Aktualności 03-09-2010

POLSKA POTRZEBUJE SOLIDARNOŚCI

Główne podbeskidzkie uroczystości, związane z trzydziestą rocznicą powstania NSZZ "Solidarność", miały się odbyć pod Krzyżem Trzeciego Tysiąclecia na Matysce w Radziechowach, ale ulewny deszcz zmusił organizatorów do zmodyfikowania planów...
Jubileuszowa msza święta odprawiona została w radziechowskim kościele parafialnym. Przewodniczył jej biskup Tadeusz Rakoczy w asyście kilkunastu kapłanów. W kościele zebrali się związkowcy z całego Podbeskidzia i ich koledzy z innych regionów, parlamentarzyści, przedstawiciele władz wojewódzkich, samorządowcy, poczty sztandarowe. Honorowym gościem uroczystości był dawny działacz opozycyjny, a dziś wicemarszałek Senatu, Zbigniew Romaszewski.

"To nasze spotkanie jest dziękczynieniem Bogu za to wszystko, co było dane nam przeżyć w minionych trzydziestu latach, za wszystkie dobre natchnienia i za owoce, jakie przyniosła "Solidarność" Polsce i Europie" - stwierdził szef podbeskidzkiej "Solidarności", Marcin Tyrna, witając wszystkich przybyłych. W trakcie mszy poświęcone zostały sztandary NSZZ "Solidarność" bielskiej oświaty i Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego w Bielsku-Białej. "Także dzisiaj Polsce ogromnie potrzebna jest "Solidarność". Nie można zwijać jej sztandarów i składać ich do muzeum, jak chcą niektórzy. Trzeba nieść je wysoko i gromadzić pod nimi jak największe rzesze ludzi. Naszemu krajowi niezbędna jest wielka zbiorowa solidarność umysłów, serc i rąk, solidarność zdolna przezwyciężyć podziały i rozbieżności, solidarność w trosce o ojczyznę i naród, solidarność w pracy dla wspólnego dobra" - podkreślił w homilii biskup Tadeusz Rakoczy. O tym samym mówił w czasie podbeskidzkich uroczystości Zbigniew Romaszewski: "Wzajemna życzliwość, prawda, zaufanie, solidarność - te wartości odbudowały nasza ojczyznę i do tych wartości musimy powrócić. To jest nasze, solidarnych, zadanie".


Homilia wygłoszona podczas uroczystości

28 sierpnia 2010 r., Radziechowy - Matyska
Msza św. z okazji 30-lecia "Solidarności"
1 Kor 1, 26-31; Mt 25, 14-30



Umiłowani Bracia i Siostry!

Założyciele i członkowie dawni i nowsi "Solidarności" na naszej Beskidzkiej Ziemi - i wy wszyscy, którzy odczuwaliście potrzebę serca, być pod Krzyżem na Matysce, choć deszcz sprawił, że jesteśmy w kościele, na jubileuszowej uroczystości tego niezwykłego Związku NSZZ "Solidarność", który tak twórczo i owocnie wpisał się w historię naszej Ojczyzny a przez to środkowo-wschodniej Europy i w świadomość całego świata.

Drodzy goście z bliska i z daleka. Wszyscy uczestnicy i uczestniczki tej uroczystości, gdy w duchu wdzięczności za to wszystko czego dokonała "Solidarność" i w poczuciu odpowiedzialności za nasze dziś i za przyszłość - z tym wielkim dziedzictwem; z darem i z trudnym zdaniem stajemy z ufnością przed Bogiem.

Przed chwilą, jak od dawien dawna - przez lata całe, śpiewaliśmy: "Szczęśliwy naród wybrany przez Boga" a śpiewając myśleliśmy także o sobie, o naszym narodzie, bo i nasz naród jest szczęśliwy, bo i nasz naród został wybrany, bo i nasz naród znajduje się pod przemożną opieką Boga - i zawsze się znajdował, nawet gdy się niektórym wydawało, że został przez Niego opuszczony.

