasady, że tonący brzytwy się
chwyta. Szef ludowców nie wspomina jednak, że obecny układ rządzący był możliwy
dzięki koalicji ludowców właśnie z postkomunistami. Nie wspomina, bo ten układ
przecież zdecydował o naszej obecności w Iraku. Inne ugrupowanie mieniące się
prawicowym zapowiada batalię o likwidację m.in. senatu. Nie wspomina przy tym,
że jest to odwieczny element programowy światowej lewicy, która zawsze wi
szędzie występowała przeciwko wyższej izbie parlamentu. Przecież sławetne
referendum TRZY RAZY TAK z 1946r. przeprowadzone było przez PPR pod takim
właśnie hasłem. Wówczas się udało. Senat wrócił do istnienia dopiero w 1989r.
Na dodatek, przy znanych już bublach prawnych będących efektem pośpiesznego
tworzenia prawa, można sobie wyobrazić jakość tego prawa tworzonego bez
kontroli niezależnej izby jaką jest senat. Przykłady można mnożyć. Każdy z nas
dostrzeże ich więcej śledząc prasę i oglądając telewizję. Wydaje się, że
wniosek z opisywanego zjawiska jest jasny – pytajmy polityków o ich
odpowiedzialność.
Powrót do: Tygodnik Solidarność Świętokrzyska