Jednych stres zabija innych
wynagradza
Kazimierz Pasternak
Na temat
szkodliwości stresu napisano liczne naukowe dzieła i publikacje prasowe. Stres
jest przedmiotem badań klinicznych i tematem szkoleń. Wiadomo dużo na temat
szkodliwości stresu. Każdy zdaje sobie sprawę z faktycznej niemożliwości
generalnego wyeliminowania stresu ze środowiska pracy i życia.
Problem
stresu brany jest pod uwagę przy analizie przyczyn wypadków przy pracy i
leczeniu wielu cywilizacyjnych schorzeń. To nieprawda, że im wyższe stanowisko
służbowe i większa odpowiedzialność tym większy stres. Takie opinie głoszą ci,
którzy pełniąc kierownicze funkcje otrzymują często niezasłużone, niebotycznie
wysokie, premie pieniężne za pracę w ogromnym stresie.
Paradoks
takiej oceny polega na tym, że wynagradzani notable struktur
społeczno-gospodarczych stają się wielokrotnie motorem stresowych sytuacji.
Sami ją tworzą i obserwują czy są ofiary stresowych pomysłów. Jeśli są to
sukces, a jeśli jeszcze nie ma to sygnał, że należy wzbogacić arsenał stresowych
narzędzi. Pracownik ugodzony stresującym narzędziem nie ma w obecnej
rzeczywistości dużych możliwości skutecznej obrony. Najgorzej, jeśli z
problemem pozostanie sam. Wtedy może spotkać go najgorsze w postaci zawału
serca, nerwicy, wyczerpania psychicznego, skrajnego wyczerpania lub śmierci.
Stres
zadomowił się na dobre w prestiżowych krajowych instytucjach
naukowo-kulturalnych, oświatowych, strukturach władzy, samorządach i zakładach
pracy. Skarżą się pracownicy produkcyjni, handlowcy, budowlańcy i kolejarze.
Przekleństwem dla nich staje się codzienne wędrowanie na stanowisko pracy gdzie
standardem stały się przekleństwa, plotki, poniżanie, ośmieszanie. Pracują bo
muszą, bo na zmianę pracy nie ma szans. Nieprzespane noce, awantury w domu,
fatalne samopoczucie to tylko niektóre dolegliwości codziennego zestresowania
człowieka. Do tego dochodzi zagrożenie wypadkowe. Przy analizie dokumentacji
powypadkowej można dostrzec dramat poszkodowanego pracownika, który miał pecha,
bo trafił na bezlitosnego, nie przebierającego w środkach przełożonego.
Dobrze, że
coraz częściej temat stresu słyszany jest publicznie. Pracownicy przyparci do
muru przestają się bać swoich, suto wynagradzanych, prześladowców. W ich
obecności podają twarde zarzuty. Ok. kilku tygodni jestem na prochach – mówi
jedna z pracownic na zakładowym zebraniu – bo nie jestem w stanie znosić
codziennych drwin i upokorzeń od bezpośredniego przełożonego. Nie mam gdzie
pójść, na uprawnienia przedemerytalne nie mam co liczyć więc muszę cierpieć. Taka
wypowiedź daje dużo do myślenia innym ale nie obecnemu na zebraniu
przedstawicielowi kierownictwa.
Z trudem
budujemy rzeczywistość gospodarczą w wolnorynkowym wymiarze. Jeśli w niej mają
funkcjonować niewolnicy lub przybici stresem do granic wytrzymałości wyrobnicy
to oznaczać to musi drogę do nikąd. Bez wzajemnego zaufania, życzliwości,
uczciwości i służebności oraz solidarności w żaden sposób nie uda się wdrożyć
skutecznych mechanizmów gospodarczych istotnych dla wolnorynkowej gry. To
zauważyli nawet liberalni ekonomiści zachodnich krajów mających doświadczenie,
wiedzę i przemyślenia w dochodzeniu do jak najlepszych efektów.
Oby w
naszej momentami przerażającej rzeczywistości nastąpiło szybkie opamiętanie.