Szum
informacyjny
Waldemar
Bartosz
Wolne media są gwarancją demokracji. Wszyscy wspólnie to
przyznają. Szczególnie w ostatnich czasach, kiedy wykryły one wiele afer.
Sprawa Rywina i tzw. grupy trzymającej władzę jest tego klasycznym przykładem.
Media to nie tylko dziennikarze, ale też, a może przede wszystkim, ich
właściciele. Święte prawo własności tryumfuje. Trudno się dziwić, wszak przez
dziesięciolecia byliśmy tego pozbawieni. Tryumf jednak czasami jest zgubny.
Prowadzi często do braku odpowiedzialności. Działa wtedy zasada „bo nie ważne
czyje co je, to je ważne co je moje”. Prześmiewcza piosenka jak ulał pasuje do
obecnej rzeczywistości. W pogoni za sensacją, szczególnie taką, która odpowiada
właścicielowi gubi się proporcje i miarę spraw. Tym samym kiereszuje się
rzeczywistość. Marian Brandys w czasach PRL-u tamtą rzeczywistość nazwał
tytułem swej powieści nierzeczywistością. Dziś również, opierając się wyłącznie
na relacjach prasowych można odnieść takie wrażenie. Kapitalnym przykładem jest
sprawa muzułmańskiego immama z Poznania. Był gościem w naszym kraju. Prawa
gościa są znane, ale też obowiązki są ustalone. Nie przystoi gościowi
krytykować gospodarzy, a tym bardziej działać przeciwko nim. Gospodarz zawsze
może uwolnić się od niechcianego gościa. O tym mówi klasyka obyczajowa.
Gospodarz poprosił o opuszczenie gościny. Ma do tego prawo. Cóż na to media?
Okoliczność ta stałą się sensacją. Immam został gwiazdorem mediów. Wrażenie,
które mogło powstać było jednoznaczne. Państwo polskie krzywdzi cudzoziemca.
Nikt przy tym nie zwracał uwagi na fakt, iż obecność cudzoziemca w granicach
kraju jest przywilejem a nie prawem. Każde państwo ma prawo wyrazić zgodę na
jego obecność u siebie, ale też cofnąć tę zgodę. Tak też się stało. Larum jakie
zrobiono wokół tej sprawy przekraczało zdrowy rozsądek. Przekracza też zdrowy
rozsądek i koliduje z faktami epatowanie czytelników obietnicami kandydatów do
Parlamentu Europejskiego. Wszyscy oni albo prawie wszyscy deklarują, że idą tam
dla załatwienia spraw lokalnych. Tymczasem Parlament Europejski w zupełności
nie posiada takich uprawnień. Takie kompetencje ma Komisja Europejska, ale
przecież jest to inne ciało. W tym przypadku karmieni jesteśmy mirażami. W
efekcie zabiegi te mogą skończyć się zawodem. Żaden parlamentarzysta unijny nie
jest w stanie załatwić środków dla regionu ani przysporzyć inwestycji. Takie
przeświadczenie jednak jest konsekwentnie budowane. W tym przypadku być może
winna jest dziennikarska indolencja. Być może. Skutki jednak są te same. Tym
sposobem buduje się nierealistyczny obraz świata a przez to również fałszywe
oczekiwania. Są to przykłady pójścia pod prąd społeczeństwu obywatelskiemu. O
tym trzeba mówić głośno. Może ktoś usłyszy.
Powrót do:Tygodnik Solidarność Świętokrzyska