Zła jesień

Waldemar Bartosz

 

Już wiek upłynął od momentu, w którym narodowy wieszcz skonstatował, iż „jesień złą porą dla Polaków”. Trudno powiedzieć, czy przewidywał, że ta przestroga przetrwa w pamięci tak długi szmat czasu. Właśnie przyszła jesień i pierwsze jej symptomy, to nie tylko opadłe liście z drzew.

Ostatni Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność” podjął decyzję o możliwości ogłoszenia strajku generalnego. Sam ten fakt nie wskazuje, co prawda, na bezpośredni związek wspomnianej decyzji z porą roku.

Jest symptomem ogólnej sytuacji w kraju.

Znane są przecież zapowiedzi rządu „ratującego” finanse publiczne.

Jest to totalne cięcie wydatków socjalnych, dalsze ograniczenie praw pracowniczych, faktyczne zwiększenie podatków, czyli obciążeń tak dla firm jak też dla obywateli. Skutkować to musi powiększeniem się sfery ubóstwa.

W tym samym czasie rząd Leszka Millera przyjmuje projekt budżetu państwa. Z opublikowanych analiz wynika, iż przewiduje on powiększenie deficytu budżetowego, czyli tzw. „dziury” powyżej 40 mld zł. Niektórzy analitycy twierdzą, iż faktycznie przekroczy on 60 mld zł, czyli około jedną trzecią budżetu. Oznacza to, owszem, dalsze zadłużenie państwa, ale przede wszystkim konieczność zaciągnięcia długu. Długu, który pokryty będzie emisją obligacji. W dalszej konsekwencji powoduje to niechęć banków do udzielania kredytów. Po co bowiem ryzykować w ewentualną nieściągalność kredytów, skoro można skupić papiery skarbu państwa, gwarantowane przez niego. W ten sposób tworzy się mechanizm zaciskania pętli na gospodarce.

Pierwsze oferty tej polityki są już znane. Po ogłoszeniu projektu budżetu, złotówka pikuje w dół. Prasa specjalistyczna donosi o wycofywaniu się inwestorów z Polski, szczególnie do pobliskiej Słowacji.

Tymczasem optymizm rządu sięga szczytów. Premier Leszek Miller mówi o budżecie rozwoju i o przewidywanym wzroście gospodarczym.

Kolejna schizofrenia, tyle, że tragiczna w skutkach nie tylko dla rządzących, ale przede wszystkim dla rządzonych.

Trudno, więc dziwić się złym nastrojom społecznym. Tym bardziej trudno być zdumionym, gdy związek zawodowy odpowiada na tę sytuację.

powrót do archiwum