Gra faul
Kazimierz Pasternak
Prawo
prawem ale nie dla związków zawodowych uważają coraz liczniejsi demagodzy,
biznesowi gracze i medialni populiści. Jeszcze nie tak dawno dużo obiecywano o
wielkości i konstytucyjnej prawości narodowego porządku. Obywatel Konstytucję
Rzeczpospolitej miał znać i z jej zapisów korzystać. Zadanie to stanęło przed
wszelkiej maści urzędami, instytucjami i organami czuwającymi nad prawem i
konstytucyjnym porządkiem. Miało być a nie jest. Konstytucja, prawo swoje a
praktyka swoje. Doskonale widać to niemal w każdej dziedzinie życia
społeczno-gospodarczego i politycznego. Nieskuteczne stały się konstytucyjne
agendy kontroli przestrzegania prawa i gwarancji wolnościowych człowieka.
Wszelkie odwołania, monity, apele i sądowe batalie stały się przewlekłe,
kosztowne, mało zrozumiałe i coraz mniej w odczuciu obywatela skuteczne.
Stanęliśmy w sytuacji narodowego bezprawia i poczucia bezsilności. Daje się to
także zauważyć na płaszczyźnie ustawowo zawarowanej niezależności i
samorządności związkowej. Kapitał zarówno krajowy jak również zagraniczny w
coraz mniejszym stopniu przejmuje się obowiązującą Konstytucją i ustawowymi
regułami. Związki zawodowe stały się dla biznesu przeszkodą. Broniąc ludzi,
pracowników, godnego życia, poprawy warunków pracy utrwalają budowę w naszym
kraju dziewiętnastowiecznej rzeczywistości, w której przeważać mają bezzębni,
biedni analfabeci gotowi podjąć każdą pracę za podłe wynagrodzenie.
Tak myślący
urzędnicy i bezduszni biznesmeni bezzwiązkową rzeczywistość kreują coraz
brutalniej i śmielej. Już nie wystarczają paszkwilowe, antyzwiązkowe artykuły w
wielonakładowych tygodnikach. Przedstawiciele biznesowych kręgów zapowiadają
argentyńskie scenariusze, gdzie związkowcy mają swój udział, zapominając o
państwie prawa i zwykłej uczciwości nie tolerującej złodziejstwa, korupcji i
głupoty na każdej płaszczyźnie działalności państwa. Obserwujemy kolejny
rozdział i zmianę metody antyzwiązkowego uderzenia. Chodzi o policzenie
szczegółowych kosztów funkcjonowania związków w spółkach Skarbu Państwa.
Przygotowane przez, tym razem rządowych znawców problemu, arkusze mają dać
pełny obraz związkowych kosztów. Może tym razem uwierzą w to biedni i
bezrobotni, którym miało być lżej po kolejnej zmianie prawa pracy. Biznesmenowi
twardziele każą się wynosić zakładowym liderom związkowym z firmy. Siła i pięść
stają się argumentem przeciw opornym. Takie działanie ma zastraszyć, porazić
śmiałków i dać określone oszczędności. Przecież, ich zdaniem, konsumowany przez
związkowca tlen, prąd, papier, atrament kosztuje. Ekonomiczna rzeczywistość nie
może tego tolerować. Ich zdaniem trzeba się śpieszyć, bo później przy
europejskiej związkowej konsolidacji może być trudniej. Prawo na bok – uważają.
Liczy się jedynie nasz biznesowy efekt. Najważniejsza jest skuteczność – mówią.
Od takiej
rzeczywistości już tylko krok do latynoamerykańskiej codzienności.