Trudne były dzieje naszej Ojczyzny, ciężkie były losy Polaków. Ale przecież On zawsze był z nami. I zawsze nas prowadził: przez drogi i bezdroża, przez wojny, rozbiory, zniszczenia i wszelkie nieszczęścia, ale także w dni pokoju, wolności, odzyskiwania tożsamości, odbudowy i wzrastania w narodową jedność. Czujemy to w naszych sercach bijących w suwerennej Polsce, dlatego w tak wielkim uniesieniu śpiewamy: "Szczęśliwy naród wybrany przez Boga" i z tą pieśnią na ustach, przepełnieni radością stajemy dzisiaj - w XXX rocznicę powstania Niezależnych Samorządnych Związków Zawodowych "Solidarność" - na tym pięknym wzgórzu, pod tym Krzyżem, którego ramiona są niczym rozpostarte ręce Jezusa, pragnącego unieść każdego człowieka w kierunku Królestwa Bożego i przez całą wieczność powtarzającego z wysokości tego Krzyża: "Życie moje oddaję za ciebie, bo cię do końca bezgranicznie umiłowałem".

Rozciąga się stąd szeroka i piękna panorama obejmująca góry, lasy, pola, wsie i miasta, w których wszyscy żyjemy pod miłosiernym wejrzeniem Boga i - przygarnięci do Jego kochającego serca - z naszych domów, szkół, fabryk i świątyń odpowiadamy Mu swoją miłością, swoją wiernością, nie przestając Go prosić, by na ramionach swego krzyża, niby na orlich skrzydłach, uniósł nas w stronę nieba; i nie przestając śpiewać z wdzięcznością, miłością i oddaniem: "Szczęśliwy naród wybrany przez Boga".

Serdecznie Was witam, Drodzy Bracia i Siostry, szczęśliwi synowie i szczęśliwe córki szczęśliwego narodu. Jakże się cieszę, że w tym bolesnym czasie, w którym rozgrywa się dramat sprzeciwu wobec Krzyża Chrystusa, Wy, ludzie "Solidarności" zgromadziliście się w swój jubileusz wokół tego Krzyża. Doprawdy, jest to na miarę świadectwa!

Miał tu być z nami ks. bp Pawła Anweiler z Kościoła ewangelicko-augsburskiego, ale choroba uniemożliwiła mu udział w uroczystościach. Pozdrawiam kapłanów, dzieci i młodzież. Serdecznie witam ludzi pracy - tych zrzeszonych w Niezależnym Samorządnym Związku Zawodowym "Solidarność" i tych nie zrzeszonych. Witam członków tego Związku, przewodniczącego Regionu Podbeskidzie pana Marcina Tyrnę, Zarząd oraz poczty sztandarowe. Cieszę się, że podczas tej uroczystej jubileuszowej Mszy św. dokonam poświęcenia sztandaru NSZZ "Solidarność" bielskiej Oświaty i Miejskiego Zakładu Komunikacji Bielsko-Biała.

Witam zacnych gości: Pana Zbigniewa Romaszewskiego marszałka Senatu RP i jego małżonkę Zofię oraz pana Adama Matusiewicza wicewojewodę śląskiego. Gorąco witam naszych parlamentarzystów z przedstawicielem Związku w Sejmie panem posłem Stanisławem Szwedem przewodniczącym prezydium Krajowego Zjazdu Delegatów na czele, a także władze samorządowe: wójtów, starostów, burmistrzów, prezydentów. Ogromnie się cieszę z tak licznej obecności reprezentantów różnych stanów, zawodów oraz grup społecznych, i wszystkich Was z całego serca pozdrawiam, i wszystkich Was z radością włączam do naszej dzisiejszej modlitwy eucharystycznej, w trakcie której, posłuszni wezwaniu św. Pawła, pragniemy przypatrzeć się naszemu powołaniu.

