O dożywianiu w tle

Kazimierz Pasternak

 

Z racji obchodzonego co roku Międzynarodowego Dnia Dziecka jesteśmy świadkami co najmniej kilkudniowej kampanii informacyjno-edukacyjno-reklamowej poświęconej dziecku. Mają w tym swój interes handlowcy, biznesmeni, towarzystwa ubezpieczeniowe, znawcy dziecięcych problemów i tzw. autorytety. Do dyspozycji dzieci oddane są sale sejmowe, boiska piłkarskie i inne obiekty użyteczności publicznej, najczęściej niedostępne dla dzieci przez cały roku (bez względu na porę roku). W różnych uroczyście głoszonych mowach padają liczby dotyczące głównie środków finansowych przekazywanych na potrzeby dziecka w poszczególnych fazach rozwoju. Dla uspokojenia sumienia bogaci sięgają do portfeli i nagradzają dzieci darmowymi nagrodami, obiecując przy okazji, że ich losem będą interesować się nie tylko od święta. Widać zatem w tym uroczystym dniu to wielkie narodowe zatroskanie o losy dziecka – będące przyszłością naszej państwowej wielkości. Tak jest co roku. Euforia trwa kilka dni i co dalej ma zaoferować dziecku rodzina, szkoła, gmina, państwo? Gdzie są szumnie składane obietnice z racji Międzynarodowego Dnia Dziecka? Co z realizacją hasła „wszystkie dzieci są nasze”? Z raportów instytucji europejskich zajmujących się problemami społecznymi, w tym losem dzieci wynika, że nasz kraj jest w najgorszej sytuacji spośród państw Unii Europejskiej w zakresie poziomu życia. To nie gdzie indziej tylko w Polsce jest największa liczba dzieci niedożywianych. To samo dotyczy dorosłych. Mamy XXI wiek. Bijemy rekordy gospodarcze. Ekonomiści codziennie informują nas o dynamice wzrostowej, ekonomicznej prosperity, malejącym bezrobociu i wzroście konsumpcji. Jesteśmy traktowani przez innych w kategoriach europejskiego tygrysa gospodarczego. Mamy coraz lepszą pozycję przetargową. Solidarnie z krajami Unii Europejskiej stawiamy skuteczne wymagania silniejszym od nas. To dobrze. Wypada powiedzieć po sportowemu – tak trzymać.

W tym natłoku sukcesów gdzieś zaginęły problemy tysięcy naszych jeszcze niedawno roześmianych dzieci na widok kamer, prezentów i słyszanych obietnic. Jak to jest, że w Polsce XXI wieku nadal nie został skutecznie i na zawsze rozwiązany problem zapewnienia na co dzień każdemu dziecku wystarczającej ilości chleba i warunków do życia i rozwoju? Przecież to skandal w środku Europy. Jak to jest, że z jednej strony jest olbrzymie, często ze zwykłego złodziejstwa pochodzące bogactwo, a z drugiej setki tysięcy niedożywionych, biednych dzieci przemieszczających się drogą do szkoły? Dla nich i często ich rodzin brakuje wystarczającej ilości chleba. Tak jest w rodzinach doświadczanych dramatem bezrobocia, ale również coraz częściej i w tych, gdzie rodzice pracują, ale za skandalicznie niskie zarobki nie są w stanie zapewnić swoim dzieciom potrzebnego na co dzień chleba i skromnych warunków. Sprawa ta nie jest rozwiązana od lat. Nie rozwiąże tego problemu gminna akcja dokarmiania, społeczna zrzutka, wolontariat, świąteczna zbiórka żywności czy deklaracje polityków płomiennie wypowiadane z okazji Międzynarodowego Dnia Dziecka. Niedożywione dziecko, głodny rodzic to poważny i zarazem wstydliwy znak rosnącej sfery ubóstwa w naszym kraju, z głodnymi dziećmi na czele. Ten problem wymaga pilnej interwencji państwa, zmiany prawa i odbiurokratyzowania różnorodnych instytucji, które poza frazesami nie mają na co dzień nic konkretnego do zaoferowania zarówno głodnemu dziecku jak też pozbawionym chleba i pracy ich rodzicom. Społeczność europejska bardzo jasno od paru lat dostrzega problem naszego ubóstwa i alarmuje. Dlaczego podobnego alarmu nie ma nadal w naszym kraju, gdzie tolerujemy głód wśród dzieci?

Powrót do: Tygodnik Solidarność Świętokrzyska