Solidarność w bielskim Hutchinsonie
– Od dawna mówiło się w zakładzie, że źle się dzieje, że trzeba coś zrobić, coś zmienić. W końcu postanowiłem zająć się tą sprawą – mówi Mieczysław Bienias, 34-letni magazynier z bielskiego zakładu spółki Hutchinson Poland. Sprawą zajął się skutecznie – dwa miesiące temu w jego zakładzie powstała „Solidarność”. Dziś należy do niej ponad 350 pracowników!
Mietek Bienias pracuje w bielskim Hutchinsonie od czterech lat. Doskonale wie, co trzeba poprawić, by przestało „źle się dziać”. – Przede wszystkim zarobki, które balansują na poziomie płacy minimalnej. Jeśli to się znacząco nie poprawi, to nadal ludzie będą uciekać, bo nie ma problemu, by znaleźć lepiej płatną i lżejszą pracę. Druga sprawa to organizacja pracy, która w wielu przypadkach szwankuje. Do tego dochodzą warunki bhp. Ludzie narzekają, odchodzą. W zakładzie coraz więcej jest pracowników ze Wschodu, trafiających tu głównie z agencji pracy tymczasowej – opowiada. Dodaje, że w przeszłości już dwukrotnie były podejmowane próby założenia związków zawodowych – obie zduszone w zarodku. – Do trzech razy sztuka – uśmiecha się Bienias.
Znalazł kilku kolegów, którzy też postanowili pociągnąć ten temat. Wystawili się, ale uznali, że nie mają nic do stracenia. Równocześnie Mietek zaczął przeglądać internet. Wyszukał kontakty na podbeskidzką „Solidarność”. Dlaczego akurat ten związek? – Dla mnie to było oczywiste. „Solidarność” to marka sama w sobie: największy, najsprawniejszy związek z piękną historią i perspektywami na przyszłość – wymienia Bienias. Poczytał trochę w internecie, potem wybrał się do siedziby związku na ulicy Asnyka. Trafił na przewodniczącego Regionu Marka Bogusza. Dowiedział się wszystkiego co potrzeba…
Wkrótce w zakładzie powstała 13-osobowa grupa założycielska. Pod koniec lipca odbyło się zebranie założycielskie, na którym wybrano władze Komisji Zakładowej. Mietek został przewodniczącym, a jego zastępcami Marcin Rolski (będący jednocześnie sekretarzem KZ) i Arkadiusz Horecki (pełniący też funkcję skarbnika). Tego samego dnia poinformowali dyrekcję zakładu o powstaniu „Solidarności”. Równocześnie poszła po zakładzie szeptana, powtarzana wszędzie informacja, że powstały związki zawodowe, że wreszcie załoga ma szansę mieć swego reprezentanta do rozmów z pracodawcą. Niemal natychmiast mieli pierwszych dwieście deklaracji. Do dzisiaj mają ich już ponad 350. To najlepiej świadczy o tym, że pracownicy czekali na swą reprezentację, że potrzebują związku zawodowego.
Młodzi związkowcy są już po pierwszych roboczych spotkaniach z przedstawicielami pracodawcy. Na razie organizują strukturę w zakładzie – czekają na przyznanie tablicy ogłoszeń i pomieszczenia na biuro, bo na razie są bezdomni. Chcą też wybrać delegatów z poszczególnych wydziałów, by sprawniej działać i mieć lepszy kontakt z załogą. Przymierzają się też do wyboru swego społecznego inspektora pracy. Już zapowiadają, że ten będzie miał sporo pracy. Nawiązali też kontakty z innymi zakładami Hutchinsona w Polsce – w Żywcu, Łodzi, Dębicy. Liczą na wymianę doświadczeń, a równocześnie na stworzenie wspólnej płaszczyzny do przyszłych działań i wystąpień do pracodawcy.