Rykoszet
Waldemar Bartosz
Od dłuższego czasu media epatują nas
objawami patologii społecznej tudzież innymi niedomaganiami
naszego życia społecznego. Co rusz dowiadujemy się o przejawach agresji i przemocy. Zarówno w obszarze rodzinnym jak również w środowiskach
subkultury młodzieżowej.
Równolegle z tym zjawiskiem
obserwujemy również spadek aktywności społecznej. W języku potocznym zwie się
to apatią albo marazmem. Zjawisko to się pogłębia. Widać to jasno we frekwencji
wyborczej w rozmaitych głosowaniach, czy to parlamentarnych czy to
samorządowych. To tak, jak gdyby własne państwo przestało nas interesować.
Takie uogólnienie byłoby jednak
dużym uproszczeniem. Wydaje się, że zawodzą raczej mechanizmy komunikowania się
władzy ze społeczeństwem. Potwierdzeniem tego stanu jest pojawianie się co rusz na scenie publicznej różnego rodzaju demagogów,
którzy bazują na dezorientacji i zagubieniu wielu środowisk. Uwaga ta odnosi
się również do złej jakości dialogu społecznego. W rozwiniętych demokracjach ów
dialog stanowi kamień węgielny funkcjonowania państwa. Po prostu, przed
podjęciem formalnej decyzji czy to przez parlament czy to przez rząd,
propozycje tych decyzji konsultowane są z zainteresowanymi środowiskami. U nas
formalnie dialog ten toczy się w zakresie przypisanym prawem. Dotyczy to
Komisji Trójstronnej ds. Społeczno-Gospodarczych i Wojewódzkich Komisji Dialogu
Społecznego. Różna jest co prawda jego jakość, lecz
lepsze to niż nic. Jednakże, jeśli zejdziemy na niższe szczeble struktury
społecznej, jest z tym źle. W powiatach, gminach i w firmach praktycznie władza
kontaktuje się z ludźmi od przypadku do przypadku. Dotyczy to również spraw
pracowniczych. W tych firmach gdzie funkcjonują związki zawodowe spełniane są
przynajmniej przypisane prawem elementarne wymogi konsultacji i uzgodnień.
Pokazują to również raporty Państwowej Inspekcji Pracy, wskazujące, że stopień
łamania praw pracowniczych jest największy tam, gdzie
nie ma zakładowych organizacji związkowych. Niestety, jak pokazują statystyki
tylko u 15% pracodawców funkcjonują związki zawodowe. Tak niski procent uzwiązkowienia wiąże się między innymi z restrykcyjnym prawem
w tym względzie. Jak bowiem założyć związek u pracodawcy, który zatrudnia ośmiu
pracowników? Wszak odpowiednia ustawa stanowi, że zakładowa organizacja
związkowa może powstać, gdy jest co najmniej
dziesięciu chętnych. Małych zakładów, szczególnie w sferze usług jest coraz
więcej i u tych pracodawców nie ma z wymienionych powodów możliwości założenia
organizacji związkowej. Stan taki wyłącza miliony ludzi z możliwości wpływu na
to, co się dzieje choćby w najbliższym środowisku.
Opisany stan powoduje, że najgłębsze
potrzeby ludzi nie są zaspokajane. Do tych potrzeb należy między innymi
potrzeba afiliacji, czyli stowarzyszenia. Jeśli tak, wówczas rodzi się
frustracja. Ta zaś przeradza się w agresję bądź apatię. Skutki takiego stanu są
znane. Lekarstwem na tę chorobę jest zrozumienie przez decydentów, iż tak zwany
święty spokój nie pomaga, wręcz przeciwnie, w dłuższej perspektywie rykoszetem
uderza we wszystkie strony.
Powrót do strony: Tygodnik Solidarność Świętokrzyska