Życie na
„krechę”
Kazimierz
Pasternak
Jak trudno jest żyć bez wystarczających środków finansowych
- najlepiej wiedzą właściciele sklepów z artykułami żywnościowymi, szczególnie
ci wyczuleni na ludzkie nieszczęścia. Nie wystarczy stracić pracę, aby zostać bez
środków do życia. Często praca jest i to ciężka, wykonywana solidnie i
codziennie, ale bez zapłaty. I co robić wtedy? Pozostaje jedno, czekać aż
pracodawca się zlituje i po paru miesiącach wypłaci. Prawo, inspekcje, sądy są
jak na razie nieskuteczne. Nawet organy ścigania na wiadomość o bezprawiu - nie
wypłacaniu pracownikom wynagrodzeń - podkreślać próbują niewinność pracodawców,
którzy nie kierują się złośliwością. Po prostu mają pecha, trudną sytuację
ekonomiczną itp. Nie zawsze jest to prawda. A jeśli nawet to, co z kodeksowym
obowiązkiem wypłaty wynagrodzenia pracownikom w terminie?
„Solidarność” prowadzi rejestr pracodawców lekceważących
prawny obowiązek wypłaty wynagrodzeń. To działa na wielu pracodawców
mobilizująco, jednak nie na wszystkich. Liczby pracodawców uchylających się od
obowiązku płacenia pracownikom w terminie są nadal porażające. Brak pieniędzy
tworzy rodzinne problemy. Jest powodem ludzkich dramatów, konfliktów i
depresji. W lokalnym środowisku kto kwapi się udzielić takim rodzinom skutecznej,
systematycznej pomocy? Czynią to najbardziej bezinteresownie drobni, uczciwi,
wrażliwi na ludzką krzywdę sklepikarze. Dają na tzw. „krechę” chleb i inne
podstawowe produkty. Zapłata następuje wtedy, kiedy pracodawcę ruszy sumienie i
zapłaci.
Wydawać by się mogło, że w naszym katolickim kraju zwykły
wyrzut sumienia winien mobilizować pracodawców do terminowego wypłacania
należnych pracownikom wynagrodzeń. Tym bardziej, że olbrzymia ich większość
przyznaje się do wiary chrześcijańskiej i realizowania nakazów Dekalogu w
życiu. Jeśli tak, to nie powinno być głodnych rodzin, oszukanych w takiej skali
pracowników. Dobrym czasem do głębszej refleksji nad sytuacją oszukanych
pracowników są chociażby minione już Święta Wielkiej Nocy. Tłumnie odwiedziliśmy
świątynie, byliśmy przy Grobie Chrystusa, zadbaliśmy o wyciszenie naszych
sumień, ale bez zastanowienia nad sytuacją pracownika oszukiwanego, pracującego
bez wynagrodzenia. Dziwna znieczulica i społeczne przyzwolenie nie pozwala
pracodawcom zerwać ze złodziejstwem wobec pracowników. Jak długo trwać będzie
ten porażający, masowy i wstydliwy proceder? Nie tak dawno, bo zaledwie
dwadzieścia cztery lata temu potrafiliśmy jako Naród być solidarnymi wobec
siebie, na złe i dobre, zarówno podczas sierpniowych strajków jak i stanu wojny
z narodem. Swoją postawą zadziwiliśmy świat i samych siebie. Nikt wtedy nie
myślał o złodziejskich fortunach tworzonych kosztem pracowników i ich rodzin.
Ludzie spieszyli sobie z pomocą.
Co takiego się stało, że zagubiliśmy drogę „Solidarności”?
Dlaczego daliśmy się skłócić, podzielić? Czemu zabrakło odwagi, aby zło
publiczne nazywać złem? Na nowo zapewne trzeba próbować, odbudować więzy
społeczne i ludzką solidarność w środowisku pracy i zamieszkania.
Ojciec Święty Jan Paweł II daje wskazania jak budować
solidarność i wznosić się na wyżyny dobra i pomocy bliźnim. Szanujemy naszego
Papieża, jesteśmy dumni, gromadzimy się bardzo licznie wokół Niego podczas
narodowych pielgrzymek. Słuchamy Jego słów, ale nie słyszymy.
Pracodawcy w większości myślą podobnie, rozumieją podobnie,
lecz zapominają o najważniejszym obowiązku zapłaty za pracę. Argumentów, nie
zawsze prawdziwych podają tysiące. Jednak nie o to chodzi. Zwykła przyzwoitość
jest potrzebna. Każde złodziejstwo i pogarda człowieka nie ma szans powodzenia
na dłuższą metę.
NSZZ „Solidarność” wykorzysta wszystkie środki służące
terminowemu wypłacaniu wynagrodzeń pracowniczych. Oczekujemy na każdy sygnał.
Mamy nadzieję, że pracodawcom coraz trudniej będzie oszukiwać pracowników na
niepłaceniu wynagrodzeń.