O woli

Waldemar Bartosz

 

Przez dwa ostatnie tygodnie zastanawialiśmy się jakie cechy winien posiadać działacz społeczny, w tym też związkowy, aby jego działanie było skuteczne. Dotknęliśmy różnych postaw ludzkich oraz inteligencji, jako czynników determinujących racjonalność działania. Kolejną cechą wpływającą znacząco na podejmowanie decyzji jest wola. Wydaje się, że cecha ta jest oczywista i zrozumiała. Po prostu, albo się wolę ma, albo nie. Pewnie ostatecznie tak jest. Jednak przy bliższym przypatrzeniu się sprawa się nieco komplikuje. Znamy z pewnością wiele osób, o których mówimy, że i chcą, i boją się. Takie funkcjonowanie sfery wolitywnej nazywamy ambiwalencją. Polega ona na tym, że dwie sprzeczne względem siebie wartości jednocześnie pociągają. W sferze etycznej zjawisko to opisał św. Augustyn, mówiąc, że wiem, że grzech jest czymś złym a jednak mnie pociąga. W praktycznym działaniu jest tak, że dla przykładu, chęć poprawnych relacji z pracodawcą może stać w konflikcie z uzasadnioną potrzebą targowania się o sprawy pracownicze. Jedna i druga wartość może pociągać, lecz jeśli nie podejmiemy decyzji na czas, będzie ona spóźniona. Często spóźniona decyzja nie jest żadną decyzją. Sytuację taką można opisać w kategorii mechanizmów obronnych. Zygmunt Freud nazwał poetycko te mechanizmy jako „słodkie cytryny” i „kwaśne winogrona”. W przypadku „słodkich cytryn” uwarunkowanie takie występuje, gdy sytuacja sklasyfikowana przez nas jako nieprzyjemna jest sztucznie „osładzana” po to, aby ją przyjąć. Dla przykładu: jeśli posiadamy wiedzę, że pracodawca posiadając stosowne środki na podwyżkę płac pracowniczych, z różnych powodów nie chce tego uczynić, nie podejmujemy należytych starań aby to osiągnąć. Włączając wspomniany mechanizm, tłumaczymy to np. tym, że przecież w innych zakładach jest jeszcze gorzej, w związku z tym przecież nie jest tak źle. Tym sposobem przełykamy kwaśną cytrynę udając, że przecież jest słodka. W podobny sposób działa mechanizm „kwaśnych winogron”. Podobnie jak w podanym przykładzie, wiemy o możliwościach finansowych firmy, lecz niejako obrzydzamy sobie przewidywany sukces. Mówimy wtedy często, że przecież trzeba się wiele natrudzić w negocjacjach, że i tak nie wiadomo czy osiągniemy założony cel, że przecież tyle starań to wszystko kosztuje. Tym sposobem nie konsumujemy owych winogron, bo w naszych oczach są one kwaśne.

Kolejny raz przekonujemy się, że również w sferze wolitywnej realizm jest pożądany.

Powrót do strony: Tygodnik Solidarność Świętokrzyska