Timur i jego drużyna
Waldemar Bartosz
Obserwując toczącą się kampanię wyborczą można zaobserwować
częste przywoływanie „Solidarności” jako korzeni poszczególnych ugrupowań. O
dziwo, wręcz krytykowana zewsząd tzw. związkokracja
nie przeszkadza politykom sięgać do legendy „Solidarności”. O tym mówił
przywódca PiS-u, premier Jarosław Kaczyński na
ostatnim Krajowym Zjeździe Delegatów w Legnicy, głośno krzyczą politycy PO
przywołując swoje zaszłości związkowe a ostatnio nawet jeden z liderów LiD-u Marek Borowski również stwierdził, że jego
ugrupowanie stoi tam gdzie „Solidarność”. Ostatecznie można by się z tego
cieszyć. Z takiego przypływu ciepła pod adresem Związku. Radość ta byłaby
jednak naiwna. Rzeczą znamienną jest bowiem, że ludzie
ci w sposób nieuprawniony dzielą „Solidarność” na tę słuszną przed 1989r. i tę
obecną w ich przekonaniu rewindykacyjną, bezrefleksyjną itp. Ten zabieg
socjotechniczny jest im potrzebny do doraźnej gry. Z pewnością jest też tak, ze
powodem takiego stanu jest brak jasnej cezury czasowej zakończenia starego
systemu PRL-owskiego i nowej, niepodległej Polski.
Niemcy mają za cezurę zniszczenie muru berlińskiego, Czesi aksamitną rewolucję,
my zaś potępieńcze swary między dawnymi przywódcami Związku. Dla większości
obecnych polityków istniejący NSZZ "Solidarność" jest wyłącznie
łakomym kąskiem w pozyskiwaniu głosów i instrumentem do czarnej roboty okołowyborczej. Z pewnością jest to też skutek mało czytelnej
postawy z naszej strony. Widać przecież jedno, że w okresach międzywyborczych dobre słowo o „Solidarności” trudno
przechodzi przez gardło funkcjonującym politykom. Co najwyżej mówi się o nas
„związki zawodowe” nie określając identyfikacji. Przypomina
to socrealistyczną czytankę dla dzieci autorstwa Arkadego Gajdara
– „Timur i jego drużyna”. Jest jakaś anonimowa drwina
z Timurem na czele. Refleksje takie przychodzą
również na myśl w czasie rozmaitych uroczystości, również religijnych. Z rzadka
spotkać można tam przywołania nazwy „Solidarności”. Jeśli już – to właśnie
witane są związki zawodowe i ich poczty sztandarowe. Na jednej z nich usłyszeć
można było imię przewodniczącego organizacji związkowej i „jego załoga”. Znowu Timur i jego drużyna. Z obserwacji tych wynika podstawowy
wniosek, a mianowicie – bez jasnego akcentowania tożsamości naszego Związku
przez nas samych nie będzie czytelnego przypomnienia istnienia i działania
„Solidarności”. Działania te mieszczą się w pracy promocyjnej. Jest to jeden z
priorytetów obecnego działania.
Powrót do strony: Tygodnik Solidarność Świętokrzyska