NIECH PAN BŁOGOSŁAWI I STRZEŻE…
Na początku Adwentu, rozpoczynając radosny czas oczekiwania na narodziny Zbawiciela, stanęliśmy przed nową szansą, aby jak najlepiej przygotować serca na przyjęcie Boga, który z miłości do nas sam stał się człowiekiem. Podjęliśmy kolejny już raz, tak sądzę, decyzję, aby dać Bogu okazję do przemiany naszego życia, dzięki czemu staniemy się lepszymi ludźmi. Adwent to czas, kiedy podejmujemy szlachetne postanowienia, aby czynić jeszcze więcej dobra. Adwent jest kolejną szansą, by czuwać, by nie spać. Czuwanie to trudna sztuka. Wymaga nieustannego ćwiczenia się w cnocie wytrwałości. Potrzeba czujności, aby nie przegapić czasu zbawienia. Kimś takim, który w tym czasie jest nieomylnym drogowskazem, jak czuwać, jest św. Jan Chrzciciel. To On uczy prostować ścieżki naszego życia.
Bóg nie jest taki, jakim Go sobie wyobrażamy. Często oburzamy się, a nawet gorszymy, bo wbrew naszym oczekiwaniom, zamiast groźnego sędziego widzimy Tego, który ratuje grzeszników – tych, którzy w naszym mniemaniu zdecydowanie zasługują na potępienie. Adwent jest czasem, który zaprasza nas do prawdziwej radości, bo nasz Pan jest już blisko. Pan, pełen dobroci i miłosierdzia, przychodzi, aby nas zbawić. To okazja, by stanąć przed Nim w pokorze i prosić o zmiłowanie, bo „błogosławiony jest ten, kto nie zwątpi”.
Mam nadzieję, że drugą postacią, którą zauważyliśmy w Adwencie, jest Maryja. Zwiastowanie – choć na pozór jest dla nas pewną abstrakcją, to w rzeczywistości niejeden raz już je przeżyliśmy. Niebo i ziemia zatrzęsły się i w naszym życiu, bo trzeba było porzucić osobistą koncepcję życia, zrezygnować z czegoś, co było jakby propozycją nie do odrzucenia, bo coś poszło nie po naszej myśli i mieliśmy żal do Boga albo drugiego człowieka, bo nie rozumieliśmy „dlaczego?”. Warto w takich chwilach oddać nasze kruche życie w ręce Najwyższego i pozwolić Mu działać, powiedzieć Mu nasze „tak”.
Brak zaufania Bogu rodzi bolesne konsekwencje. Król Achaz nie ufał ani Bogu, ani prorokowi Izajaszowi. Był zdecydowany prowadzić własną politykę, co w efekcie doprowadziło do niewoli babilońskiej. Józef w przeciwieństwie do Achaza choć czuje lęk i niepokój, przyjmuje dany mu znak i zadanie. Taką postawę Bóg nagradza swoim błogosławieństwem.
Zapytajmy się samych siebie jaki był i jaki jest mój Adwent? Czy z nadzieją, wiarą i miłością gotuję drogę dla Pana? Czy jest miejsce dla Niego w moim sercu, w mojej rodzinie, w moim domu? Czego spodziewam się po tegorocznych świętach Bożego Narodzenia? Czy Jezus narodzi się w moim życiu wiary?
Podążmy wraz z Maryją i Józefem do Betlejem, gdzie trzeba poszukać miejsca dla Jezusa, bo nie ma dla Niego miejsca w tylu „gospodach świata”, w tylu krajach i narodach, a nawet w polskich rodzinach. Nasz narodowy wieszcz, Adam Mickiewicz, pisał: „Wierzysz, że się Bóg zrodził w betlejemskim żłobie, lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie”.
Chrystus się narodzi, niezależnie od naszego przygotowania. Oby nie powtórzyła się ta kompromitująca sytuacja sprzed 2020 lat! Obyśmy w wirze świątecznej aktywności nie zapomnieli o najważniejszym: o Jezusie który ma narodzić się w każdym ludzkim sercu. On nie chce przyjść na siłę ale czeka na zaproszenie i na naszą zgodę.
Jeszcze jedna myśl związana z Nowym Rokiem 2020. Nowy rok to czas, w którym wielu ludzi robi różne postanowienia. Może więc warto postanowić na progu kolejnego już w naszym życiu roku, że dołożymy wszelkich starań, by z niewolnika, o którym mówi św. Paweł – niewolnika grzechu, niewolnika własnych zachcianek i ambicji – stać się człowiekiem wolnym, wolnym od ziemskich przywiązań, by stać się prawdziwym dzieckiem Bożym? Niech w tym i w każdym dobrym postanowieniu wspomaga nas Święta Boża Rodzicielka Maryja, a błogosławieństwo Aarona towarzyszy nam przez cały rok. Niech zatem nas wszystkich Pan błogosławi i strzeże. Niech rozpromieni oblicze swe nad nami, niech nas obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku nam swoje oblicze i niech nas obdarzy pokojem.
Ks. ZBIGNIEW POWADA
Kapelan NSZZ „Solidarność”