O emocjach
Waldemar Bartosz
Od kilku tygodni zastanawiamy się nad modelem
dojrzałego lidera społecznego. Do tej kategorii należy z pewnością działacz
związkowy. Dotknęliśmy już postaw, intelektu i woli. Kolej
więc na emocje. Te, choć zdroworozsądkowo są uchwytne
na co dzień, to w charakterystyce nastręczają pewne trudności. Jest bowiem tak, że możemy z łatwością obserwować ich
wzburzenie jak również hamowanie emocji. Jednak zewnętrzna miara emocjonalności
praktycznie nie istnieje. Znacznie łatwiej drogą wywiadu wyłuskać stan
emocjonalny osoby zainteresowanej. Stąd też nie zawsze obiektywnie oceniamy ten
stan u ludzi, z którymi obcujemy na co dzień. Jesteśmy więc zdani na własną obserwację i intuicję. W
konkretnym działaniu istotna jest wzajemna empatia. Oznacza ona nadążanie ze
stanem emocji rozmówcy. Cecha ta jest niezmiernie istotna przy nowych
kontaktach z osobami, które oczekują od nas pomocy. Empatia, czyli wczucie się
w cudze uczucia pozwala na zrozumienie sytuacji, w której znajduje się
zainteresowany. Nie zawsze bowiem słowa, czyli
świadome przedstawianie swojej sytuacji oddają prawdziwe odczuwanie problemów. Często bowiem emocje kierują naszym postępowaniem. Jest to
taka sytuacja, w której uczucia dominują nad intelektem. Wielu znawców problemu
twierdzi wręcz, że emocje są nawet ważniejsze od sfery intelektualnej. Ważne jest więc w naszym postępowaniu wyzbycie się silnych odczuć.
One bowiem zamazują rzeczywistość. Rezultatem silnych
emocji są między innymi uprzedzenia. W sytuacji uprzedzeń racje logiczne idą w
kąt. Emocje bowiem biorą górę. Uwaga ta jest
szczególnie istotna w procesie negocjacji. I to z dwóch powodów. Ważne jest bowiem względnie poprawne odczytanie stanu
emocjonalnego naszego partnera negocjacyjnego. Od rzetelnego odczytania tego
stanu zależeć powinna taktyka negocjacyjna. W przypadku skonstatowania, iż nasz
rozmówca jest w stanie wzburzenia, lepiej wnosić o przerwę w negocjacjach lub,
jeśli posiadamy taką umiejętność, rozładować napięcie. Często wystarczy
niewinny żart, aby poprawić atmosferę rozmów. Drugi powód to świadomość naszych
emocji. Jeśli mamy pewność, iż „ponoszą nas nerwy”, lepiej doprowadzić do
uspokojenia. Często zaleca się zwykłe odliczanie. W ten sposób dajemy sobie
czas na opanowanie. Musimy też zdawać sobie sprawę z faktu, że często wytrawni
negocjatorzy dążą do wpływania na nasze nastroje. Często dzieje się tak w
sytuacjach, w których rozmówca świadomie chce wyprowadzić nas z równowagi. Po
to, abyśmy zachowywali się nierozsądnie. Wszystko więc
zależy od samokontroli.
Powrót do strony: Tygodnik Solidarność Świętokrzyska