Machiny wyzysku

Kazimierz Pasternak

 

Nie jedna firma szczycąca się na co dzień międzynarodowymi certyfikatami, dyplomami, wyróżnieniami czy kodeksami etycznymi jest bastionem bezprawia, wyzysku i szykanowania pracowników. Często media zarówno lokalne jak i krajowe alarmują o ludzkich, pracowniczych dramatach. Motorem nieludzkich praktyk jest najczęściej kadra kierownicza, mająca za nic prawo, godność pracownika, uczciwość czy zwykły szacunek. W tryby uruchomionej machiny wyzysku dostają się pracownicy nieco bardziej doświadczeni, wykształceni, zawodowo przygotowani oraz dopiero rozpoczynający pracowniczą karierę. Tego rodzaju machina wyzysku może nazywać się spółdzielnią, spółką akcyjną czy z ograniczoną odpowiedzialnością, koncernem czy korporacją. Tu nieistotny jest szyld, rodzaj prowadzonej działalności oraz sposób funkcjonowania. Najważniejszy jest zysk okupiony bezprawiem i wyzyskiem człowieka. Często pozornie wszystko jest w najlepszym porządku. Nowy przeszklony biurowiec, widoczna z daleka reklama, ciekawe biuletyny zakładowe, materiały reklamowe i hasło w holu biurowca o treści „firma przyjazna pracownikom - dostępnym dla ludzi z zewnątrz. Ukazują się, dla przykładu, kodeksy etyczne, gdzie klient może dowiedzieć się o teoretycznym szacunku do ludzi, obowiązującego prawa i systemu wartości. Można w tego rodzaju kodeksach znaleźć odwołania do Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, Konstytucji, nauki społecznej czy etyki chrześcijańskiej. Z treści kodeksu czy innych informacji reklamowych można często dowiedzieć się o otwartości firmy na dialog z osobami z zewnątrz czy samymi pracownikami, respektowanie prawa pracowników do tworzenia związków zawodowych czy szanowania godności ludzkiej. Z takiej perspektywy można o firmie mówić w superlatywach i zazdrościć pracownikom warunków pracy, płacy i pracodawcy szanującego obowiązujące zasady etyczne.

Ale reklama, przyjazne hasła nie pokrywają się z faktami, które często porażają. Bo co można powiedzieć o tak reklamującej się firmie, kiedy tam pracownik za samo głośniejsze westchnienie o chęci wstąpienia do związku zawodowego jest przywoływany do porządku przez bezpośrednich przełożonych, gdzie płace są na minimalnym poziomie, nie są respektowane normy czasu pracy, a warunki bezpieczeństwa i higieny pracy mają jedynie fikcyjne znaczenie? Pracownicy nie otrzymują wynagrodzenia za godziny nadliczbowe, są pozbawieni prawa do wypoczynku i nie mają możliwości skorzystania z przysługujących przerw w procesie pracy. W miejsce reklamowanego dialogu zadomowił się na co dzień porażający, nieznośny wulgaryzm przełożonych do pracowników. Pracownicy zwyczajnie boją się pójść na zwolnienia lekarskie z obawy przed represjami. Reguły te dotyczą zarówno mężczyzn jak i kobiet. Tu nie ma wyjątków. Nie obowiązują żadne zakazy i prawa gwarancyjne. Nie ważne jest rodzicielstwo, rodzina, opieka nad dziećmi. Dla odważnych, szukających sprawiedliwości w sądach nie zawsze ostateczne wyroki oznaczają obowiązkowe wypłaty rekompensat z tytułu utraty zdrowia, niezapłaconych nadgodzin czy powrót do pracy. Bogaci właściciele firm schowani za reklamą chcą być coraz bardziej bogatsi. Nie interesuje ich los pracownika tyrającego całymi dniami za minimalny pieniężny ochłap. Nie zgadzają się na podwyżki płac. Głusi są na związkowe żądania. W kilku firmach z terenu województwa świętokrzyskiego są wywierane brutalne naciski na zakładowe organizacje związkowe, aby zgodziły się zrezygnować z tworzenia zakładowego funduszu świadczeń socjalnych tylko po to, aby pozbawić możliwości udzielenia pomocy pracownikom i ich rodzinom w sytuacjach trudnych, losowych i innych.

Etyka w biznesie nie może być fikcją, sloganem i parawanem, za którym ukrywają się zwykli przestępcy.

 

Powrót do strony: Tygodnik Solidarność Świętokrzyska