Nasze Monte Cassino

Kazimierz Pasternak

 

Nie pytali o własne korzyści. Szli z armią generała Andersa do niepodległej ojczyzny. Droga ich była niebezpieczna. Walcząc z wrogiem dotarli pod niemiecką fortecę Monte Cassino na ziemi włoskiej. Padły rozkazy zdobycia wzgórza. Podjęli nierówną, lecz zwycięską bitwę z Niemcami otwierając koalicyjnym wojskom drogę do Rzymu.

W maju tego roku obchodzimy sześćdziesiątą rocznicę tamtych dramatycznych wydarzeń, o których w okresie komunistycznego zniewolenia myśleć i mówić nie było wolno. Teraz można. Żyją bohaterowie tamtych dni. Im nie było dane wrócić przez lata do upragnionej, ukochanej ojczyzny, za którą walczyli i ginęli. Granice Polski zostały po wojnie dla nich zamknięte. Nie zaproszono ich do udziału w londyńskiej paradzie zwycięzców. Zmuszeni byli na własną rękę szukać miejsca do życia w innych krajach. Żyli, pracowali i tęsknili za wolną ojczyzną. Nieliczni doczekali tej chwili. Niektórzy wrócili na stałe po latach tułaczki do własnej ojczyzny. Są dumni z odzyskanej wolności. Byli obecni na włoskiej górze Monte Cassino w rocznicę majowej, zwycięskiej bitwy z hitlerowcami. Nie brakowało wspomnień, łez i wzruszeń. Przed oczyma na nowo wyrosły obrazy potworności tamtych dramatycznych wydarzeń. Oddali hołd swoim dowódcom i kolegom, którzy na zawsze zostali u boku benedyktyńskiego klasztoru rozpościerającego się ze szczytu Monte Cassino. Przez lata powstały legendy o bitwie. Jeszcze niedawno zakazana, dzisiaj głośno brzmiąca pieśń „Czerwone maki na Monte Cassino” przypomina o potwornościach tamtych dni, cynizmie politycznych wielkomocarstwowych potęg i bohaterstwie zapomnianego, odważnego, oszukanego polskiego żołnierza walczącego za wolność Waszą i Naszą. Dobrze, że próbujemy nadrobić historyczne braki, zrozumieć dramat losu żołnierza polskiego i ocenić z perspektywy wzgórza Monte Cassino cenę odzyskanej wolności i wkład Polaków w budowę Europy bez granic. Polski żołnierz służył Polsce i Europie wtedy i przed wiekami. Walczył, przelewał krew, oddawał życie. Czy musiał? Nie. Mógł zostać w domu, zdezerterować, poddać się wrogowi – jak to robili inni, którzy teraz szerzą zwykłe kłamstwa stawiając Polakom podłe zarzuty. W naszej historii i mentalności na trwałe wpisane są BÓG-HONOR-OJCZYZNA. Te wartości nie pozwalały zdezerterować. Ich zagrożenie zmuszało do walki. Niestety, powiększają się stale liczby współczesnych historycznych i politycznych krętaczy, którzy próbują tego nie rozumieć. Robią wszystko, aby z przelanej polskiej krwi na obcych frontach drwić i szydzić. Mówiąc w komfortowych telewizyjno-radiowych studiach o europejskich wartościach nie chcą słyszeć o Bogu, godności człowieka, męstwie pokoleń Polaków, dzięki którym uchowała się Europa. Zapominając o krwi polskiego robotnika oddającego życie za „Solidarność”, która na klęczkach wierna Kościołowi i Ojczyźnie potrafiła zburzyć europejskie podziały, obalić totalitaryzmy i stworzyć szansę godnego życia wszystkim mieszkańcom w europejskim domu bez granic. Początek drogi został zrobiony. Już trzecie pokolenie Polaków żyje bez wojny. To bardzo dużo. Najlepiej rozumieją to ci, którzy walczyli, cierpieli na wojennych frontach, w łagrach, więzieniach i obozach internowania. Nie byłoby to możliwe bez charyzmy naszego papieża i „Solidarności”. Teraz nastąpił trudny moment budowy sprawiedliwego, dobrze zorganizowanego i zasobnego domu ojczyźnianego w rodzinie europejskich narodów. Groźna stała się znieczulica na ludzkie nieszczęścia. Mimo to zadanie urządzenia zasobnego, sprawiedliwego domu trzeba wykonać. Jest to możliwe. Receptą na sukces jest solidarne, obywatelskie i aktywne społeczeństwo świadome swoich praw i wielkości.

  Powrót do:Tygodnik Solidarność Świętokrzyska