Solidarność Podbeskidzie Stan wojenny na Podbeskidziu

Stan wojenny na Podbeskidziu

Stan wojenny na Podbeskidziu

Udostępnij na:

Czterdzieści lat temu – w niedzielę, 13 grudnia 1981 roku rozpoczął się w Polsce stan wojenny. Zamknięto tysiące osób, na ulicach pojawiły się czołgi i samochody opancerzone, strajkujące zakłady były brutalnie pacyfikowane.

Polacy liczyli się z tym, że trwający od sierpnia 1980 roku wolnościowy zryw „Solidarności” może kiedyś zostać stłumiony siłą. Prędzej spodziewano się jednak interwencji wojsk sowieckich, jak to miało miejsce w 1956 roku na Węgrzech, w 1968 roku w Czechosłowacji, czy zaledwie przed dwoma laty w Afganistanie. W Polsce obca interwencja okazała się jednak niepotrzebna. Bojący się utraty władzy polscy komuniści sami postanowili rozprawić się z niepokornym narodem. Brutalnie przerwany został Karnawał Solidarności, zniweczone polskie sny o wolności…

Już przed północą 12 grudnia w całym kraju rozpoczęły się aresztowania działaczy NSZZ „Solidarność” i innych niezależnych organizacji, według przygotowanych kilka miesięcy wcześniej wykazów. Tej nocy na Podbeskidziu zatrzymano blisko sto osób. Milicja i Służba Bezpieczeństwa nie wahała się wyłamywać łomami zamknięte drzwi, a opornych bić i skuwać kajdankami. O północy została wyłączona łączność telefoniczna w całym kraju, przerwano nadawanie programów radiowych i telewizyjnych.

Na ulice wyszły wojskowe patrole. Pojawiły się pierwsze plakaty z obwieszczeniem o wprowadzeniu stanu wojennego. Wydrukowane kilka miesięcy wcześniej w Związku Sowieckim nie miały żadnej daty. O godzinie szóstej rano generał Wojciech Jaruzelski, pełniący funkcje prezesa Rady Ministrów i równocześnie I sekretarza PZPR, ogłosił powstanie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego i wprowadzenie stanu wojennego w całej Polsce. Jego przemówienie nadały pierwsze programy radia i telewizji. Przez cały dzień w radio i telewizji podawane były informacje o rygorach stanu wojennego. W telewizji czytali je lektorzy, ubrani w wojskowe mundury.

Zawieszona została działalność „Solidarności” i wszystkich niezależnych organizacji. Wprowadzono godzinę milicyjną od 22.00 do 6.00 oraz tryb doraźny w sprawach sądowych. Obowiązywał zakaz zgromadzeń i opuszczania miejsc zamieszkania. Na rogatkach miast pojawiły się milicyjno-wojskowe rogatki. Całkowicie zawieszono reglamentowaną dotąd sprzedaż benzyny. Wprowadzono sześciodniowy tydzień pracy. Ogłoszono ferie w szkołach do 3 stycznia i bezterminowo zawieszono zajęcia na uczelniach.

Następnego dnia, w poniedziałek, 14 grudnia w wielu miastach Polski wybuchły spontaniczne strajki. Na Podbeskidziu pracę przerywały załogi kilkunastu zakładów pracy – między innymi bielskiej Fabryki Samochodów Małolitrażowych, Befy, Apeny, a także Andrychowskiej Fabryki Maszyn, żywieckiego Ponaru i Fabryki Śrub. Jedynym żądaniem strajkujących było odwołanie stanu wojennego i zwolnienie internowanych. Strajki te wygasały najczęściej po kilku, kilkunastu godzinach pod groźbą pacyfikacji zakładu przez siły specjalne milicji i wojska. Oznaczało to przelew krwi. Do takiej tragedii doszło 16 grudnia podczas pacyfikacji strajkującej kopalni Wujek w Katowicach. Od strzałów oddziału specjalnego Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej (ZOMO) zginęło dziewięciu bezbronnych górników.

