Solidarność Podbeskidzie Kapelan „Solidarności” emerytem

Kapelan „Solidarności” emerytem

Kapelan „Solidarności” emerytem

Udostępnij na:

POŻEGNANIE KATEDRALNEGO PROBOSZCZA

W niedzielę, 21 sierpnia, o 12.30 w bielskiej katedrze pod wezwaniem św. Mikołaja odbędzie się pożegnanie odchodzącego na emeryturę wieloletniego gospodarza tej świątyni, księdza prałata Zbigniewa Powady.

Był on nie tylko proboszczem parafii katedralnej, ale także – między innymi – duszpasterzem ludzi pracy oraz kapelanem podbeskidzkiej „Solidarności”. – To na pewno zamknięcie pewnego etapu i z tego też powodu okazja do podziękowania temu kapłanowi, ale nie jest to nasze podziękowanie. Liczymy na dalszą opiekę księdza Zbigniewa i jego wśród nas obecność – mówi przewodniczący podbeskidzkiej „Solidarności” Marek Bogusz. To także okazja do próby podsumowania tego etapu działalności księdza Zbigniewa Powady.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ks. prałat Zbigniew Powada

Do Bielska-Białej ksiądz Powada został skierowany w sierpniu 1982 roku. Miał wtedy 36 lat. Od razu poczuł (dosłownie!) wielką politykę. Do swej nowej parafii przyjechał bowiem 31 sierpnia i akurat trafił na rozpędzaną przez zomowców manifestację podziemnej „Solidarności”, zorganizowaną w drugą rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych. – Po rozpakowaniu walizek wyszedłem rozejrzeć się po okolicach kościoła. Nagle wokół mnie zaczęli przebiegać jacyś ludzie. Było ich z minuty na minutę coraz więcej. Po chwili na plac przyjechały wozy z zomowcami i zaczęło się pałowanie. Nie miałem pojęcia, że tak to kończy się bielska manifestacja zwolenników „Solidarności”, rozpoczęta przy bialskim kościele Opatrzności Bożej. Po chwili wokół kościoła było siwo od gazów łzawiących. Uciekłem na probostwo i długo jeszcze płakałem rzewnymi łzami, podobnie jak i inni księża, bo także w naszych pokojach było mnóstwo gryzącego gazu. Takie to było moje pierwsze spotkanie z Bielskiem i podbeskidzką „Solidarnością” – wspominał po latach ks. Zbigniew Powada.

Rok później został mianowany proboszczem parafii św. Mikołaja. Wkrótce zaczęło tam działać Duszpasterstwo Ludzi Pracy, skupiające przede wszystkim działaczy zdelegalizowanej „Solidarności”. Ksiądz Powada podkreśla, że podstawowym celem tego duszpasterstwa było pogłębianie wiedzy religijnej i formacja duchowa. Były konferencje na tematy religijne, poświęcone Pismu Świętemu, nauczaniu społecznemu Kościoła czy encyklikom Ojca Świętego. Były też spotkania z gośćmi, wśród których byli zarówno teologowie, jak i działacze społeczni i polityczni. W ramach duszpasterstwa była także prowadzona działalność kulturalna – były koncerty, prelekcje, wystawy, a nawet spektakle. Równolegle w trakcie spotkań Duszpasterstwa Ludzi Pracy jego uczestnicy dyskretnie zbierali składki na działalność podziemnej „Solidarności”, rozprowadzali wydawane poza cenzurą książki i gazetki. Z czasem zebrania duszpasterstwa przeniosły się do salki na dzwonnicy kościoła świętego Mikołaja. W środowisku mówiło się wtedy o „spotkaniach na wieży”…

Służba Bezpieczeństwa oczywiście wiedziała o działalności księdza Powady i o tym, co dzieje się w trakcie spotkań Duszpasterstwa Ludzi Pracy. Sprawa przeciwko księdzu nosiła kryptonim „Katedra” (choć kościół św. Mikołaja katedrą stał się dopiero kilka lat później!). W bezpośrednim otoczeniu kapłana działało kilku tajnych współpracowników. Znane są ich pseudonimy: Ozyrys, Zenon, Michał… Bezpieka próbowała też zwerbować księdza Powadę na swojego informatora. Zadania tego podjął się niejaki Krzysztof Wiewióra. – Często przychodził do mnie próbując dyskutować na różne tematy. Trochę wstyd przyznać, ale z mojego powodu te spotkania kończyły się zawsze pyskówkami. Nie oszczędzałem tego człowieka, nie zamierzałem z nim prowadzić żadnych dyskusji. Do najgorszej awantury doszło, gdy za którymś razem zasugerował mi, że mogą mnie zniszczyć w oczach parafian. Nawet nie powtórzę, co mu wówczas powiedziałem – wspominał po latach ksiądz Powada. Po tej awanturze esbek poinformował swych przełożonych o rezygnacji z werbunku bielskiego proboszcza.

Władze nie szczędziły księdzu Powadzie złośliwości. Na co dzień otoczony był donosicielami, którzy informowali o każdym jego kroku, każdej rozmowie, każdym gościu. Próbowano znaleźć na niego jakikolwiek haczyk – obyczajowy, gospodarczy, kryminalny. Bez skutku… Potrafiono dokuczać mu także w inny sposób. Uczestnicy pielgrzymki do Rzymu, zorganizowanej niedługo po zniesieniu stanu wojennego, pamiętają jak na polsko-czechosłowackiej granicy zabrano księdza Powadę na rewizję osobistą. Funkcjonariusze dokładnie przeszukali także cały jego bagaż, grzebali nawet w komunikantach…

Po upadku komunizmu ksiądz Powada nie zrezygnował z prowadzenia Duszpasterstwa Ludzi Pracy. Co więcej – w swym kościele (podniesionym w 1992 roku do godności katedry) zaczął odprawiać comiesięczne msze za Ojczyznę. Nieustannie podkreślał, że Polsce jest wciąż potrzebna modlitwa i Boża opieka. Później został także kapelanem podbeskidzkiej „Solidarności”, przejmując tę funkcję od sędziwego księdza Józefa Sanaka. To z jego inicjatywy w jednym z okien katedry znajduje się okazały witraż z wizerunkiem błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki, ufundowany przez podbeskidzkich związkowców.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

W 2015 roku ks. prałat Zbigniew Powada został uhonorowany tytułem „Zasłużony dla NSZZ Solidarność” – najwyższym wyróżnieniem naszego związku, przyznawanym przez Krajowy Zjazd Delegatów.

Służba Ojczyźnie i „Solidarności” to tylko niewielki wycinek działalności księdza Powady w minionych latach. Na pierwszym miejscu była zawsze praca duszpasterska, służba Bogu i ludziom, troska o świątynię. – Jesteśmy wdzięczni księdzu Zbigniewowi za to, co dla nas robił w minionych latach. Będziemy mu za to wszystko dziękować i… prosić o więcej – mówi przewodniczący podbeskidzkiej „Solidarności” Marek Bogusz.

 

Udostępnij na: