Praca ponad wszystko
Kazimierz Pasternak
Brak pracy to koszmar dla setek tysięcy rodzin, osobiste
tragedie, rodzinne dramaty, konieczność wyjazdów poza granice kraju. Mimo
optymistycznie brzmiących wskaźników, poprawiającego się dynamicznie wzrostu
gospodarczego, praca ciągle staje się jedynie marzeniem dla wielu Polaków we
własnej ojczyźnie, zarówno tych bardzo młodych - dopiero kończących szkoły, jak
również tych znacznie starszych. Pracę trzeba z trudem zdobywać, usilnie pytać
i do pracodawców pukać. Nie brakuje ludzi, którzy w batalii o kromkę chleba
podejmą każdą pracę. Mało wiarygodnie brzmią wypowiedzi urzędniczych
autorytetów wyspecjalizowanych w materii rynku pracy, z których wynika, że
poszukujący pracy nie chcą pracować, że są oferty pracy, z których nikt nie
korzysta. Tak może być wtedy i tam gdzie nawet bezrobotni po latach
zagranicznej tułaczki za chlebem dostrzegają, że takowe oferty pracy mają
niewolnicze podłoże. Trudno jest zaakceptować pracę po dwanaście godzin na dobę
za trzysta złotych miesięcznie z koniecznością ponoszenia kosztów dojazdu, BHP
i tym podobnie. Pytanie czy dana tzw. oferta pracy może być ewidentnie
sprzeczna z prawem, może sankcjonować przyszłego pracownika w kategoriach
patologii i bezprawia? Tym bardziej tego rodzaju pytania stają się zasadne z
uwagi na miejsce gdzie dana oferta pracy jest promowana. Szukanie każdej pracy
nie może oznaczać przyzwolenia na niewolnicze zatrudnianie z pogwałceniem
obowiązujących standardów. Bezrobotny stający przed dylematem podjęcia każdej pracy
już potrafi odróżnić brutalnego wyzyskiwacza od cywilizowanego pracodawcy,
który nawet, jeśli mało płaci to szanuje pracownika, zapewnia podstawowe
warunki na wykonywanie określonych w umowie zadań. Jest niemało osobistych
dramatów, gdzie bezrobotnemu udaje się znaleźć zatrudnienie, które pozwala
zarobić na kawałek chleba, ale nie daje szans na dalsze perspektywy pracy, bo
mimo znakomitych rezultatów pracy przeszkodą nie do przejścia staje się
bezpośredni przełożony, zwykła sitwa zaciekle zwalczająca nowego, rzetelnego
pracownika, czy warunki pracy jedynie porównywalne z dziewiętnastowiecznym
okresem wczesnego kapitalizmu. Wiadro zimnej wody, miednica i dziurawy metalowy
barak to nadal współczesne „standardy” pracy bez względu na wielkość miasta,
czy rodzaj firmy, w której funkcjonuje. Do tego dochodzi konieczność
zaopatrywania się za własne pieniądze w obuwie, ubranie robocze, ochronne.
Gdzie zjeść śniadanie? Jak sprostać niski temperaturom? – to
już problem pracowników a nie pracodawcy. Dla tak myślących pracodawców nadal
bardzo licznie prosperujących w naszej świętokrzyskiej rzeczywistości to
ewidentny zysk, brak kłopotów, bo wiadomo, że pracownik zniesie wiele
upokorzeń, nie upomni się o swoje. Raczej zrezygnuje z interwencji w Państwowej
Inspekcji Pracy. Może wygrać, jeśli postawi na zrzeszenie się w niezależny
związek zawodowy np. „Solidarność”. Im szybciej
pracownik z danej firmy tak prosperującej podejmie taką decyzję tym lepiej.
Mogą być też porażki, ale zgrani, zrzeszeni w „Solidarności” pracownicy
ostatecznie wygrają, uzyskają wpływ na poprawę warunków pracy i życia we
własnej firmie. Tak jest współcześnie, w rzeczywistości pracowniczej pod
różnego rodzaju szerokościami geograficznymi świata. Często stajemy bezradni
przed problemami w miejscu pracy. Mało skuteczne okazują się kontrole, sądy,
organy ścigania. Ewentualne sankcje karne, najczęściej nie robią na pracodawcach
żadnego wrażenia. Upłynie zapewne jeszcze dużo wody w Wiśle nim ta
rzeczywistość zmieni się na lepsze i reformatorskie zapowiedzi rządzących będą
zrealizowane. Wyjściem z sytuacji jest przystąpienie do NSZZ „Solidarność”. Na
początku może nie być łatwo, ale taka decyzja bez wątpienia opłaci się. Region
Świętokrzyskiej „Solidarności” służy pomocą.
Powrót do strony: Tygodnik Solidarność Świętokrzyska