14-06-2011

Wójt na zagrodzie równy wojewodzie?
Kulejący dialog w Milówce



W Urzędzie Gminy w Milówce powstała "Solidarność". Na razie przynależność do tego związku ujawniły cztery osoby. Dwie z nich już zostały zwolnione z pracy, a dwie przeniesione na inne, niższe stanowiska.
Wójt gminy, Robert Piętka, utrzymuje, że nie jest to żadna czystka ale zwykła reorganizacja...

Międzyzakładowa Organizacja Związkowa NSZZ "Solidarność", działająca przy Urzędzie Gminy w Milówce, nie ma swojej siedziby ani adresu. Tajna jest też większość jej członków. - Może faktycznie to była reorganizacja, ale nikt nie odważy się teraz sprawdzić, czy przypadkiem także jego stanowisko musi być "zreorganizowane"
- mówi jeden z niejawnych związkowców. Trudno się mu dziwić...
Wszystko zaczęło się na początku tego roku. W połowie stycznia odbyło się zebranie założycielskie "Solidarności", zorganizowane konspiracyjnie w domu prywatnym. Jednak nie udało się utrzymać tajemnicy. Trudno bowiem uwierzyć w przypadek, skoro następnego dnia dwie kobiety, które uczestniczyły w tym zebraniu, otrzymały wypowiedzenia. Powód? Reorganizacja Urzędu Gminy i... "utrata zaufania do Pani osoby z dniem dzisiejszym" (sic!). Sprawy trafiły do sądu pracy. Dwie inne osoby zostały przesunięte na inne stanowiska. Powód? Szukanie oszczędności. W ramach tych samych "oszczędności" wkrótce zatrudniono kolejne dwie osoby.
Sprawa może by przyschła, ale o sytuacji w Urzędzie Gminy zaczęło być coraz głośniej. W maju ukazał się pierwszy numer bezpłatnego pisma "Wieści z Milówki", wydawanego przez Urząd Gminy. Na okładce na dwóch zdjęciach widać kardynała Stanisława Dziwisza, na dwóch wójta Milówki. W środku, na eksponowanym miejscu "Komunikat wójta gminy Milówka", w całości poświęcony sądowej sprawie, wytoczonej przez zwolnioną pracownicę. A w nim sporo nieścisłości. Pracownica wniosła o sprostowanie - do dziś nie dostała odpowiedzi. W innym miejscu redaktor naczelny tego pisma publikuje obszerny artykuł o konflikcie w Urzędzie Gminy. Informacja o tej samej sprawie, również oparta wyłącznie na relacji wójta, ukazuje się także w jednym z dzienników. Związkowców nikt nie pyta o ich opinie czy zdanie. Szkoda, bo można by wówczas uniknąć wielu pomyłek czy wręcz przekłamań, jak choćby to, że wójt o istnieniu "Solidarności" w swoim urzędzie dowiedział się jedynie z nieczytelnego faksu z Zarządu Regionu. Związkowcy natomiast mają potwierdzenie, że niemal równocześnie ze wspomnianym faksem w Urzędzie Gminy złożony został oryginał tego pisma...

We wspomnianym artykule redaktor naczelny "Wieści z Milówki" pisze: Dialog na linii wójt - NSZZ "Solidarność" praktycznie nie istnieje. Paradoksalnie, związkowcy w pełni zgadzają się z tym stwierdzeniem. Wójt nie odpowiada na pisma związku, wprowadza zmiany do regulaminu pracy bez uzgodnienia ich ze związkiem. - Związek zawodowy jest po to, by taki dialog między pracodawcą i pracownikami mógł istnieć. Tymczasem faktycznie jest on fikcją. Chcemy mieć prawo do opiniowania decyzji, istotnych dla pracowników. Nikt nam łaski nie robi, bo takie jest prawo każdego związku zawodowego. Wierzymy, że nasza działalność może przyczynić się do lepszego funkcjonowania urzędu, z pożytkiem dla pracowników i mieszkańców gminy. My natomiast mamy ciągłe przepychanki z wójtem, ciągłą wojnę podjazdową - mówi Jarosław Zeman, przewodniczący gminnej "Solidarności". Dodaje, że inni pracownicy boją się z nim nawet rozmawiać, bo natychmiast mogą zostać posądzeni o jakieś konszachty z "buntownikiem".

Sytuacja w Urzędzie Gminy w Milówce nie jest normalna. Obie strony konfliktu zarzucają sobie nawzajem różne niegodziwości. Sprawę chciał wyjaśnić przewodniczący podbeskdzkiej "Solidarności", Marcin Tyrna. Wójt w swych wypowiedziach deklarował dobrą wolę i chęć dialogu, więc taka rozmowa mogła wiele wyjaśnić. Niestety...
Propozycja spotkania została przekazana do Milówki pod koniec lutego. W odpowiedzi wójt wyznaczył termin takiej rozmowy na 1 lipca! - Łatwiej jest mi umówić się na rozmowę z wojewodą czy ministrem, niż z wójtem Milówki. Nie wiem, czy jest tak zapracowany czy też próbuje pokazać, jak jest ważny. Szkoda, bo taka postawa nie służy ani wyjaśnieniu pewnych rozbieżności ani też dialogowi między wójtem i jego pracownikami. Może do tej pory ten pan nie wie, że swą postawą nie tylko szkodzi gminie, ale też naraża się na zarzut łamania kodeksu pracy i ustawy o związkach zawodowych - mówi Marcin Tyrna. Dodaje, że sytuacja w Milówce jest ewenementem na Podbeskidziu. W innych jednostkach samorządowych, zarówno w urzędach gmin jak i urzędach miejskich, "Solidarność" funkcjonuje bez żadnych przeszkód i jest traktowana przez władze jako naturalny partner do rozmów. Tak dzieje się choćby w sąsiedniej Rajczy...

Jacek Czernecki

 <<< Wstecz