Z plastikiem w tle
Kazimierz Pasternak
Plastikowe opakowania, butelki, torebki, okolicznościowe
reklamówki to tylko nieliczne rekwizyty towarzyszące nam na
co dzień, z którymi nie za bardzo wiadomo co zrobić. Jest tego potworna
ilość. Wystarczy popatrzeć na nasze lasy, przydrożne rowy, place, uliczne
skwery, aby dostrzec paraliżujący problem plastikowych śmieci niepoddających się rozpadowi biologicznemu czy utylizacji
przy pomocy czynników atmosferycznych. Codziennie wędrujemy ze sklepów do domu
z zakupami z plastikowym dodatkiem, aby następnie pozbyć się tego w kubłach na
śmieci. Dalej plastik wędruje masowo na wysypisko, gdzie przysypany ziemią,
odpowiednio zgnieciony nie poddaje się żadnym widocznym procesom utylizacyjnym.
Tu trzeba w setkach liczonych lat, aby plastik przestał być groźny. Owszem,
istnieje pomysł jego unieszkodliwienia poprzez spalanie w domowych piecach.
Skutki tego są doskonale widoczne w porze jesienno-zimowej, szczególnie w
skupiskach osiedlowych zdominowanych przez budownictwo jednorodzinne, bez
względu na to czy mamy do czynienia z miastem czy miejscowością uzdrowiskową.
Tu działają twarde prawa ekonomii a nie ekologiczne prawidła. Aby zaoszczędzić,
do domowego pieca wrzuca się wszystko, co spalić można. Również plastik.
Przecież skutki tego rodzaju procederu nie są widoczne od zaraz. Nikt z tego
tytułu nie traci przytomności. Spala plastik sąsiad w domowym palenisku to dlaczego nie ja? Tu trudno o refleksję. Ta zapewne
przychodzi po czasie, już w bezpośredniej bliskości onkologicznych poradni.
Często niestety, już wtedy jest za późno na skuteczny ratunek. Płacimy straszną
cenę własnej głupoty i lokalnej fantazji. Nadmiar plastikowych opakowań ląduje
zapewne także w lokalnie urządzonych za unijne środki spalarniach. Skutki tego
rodzaju działalności nie są widoczne w krótkim okresie czasu. Ile potrzeba
czasu, aby nasi decydenci odpowiedzialni za plastikowy, groźny proceder dla
zdrowia i życia ludzi próbowali szybko zrozumieć istniejący problem, wzorem
krajów cywilizacyjnie wyżej notowanych, szukali alternatywnych, znanych i
sprawdzonych rozwiązań? Przecież opakowania szklane, papierowe, włókienne to
tak niedawna rzeczywistość. Jeszcze kilka lat temu trudno było sobie wyobrazić,
aby woda mineralna, produkty spożywcze były sprzedawane czy przechowywane w
opakowaniach plastikowych. Szkło było dominujące. Inne kraje, cywilizacyjnie
lepiej rozwinięte kilkanaście lat temu postanowiły uporać się z plastikowym bagnem
poprzez intratne transakcje handlowe plastikowych technologii do między innymi
naszego kraju. Argumentem za - była niższa cena, technologiczna wygoda,
nowoczesność, mniejsze koszty i kolorowa różnorodność. Nikt nie brał pod uwagę
zagrożeń z tym związanych. Działał syndrom mody i nowoczesności.
Kilkunastoletni okres plastikowego eksperymentu coraz poważniej zmusza do
ogólnonarodowej refleksji. Plastik czaruje i zagraża, i coraz więcej kosztuje.
Inaczej jest z papierem, szkłem czy płótnem. Tu utylizacyjny problem
praktycznie nie istnieje. Potrzeba zaledwie kilku lat, aby tak konstruowane
opakowania przestawały być dokuczliwe dla człowieka i ochrony środowiska.
Dlaczego markety, znaczące placówki handlowe nie zwracają na to uwagi? Chyba
nie ma zbytnich przeszkód, aby wymusić od producentów powolnej zmiany myślenia
i technologicznego funkcjonowania stawiając pewne warunki zmuszające do
częściowego stosowania opakowań papierowych czy szklanych. Chodzi tutaj o próbę
powstrzymania plastikowej góry śmieci i konsekwencji z tym związanych. Jesteśmy
krajem w Unii Europejskiej z coraz bardziej drastycznymi normami prawnymi
dotyczącymi ochrony środowiska i nie możemy na dłuższą metę tolerować
plastikowej, groźnej rzeczywistości, z którą już nie potrafimy się uporać. Mamy
prawo podobnie jak mieszkańcy innych rozwiniętych krajów do życia w nieskażonym
środowisku.
Powrót do: Tygodnik Solidarność Świętokrzyska