Do końca grudnia 1981 roku na Podbeskidziu internowano łącznie blisko 150 osób. W następnych miesiącach liczba ta wzrosła do 230 pozbawionych w ten sposób wolności. Internowani z Podbeskidzia osadzani byli początkowo w zakładach karnych w Szerokiej koło Jastrzębia i w Cieszynie, a także w Bytomiu–Miechowicach, Sosnowcu –Radosze, Zabrzu -Zaborzu. Później kobiety trafiły do ośrodka odosobnienia w Darłówku nad Bałtykiem, a mężczyźni do Łupkowa w Bieszczadach.

Od pierwszych dni stanu wojennego trwały aresztowania osób, które uniknęły internowania i próbowały zorganizować konspiracyjną działalność „Solidarności”. Pierwszym uwięzionym był Julian Pichur – za organizację strajku w bielskiej Befie został aresztowany 15 grudnia 1981 roku i już po kilkunastu dniach skazany na trzy lata więzienia. Taki sam wyrok otrzymał Wiesław Pyzio z Andrychowa, który 16 grudnia samotnie strajkował w Andrychowskiej Fabryce Maszyn. Nie były to najsurowsze wyroki w tamtych dniach – za próbę podjęcia konspiracyjnej działalności Józef Łopatka został skazany na pięć i pół roku więzienia, Antoni Bobowski, Wacław Szlegr i Kazimierz Szmigiel na pięć lat, a Tadeusz Adamski, Józef Kucharczyk i Władysław Waluś na cztery lata pozbawienia wolności. Najsurowszy wyrok otrzymał jednak ukrywający się do 19 stycznia 1982 roku przewodniczący podbeskidzkiej „Solidarności”, Patrycjusz Kosmowski. Dyspozycyjny wobec komunistycznych władz Sąd Wojewódzki w Bielsku-Białej skazał go na sześć lat więzienia, choć nie udowodniono mu podjęcia  konspiracyjnej działalności.

Już od pierwszych dni stanu wojennego przy parafiach spontanicznie organizowały się grupy ludzi, niosących pomoc rodzinom internowanych i uwięzionych. Wkrótce ich działalność została zorganizowana w ramy Biskupiego Komitetu Pomocy Uwięzionym i Internowanym, mającego swą siedzibę przy kościele Opatrzności Bożej w Białej. Członkowie Komitetu, kierowanego przez ks. Józefa Sanaka i Zdzisława Grefflinga, przez blisko siedem następnych lat swą opieką objęli ponad 150 osób – uwięzionych, aresztowanych oraz pozbawionych pracy i środków do życia. Pomoc dla represjonowanych nieśli też w tym czasie przedstawiciele innych środowisk. Warto tu wspomnieć także taką pomoc, świadczoną ze strony wspólnot Kościołów ewangelickich, w tym szczególnie ofiarna Kościoła ewangelicko-reformowanego z osobiście zaangażowanym w tę pracę bp. Zdzisławem Trandą.

Tak wyglądały na Podbeskidziu pierwsze miesiące tej dziwnej wojny. Ofiar było znacznie więcej: do końca sierpnia 1982 roku w ówczesnym województwie bielskim odbyło się 14 procesów politycznych. Osądzono w nich 40 osób, wymierzając im surowe, nie mające niczego wspólnego ze sprawiedliwością, wyroki. Do ośrodków internowania trafiło łącznie 230 osób z całego Podbeskidzia. Ostatni z nich wyszli na wolność przed Bożym Narodzeniem 1982 roku. Wiele osób pozbawionych pracy decydowało się na emigrację. Wówczas oznaczało to wyjazd z Polski na zawsze, z paszportem w jedną stronę. Na Podbeskidziu decyzję taką podjęło ponad sto rodzin. Nie wszystkie umiały się odnaleźć w nowej rzeczywistości…

Stan wojenny został zawieszony 31 grudnia 1982 roku, a ostatecznie odwołany 22 lipca następnego roku. Wiele rygorów stanu wojennego zostało jednak przeniesionych do kodeksu karnego. Nadal, także na Podbeskidziu, odbywały się rewizje i aresztowania, ludzie byli szykanowani i zwalniani z pracy. Zapadały surowe wyroki. Nie przerwało to jednak zapoczątkowanej na początku stanu wojennego działalności podziemnych struktur „Solidarności”. Mimo represji przetrwały one do 1989 roku, do ponownej legalizacji tego związku zawodowego i upadku komunizmu w Polsce.

Artur Kasprzykowski

 

Udostępnij na: