Budowy bez pracowników

Kazimierz Pasternak

 

W globalizacyjnej gonitwie za ciągłym obniżaniem kosztów hitem nowoczesnego kapitalisty – menedżera stał się model prowadzenia budów z pominięciem zatrudnienia pracowników na umowy o pracę. Tego rodzaju realizowany na licznych budowach pomysł ma praktycznie zablokować możliwość prowadzenia kontroli przestrzegania przepisów prawa pracy i warunków bhp przez państwowych inspektorów pracy. Wiadomo, że inspektorzy PIP kontrolują pracodawców. Pracodawcą jest zarówno jednostka organizacyjna, nawet wtedy kiedy nie posiada osobowości prawnej, oraz osoba fizyczna, jeżeli zatrudniają one pracowników. Konieczne jest zatrudnienie co najmniej jednego pracownika na umowę o pracę, aby można było mówić o pracodawcy, który podlega kontroli realizowanej między innymi przez państwowy inspektorat pracy. Jest to ustawowy wymóg. Osoby lub jednostki organizacyjne nie będące pracodawcami tego rodzaju kontroli nie podlegają. Na konkretnej tego rodzaju budowie określone zadania wartko wykonują nie pracownicy a podmioty gospodarcze, fachowcy zatrudnieni na podstawie umów cywilnoprawnych. Kierownik budowy nie musi przy tak prosperującej budowie bez pracowników przejmować się kodeksem pracy i wymogami w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy. Każdy wie co ma robić i za ile – wraz z góry założonym ryzykiem z tytułu wypadku, utraty zdrowia czy życia. W wiele trudniejszej sytuacji znajdują się osoby – fachowcy w konkretnych specjalnościach zatrudniani na dziko przez legalnie prosperujące na budowie podmioty gospodarcze lub osoby zatrudnione na umowę cywilnoprawną. Nie dość, że pracują za minimalne wynagrodzenie, to jeszcze muszą sami zadbać o odzież, obuwie robocze i pracować często ponad siły w skandalicznych warunkach, aby na czas wykonać określone zadanie. Ciągle bardzo wysokie krajowe bezrobocie niestety zmusza ludzi poszukujących środków finansowych na utrzymanie siebie i rodziny do korzystania z tego rodzaju dzikich, ryzykownych form zatrudnienia, których skala jest znacząca, szczególnie w okresie budowlanej gorączki. Wydawało się, że „uzusowienie” umów zlecenia będzie skuteczną barierą na omijanie przepisów prawa pracy. Nic bardziej błędnego. Umowa zlecenia nie podlega obowiązkowi zgłoszenia do ZUS w pierwszym dniu jej podpisania. Można to zrobić w okresie najbliższych 7 dni. To wystarcza, aby w razie kontroli można wytłumaczyć się w każdej chwili, że wymagany prawem 7 dniowy okres zgłoszenia do ZUS tak zawartej umowy jeszcze nie upłynął.

Kolejny „nowoczesny” wynalazek współczesnego krajowego, globalnie myślącego kapitalisty – menedżera to pracownik zrekonstruowany pod wymogi konkretnej sytuacji. Tu występuje pracownik, ale tylko przez pięć dni w tygodniu. W tzw. czasie wolnym sobotnio-niedzielnym niby dobrowolnie, głównie dla podreperowania swoich miesięcznych, najczęściej skromnych zarobków, przekształcony w już chodzący status fachowca wykonującego identyczne zadania w umowie o pracę ale na zasadzie umowy cywilno-prawnej zawartej z podmiotem gospodarczym prowadzącym działalność u macierzystego pracodawcy.

Niby wszystko w kalkulacyjnych wyliczeniach się zgadza. Nikt przecież nie może postawić zarzutu, że pracownik ma zakaz dorobienia do pensji w wolnym czasie. Z podpisanych dokumentów nie wynika, że pracownik został zmuszony do pracy na zajmowanym stanowisku w czasie wolnym od pracy na podstawie umowy cywilno-prawnej. Dla zupełnej pewności legalizacji tego rodzaju procederu o sezonowym wymiarze pracownik niby dobrowolnie podpisuje stosowne klauzule świadczące o pełnym zrozumieniu przez pracownika, dorabiającego w sobotnio-niedzielny okres, wszystkich pułapek czychających przy zatrudnieniu na umowę na umowę o pracę i umowę cywilno-prawną. Powstaje pytanie o skutki tego rodzaju procederu, głównie dla zdrowia i życia pracowników? Przemęczenie, stres, praca ponad siły to gra kończąca się z reguły tragedią.

Powrót do strony: Tygodnik Solidarność Świętokrzyska