Stracony czas
Waldemar Bartosz
Przyzwyczailiśmy się już do twarzy ludzi z nowego rządu.
Minęło wszak kilka miesięcy od expose Premiera Donalda Tuska. Pisaliśmy
wówczas, że skład nowego rządu wskazuje na polityczny jego cel. Został on
określony jako „przeniesienie” Donalda Tuska w dobrej kondycji politycznej do
wyborów prezydenckich, czyli do 2010 roku. Nadal wszystko na to wskazuje. Rząd
nie podejmuje żadnych odważniejszych decyzji w obawie o naruszenie status quo
jakiejś grupy społecznej. Opozycja nazywa tę postawę dosadnie zwąc ją
lenistwem. W rzeczy samej trudno się dopatrzyć nie tylko znaczących planów
politycznych, prawnych czy gospodarczych, a nawet znaczniejszej liczby
projektów ustaw rządowych. Postawa taka, póki co, nie
obniża notowań partii rządzącej. Wręcz przeciwnie. Poparcie społeczne dla
Platformy Obywatelskiej sięga 60 procent i jest najwyższym notowaniem w
historii wolnej Polski. Paradoksalne? Może. Bez względu na zdumienie czy nawet
zaskoczenie wydaje się, że pokazuje to pewną prawidłowość. Mniej więcej od 10
lat mamy do czynienia z tabloizacją polityki.
Niektórzy publicyści nazwali tę postawę postpolityką.
Spory i debaty polityczne zastąpiły socjotechniczne sztuczki. W polityce
polskiej taką postawę zaprezentował ówczesny Prezydent – Aleksander
Kwaśniewski. Mówiliśmy wówczas o plastikowym prezydencie bądź o lalce Barbie.
Niebieskie soczewki, danse w rytmie disco polo
zastąpiły plany na przyszłość. Tendencję tę „twórczo” rozwinął były Premier
Kazimierz Marcinkiewicz. Pamiętamy ten telefon grający poloneza Chopina w
pejzażu warszawskich Łazienek, śnieżnego bałwana, któremu Premier przykleja
marchwiany nos. Ten dorobek kontynuuje Premier Donald Tusk. Nic dziwnego, wszak
poprzednikom stosowane chwyty przynosiły popularność. Nastąpił po prostu taki
czas – czas prostych chwytów socjotechnicznych, zabiegów propagandowych i
postawy: lekko, łatwo i przyjemnie. Dla jasności – nie jest to zjawisko
wyłącznie polskie. Dotknęło ono raczej całego globu. Nie ma dziś mężów stanu na
miarę de Gaulle`a, Adenauera czy Churchilla. Mamy za
to Sarkozy`ego, do niedawna Blaira czy Clintona.
Wszystko to ma jednak krótkie nogi. Wcześniej czy później zawód. Przykładem są
losy polityczne Aleksandra Kwaśniewskiego. Nie można trwale zastąpić debaty o
podatkach, epatowaniem wyglądem bądź umiejętnościami tanecznymi. Zawsze tak się
kończy, tylko szkoda straconego czasu.
Powrót do strony: Tygodnik Solidarność Świętokrzyska