12-01-2011
Pikieta bez strajku
W środę, 12 stycznia, przed bramami spółki PPG Polifarb Cieszyn odbyła się pikieta,
w której uczestniczyło około trzystu związkowców z różnych zakładów pracy.
W tym samym czasie w zakładzie miał się odbyć dwugodzinny strajk. Do przerwania
pracy jednak nie doszło. - To skutek intensywnej kampanii zastraszania, prowadzonej
od kilku dni przez pracodawcę - mówią związkowcy.
Napięta sytuacja w spółce PPG Polifarb Cieszyn, zatrudniającej blisko 600 osób,
trwa od wielu miesięcy. Już w sierpniu 2010 roku rozpoczął się tam spór zbiorowy.
Związkowcy domagają się podwyżek płac - po sto złotych dla każdego pracownika.
Z powodu braku porozumienia spisany został protokół rozbieżności, a związkowcy
zaczęli przygotowania do przeprowadzenia akcji protestacyjnej. W zakładowym referendum
większość załogi opowiedziała się za strajkiem ostrzegawczym. Sytuacja uległa
zaostrzeniu, gdy w grudniu pracodawca niemal z dnia na dzień zwolnił przewodniczącego
zakładowej "Solidarności", Mirosława Kitowskiego z powodu "ciężkiego naruszenia
obowiązków pracowniczych". Przeciwko tej decyzji zaprotestowały związki zawodowe,
działające w Polifarbie, a także Zarząd Regionu Podbeskidzie NSZZ "Solidarność",
widząc w działaniu zarządu Polifarbu szykanowanie najbardziej aktywnych działaczy
związkowych. Kitowski jest bowiem nie tylko szefem zakładowej "Solidarności"
i członkiem Europejskiej Rady Zakładowej, ale też jednym z głównych negocjatorów
w sporze zbiorowym.
W poniedziałek, 3 stycznia, z zarządem spółki spotkał się szef podbeskidzkiej
"Solidarności" Marcin Tyrna. Rozmowy nie przyniosły żadnego efektu. - Nie widzę
najmniejszej woli dialogu ze strony zarządu Polifarbu - powiedział po tym spotkaniu
Marcin Tyrna. Jeszcze tego samego dnia dwa związki zawodowe, działające na terenie
spółki - "Solidarność" i NSZZ Pracowników Polifarbu - podjęły decyzję o przeprowadzeniu
dwugodzinnego strajku ostrzegawczego w środę, 12 stycznia.
Przez następne dni zarząd Polifarbu poprzez pisma wywieszane na tablicy ogłoszeń
i komunikaty odczytywane w radiowęźle przekonywał załogę o nielegalności planowanego
strajku i konsekwencjach za udział w tej akcji. W efekcie załoga nie przystąpiła do
strajku, jedynie kilkadziesiąt osób wyszło w trakcie przerwy śniadaniowej pod bramę
zakładu. - Nawet to było zabronione. Przełożeni mieli spisywać tych, którzy wyjdą
z budynków - powiedział jeden z pracowników.
W tym samym czasie po drugiej stronie zakładowej bramy zebrało się około trzystu osób.
Byli to pracownicy z drugiej i trzeciej zmiany oraz związkowcy z innych zakładów pracy,
reprezentujący nie tylko "Solidarność" ale też OPZZ, związek zawodowy Kadra
i Międzyzakładowy Związek Zawodowy Pracowników Synthos S.A. i Spółek. -
Nie możemy tak zostawić tej sprawy. Podwyżki płac są głównym tematem sporu zbiorowego,
ale równocześnie żądamy przywrócenia do pracy przewodniczącego "Solidarności",
Mirosława Kitowskiego, oraz rozpoczęcia rzeczywistego dialogu z przedstawicielami
załogi. Na razie zamiast tego mamy arogancję, butę i terror - mówił podczas pikiety
Marcin Tyrna.
<<< Wstecz