Imieniny Księdza Jerzego
Służył
odważnie człowiekowi i Ojczyźnie
Kazimierz
Pasternak
Nie bał się głosić prawdy. Piętnował zło, niesprawiedliwość
i przemoc. Stawał w obronie prostego człowieka. Był skromnym kapłanem w
żoliborskim sanktuarium. Kiedy po kraju rozlała się fala sierpniowych strajków
poproszono go o odprawienie niedzielnej mszy świętej dla hutników z byłej Huty
Warszawa. Nie odmówił. Mimo słabego zdrowia poszedł z eucharystią do
strajkujących hutników. Wcześniej nie znał środowiska wielkoprzemysłowego. Nie
wiedział jak kilkunastotysięczna załoga go przyjmie. Przecież w centralnych
partyjnych mediach i opinii społecznej przeważał pogląd o aprobacie ideałów
socjalizmu szczególnie przez wielkoprzemysłową klasę robotniczą. Nic z tych
rzeczy. Powitano Księdza Jerzego entuzjastycznie. Po raz pierwszy w dziejach
socjalistycznej rzeczywistości na fabrycznym placu Huty Warszawa stanął kapłan.
Postawiono ołtarz. Obok przygotowano konfesjonał. Były to długie godziny
powagi, pokory, wielkości ludzi tam pracujących, rozmodlenia i solidarności.
Ksiądz Jerzy widząc to zrozumiał, że w tamtych trudnych dniach musi zostać z
hutnikami. Został na złe i dobre. Nie opuścił ich w godzinach ciężkiej próby
stanu wojennego. Był na rozprawach gdzie skazywano hutników za rzekomo wrogą
działalność przeciw ustrojowi, w szpitalach, obozach internowania. Organizował
pomoc materialną i leczniczą rodzinom pozostającym bez opieki i środków do
życia. Jego skromne mieszkanie na żoliborskiej plebanii było otwarte dla
każdego. Ze swoimi dramatami, problemami zgłaszali się inni. Studenci, służba
zdrowia, pozbawieni pracy, zastraszeni, mieszkańcy stolicy i innych miast
zgłaszali się do Księdza Jerzego o pomoc i duchowe wsparcie. Nikomu nie odmówił
dobrej rady i pomocy. Szczególnie poświęcił się w okresie stanu wojennego
wspieraniu więzionych, internowanych i ich rodzin. Mimo gróźb, głuchych
telefonów i militarnych prowokacji nie dał się zastraszyć. Skupił wokół siebie
setki wspaniałych ludzi, pracowników, lekarzy, studentów, aktywnych warszawiaków,
spieszących bezinteresownie innym z pomocą. Władze doskonale znały niepokornego
kapłana. Skierowano przeciw niemu specjalne grupy aparatczyków. Chciano się go
pozbyć. Jednym z pomysłów była propozycja wyjazdu Księdza na zagraniczne
studia. Odmówił wyjazdu. Nie dał się zastraszyć. Wbrew władzy coraz aktywniej
pomagał potrzebującym. Wiedział, że w godzinach ciężkiej narodowej próby stanu
wojennego potrzebne jest duchowe narodowe zjednoczenie, solidarność i modlitwa.
Stąd pomysł organizowania jeden raz w miesiącu narodowych mszy za Ojczyznę w
żoliborskim sanktuarium. Osobiście głosił podczas tych mszy kazania,
spontanicznie odbietane przez dziesiątki tysięcy wiernych z całej Polski,
poszukujących ewangelicznej prawdy i umocnienia. Z upływem kolejnych miesięcy
rosła liczba wiernych wsłuchujących się w głos odważnego kapłana. Ksiądz Jerzy
zapoczątkował ogólnopolskie pielgrzymki Ludzi Pracy do Jasnogórskiego
Sanktuarium, dobrze wiedząc, że bez modlitwy i opieki Matki Bożej Jasnogórskiej
– Królowej Polski nie możliwa będzie przemiana serc i ostatecznego zwycięstwa
dobra nad złem. Nie darowano mu podejmowanych inicjatyw, a szczególnie tłumów
wiernych wsłuchujących się w głoszone słowa ewangelicznej prawdy. Zginął
brutalnie skatowany przez funkcjonariuszy bezpieki. Ku jego czci i pamięci
wzniesiono dziesiątki pomników w kraju i za granicą. Jego imieniem nazwano
ulice i centralne place miast polskich. Trwa proces beatyfikacyjny. Jego ofiara
krwi i życia nigdy nie zostanie zapomniana.
Powrót do: Tygodnik Solidarność Świętokrzyska