24-02-2015


Nadchodzą młodzi...
ZWIĄZKOWCY W HUTCHINSONIE 2


Jeszcze niedawno na czele wielu komisji zakładowych "Solidarności" stali ludzie, którzy należeli do tego związku zawodowego od 1980 roku, czasem nawet już wówczas byli w jego władzach. Teraz tacy działacze są już rzadkością. Nadchodzą młodzi związkowcy, często nawet nie pamiętający Sierpnia'80. Zwykle oczywisty brak doświadczenia z powodzeniem nadrabiają zapałem, energią i nowymi pomysłami. To oni w następnych latach będą kształtować "Solidarność" i wytyczać kierunki jej działania. Warto ich poznać... Do takich młodych działaczy zalicza się Krzysztof Gaj, współzałożyciel i przewodniczący "Solidarności" w żywieckiej żywieckiej spółce Hutchinson 2. Sierpnia 1980 roku nie ma szans pamiętać, bo urodził się… cztery lata później. Z "Solidarnością" zetknął się, gdy podjął pierwszą pracę w spółce Cabind Polska w Żywcu i zapisał się do tego związku zawodowego. Od czterech lat pracuje jako operator autoklawu w żywieckiej spółce Hutchinson 2. Gdy rozpoczynał tam pracę, to "Solidarności" w tym zakładzie nie było. Teraz to się zmieniło, a Krzysztof może mieć satysfakcję, że ma w tym swój spory udział.

Zacznijmy od przedstawienia spółki, korzystając z oficjalnej jej strony internetowej. Czytamy tam między innymi: "Fabryka Hutchinson Poland Zakład Żywiec 2 zajmuje się produkcją przewodów niskociśnieniowych oraz układów chłodzenia, wentylacji i ogrzewania silników dla branży motoryzacyjnej. Hutchinson Poland Zakład Żywiec 2 powstał w 2000 roku i jest stosunkowo młodą i ciągle rozwijającą się firmą. Obecnie zatrudniamy ponad 1000 Pracowników i stale tworzymy nowe miejsca pracy /.../. Staramy się, przy udziale i wysiłku wszystkich Pracowników zapewnić naszym klientom produkty najwyższej jakości i w odpowiednim czasie". Choć w tej krótkiej wizytówce słowo "Pracownicy" za każdym razem pisane jest z dużej litery, co może świadczyć o szacunku dla załogi, to w rzeczywistości różnie z tym bywało. - Mieliśmy sygnały, że ludzie narzekają na kiepskie płace, na pojawiające się co raz spięcia w kontaktach z niektórymi kierownikami. Było dla nas oczywiste, że radą na te problemy są autentyczne związki zawodowe - wspomina szef żywieckiego oddziału "Solidarności" i wiceprzewodniczący Zarządu Regionu Andrzej Madyda. Sam kilkakrotnie uczestniczył w rozdawaniu przed tym zakładem ulotek, zachęcających do założenia "Solidarności". Wydawało się, że bez skutku...

Krzysztof Gaj pamięta jednak tamte akcje ulotowe. Już wówczas w gronie kolegów rozmawiali o problemach, z którymi stykają się w pracy, o tym, że przydałaby się autentyczna reprezentacja załogi, która mogłaby - jak równy z równym - negocjować z pracodawcą podwyżki płac czy zmiany w organizacji pracy. Nigdy jednak nie myślał, że to on będzie zakładał "Solidarność". Liczył, że znajdą się inni... Stało się jednak inaczej, bo nie było zbyt wielu chętnych do zorganizowania zakładowej "Solidarności". Podjął się tego wraz z małą grupką pracowników. - Ktoś musiał tym wszystkim kierować, więc zgodziłem się - wspomina Krzysztof Gaj. Pierwsze działania były podejmowane niemal w pełnej konspiracji. Zadzwonił najpierw do biura żywieckiej "Solidarności", a następnie do Zarządu Regionu Podbeskidzie. Zdobył podstawowe informacje, jak zakładać związek, a wraz z nimi zestaw dokumentów i formularzy. To był maj ubiegłego roku. Było ich wówczas osiemnastu. Informację o powstaniu Komisji Zakładowej przekazali do dyrekcji dopiero po miesiącu, gdy było ich już blisko pół setki. - Wcześniej nie pchaliśmy się, bo mieliśmy obawy, jak kierownictwo zareaguje - tłumaczy Krzysztof. Pismo do dyrekcji zanieśli w piątek, trzynastego czerwca. Chyba nie był to jednak pechowy dzień dla załogi tej spółki.

Dość szybko związkowcy musieli przejść swój chrzest bojowy - negocjacje płacowe. Dotychczas podwyżki miały charakter więcej niż symboliczny, nie równoważyły nawet inflacji. Zakładowa "Solidarność", której przewodniczącym został wybrany Krzysztof Gaj, wysunęła żądanie podwyżek dla wszystkich zatrudnionych, a także postulaty rozszerzenia dodatków stażowych i nagród jubileuszowych. Pierwsze rozmowy nie przyniosły żadnych rezultatów. Rozpoczął się spór zbiorowy. Po kilku turach negocjacji udało się doprowadzić do podpisania porozumienia. - To był kompromis, który na pewno wielu pracowników nie zadowolił, ale jedno jest pewne: takich podwyżek, jakie wywalczyliśmy, nigdy dotąd w naszej spółce nie było - relacjonuje Krzysztof Gaj. Andrzej Madyda, który z zewnątrz obserwował negocjacje w Hutchinsonie 2, jest pełen uznania dla młodej Komisji Zakładowej. - Negocjacje płacowe zawsze są najbardziej trudnym wyzwaniem dla związkowców, nawet tych z wieloletnim stażem i doświadczeniem. Uważam, że w tej spółce udało się wywalczyć wszystko, co było w tej chwili możliwe. Załoga ma podwyżki, a związkowcy zdobyli pierwsze doświadczenia, które z pewnością będą procentować w przyszłości, przy kolejnych rozmowach - podkreśla wiceprzewodniczący Zarządu Regionu.

W ostatnim czasie "Solidarność" spółki Hutchinson 2 negocjowała z dyrekcją bardziej korzystny dla załogi miesięczny okres rozliczeniowy oraz wprowadzenie planów urlopów, których dotąd w spółce nie było. - Mamy nadzieję, że te zmiany w marcu wejdą w życie. Powoli docieramy się w naszych kontaktach, uczymy się współpracy i są tego efekty. Ludzie to chyba widzą, bo przybywa nam członków - mówi Krzysztof Gaj. W tej chwili do zakładowej "Solidarności" należy ponad 130 osób. Przewodniczący podkreśla, że nie siedzi za biurkiem i nie czeka biernie na kolejnych chętnych. - Pracuję na hali, więc mam codzienny kontakt z innymi. Trzeba chodzić do ludzi, rozmawiać, przekonywać. To żmudna, ale chyba jedyna droga, by było nas więcej. A bardziej liczna "Solidarność" to także nasza lepsza pozycja przy następnych negocjacjach - kończy Krzysztof Gaj.

<<< Wstecz