System ostrzegania
Waldemar Bartosz
Przelewające się poprzez kraj protesty inspirują różne
środowiska do rozmaitych reakcji. Niektóre są przytomne i wówczas stawiane jest
pytanie o powody takiego stanu. Często jednak mamy do czynienia z reakcjami
kuriozalnymi. Jedna ze stacji telewizyjnych, na przykład, przez cały dzień
epatowała widzów czarnym obrazem związkowców. Dowiedzieć się tam można było, że
liderzy związkowi nie reprezentują pracowników, że za dużo zarabiają, że są
nieodpowiedzialni itp. Słowem – przyczyną chaosu są po prostu związki zawodowe.
Niektórzy politycy w tej poetyce tak się wzmocnili, że zaproponowali nowelizację
ustawy o związkach zawodowych, czyli ograniczenie roli organizacji związkowych.
Jest to klasyczny przykład nietrafnej diagnozy. Po porostu – zamiast leczyć
gorączkę lepiej potłuc termometr. W tym ferworze nie zauważa się jednak
zasadniczych spraw. Otóż ostatnie protesty organizowane są w dużej mierze nie
przez związki zawodowe, ale przez nieformalne i doraźne pospolite ruszenie.
Taki charakter ma m.in. „Porozumienie białostockie” celników. W przypadku
wyczerpujących protestów choćby w Kopalni „Budryk”
organizatorami tych akcji są niewielkie, marginalne organizacje związkowe.
Główne centrale w tym NSZZ „Solidarność” agitowały za drogą dialogu i
porozumienia. W tym kontekście trzeba przypomnieć krótkowzroczność niektórych
pracodawców. Wielu z nich inspirowało tworzenie się licznych i mnogich związków
zawodowych w zakładzie pracy. Wychodzili z założenia, że rozbicie ruchu
związkowego służy po prostu pracodawcom. Na krótką metę. W dłuższej
perspektywie rodzić to musi niezdrową konkurencję i licytowanie żądań. Dziś
słychać krokodyli płacz. W tej sytuacji kraju nie od rzeczy jest przypomnieć
expose premiera Donalda Tuska. Mówiąc o dialogu społecznym, wspomniał on, że
nie będzie ulegał żądaniom zorganizowanych grup zawodowych, natomiast będzie
otwarty na dialog obywatelski. Innymi słowy streścić to można tak: związki
zawodowe – nie, inne organizacje – tak. Do czego może prowadzić taka optyka
widać dzisiaj w sposób oczywisty. Trzeba jasno sobie uświadomić, że jedynie
silne, czyli stabilne związki zawodowe dają gwarancję stabilizacji społecznej.
Próba osłabienia ruchu związkowego prowadzi w końcu do niekontrolowanych
wystąpień, czyli do anarchizacji życia publicznego. Problemem dla kraju nie są bowiem związki zawodowe jak niektórzy próbują to
tłumaczyć ale są nimi realne bolączki społeczne. To one doprowadzają do
wrzenia. Związki natomiast spełniają rolę „systemu wczesnego ostrzegania”.
Jeśli ten system się zniszczy, pozostaną protesty bez ostrzeżenia.
Powrót do strony: Tygodnik Solidarność Świętokrzyska