"Dobrze, sługo dobry i wierny. Byłeś wierny w małych rzeczach, nad wielkimi cię postawię; wejdź do radości twego pana" (Mt 25, 23). Kościół często przypomina te słowa Jezusa, wzywając nas do czuwania w oczekiwaniu na Jego powrót. W czym jednak powinno się przejawiać to nasze czuwanie i co to znaczy czuwać? Przychodzą mi w tym momencie na pamięć słowa, które wypowiedział Sługa Boży Jan Paweł II piętnaście lat temu w Skoczowie: "Czuwać to znaczy być człowiekiem sumienia. W każdej sytuacji swojego sumienia słuchać i głosu jego w sobie nie zagłuszać, choć jest on nieraz trudny i wymagający; to znaczy angażować się w dobro i pomnażać je w sobie i wokół siebie, a także nie godzić się nigdy na zło, w myśl słów św. Pawła: "Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!"" (Rz 12, 21).

Jeśli będziemy czuwać, jeśli będziemy ludźmi sumienia, jeśli więc będziemy się troszczyć o jakość naszego sumienia, to zasłużymy sobie na miano "sługi dobrego i wiernego", bo dobrze wykorzystamy powierzony nam przez Boga dar życia i otrzymane talenty, spełnimy swoje powołanie, wypełnimy misję, do której zostaliśmy wezwani - tak jak to powołanie, tak jak tę misję spełnili i wypełnili ludzie zrzeszeni trzydzieści lat temu w wielkim społecznym ruchu "Solidarność", zrodzonym z ducha ewangelicznej solidarności: "Jeden drugiego brzemiona noście" (Ga 6, 2) - z poczucia odpowiedzialności za społeczeństwo, naród, Polskę, z troski o dobro wspólne, z pragnienia odzyskania wolności i przywrócenia demokracji, przeciwdziałania biedzie, położenia kresu deptaniu praw człowieka i nieposzanowaniu ludzkiej godności.

Był to wielki społeczny zryw, zryw na niespotykaną w dziejach skalę, zryw dziesięciu milionów - tylu członków liczyła bowiem "Solidarność". Wzięli w nim udział nie tylko robotnicy z Lublina, Gdańska, Koszalina, Szczecina, ale także Podbeskidzia. To tutaj, u nas w sierpniu 1980 r. podjęli strajk pracownicy BEFAMY, APENY, MZK, TRANSBUDU i Fabryki Samochodów Małolitrażowych, by wesprzeć strajkujących stoczniowców, którzy domagali się utworzenia niezależnych związków zawodowych. Strajk ten miał charakter polityczny, strajkujący żądali bowiem, by od urzędów partyjnych i państwowych zostali odsunięci ludzie skorumpowani. I to się wówczas udało!

Za niespełna pięć miesięcy ponownie wybuchł strajk, który trwał od 26 stycznia do 6 lutego 1981 r. Wzięło w nim już udział 220 tysięcy pracowników Podbeskidzia. W marcu tego samego roku, gdy miało dojść do strajku powszechnego w całej Polsce, w gotowości do niego stanęła zdecydowana większość społeczeństwa naszego regionu. Do strajku tego jednak nie doszło - władze państwowo-partyjne obiecały dialog i ustępstwa. Wkrótce wszakże nastąpiło przesilenie w ich szeregach, zerwano rozmowy, sięgnięto po siłę, wprowadzono stan wojenny.

Czym był ten stan, dobrze wiemy: dziesiątki zabitych, tysiące uwięzionych, represje, szykany, prześladowanie ludzi "Solidarności". U nas, na Podbeskidziu internowano około 280 ludzi, których osadzono w zakładach karnych w Jastrzębiu Szeroka i w Łupkowie koło Komańczy. Na wolności pozostawiono wtedy taktycznie wszystkich z grupy podpisujących porozumienia, ale tylko po to, by nieco później niesprawiedliwe sądy skazały ich na surowe wyroki więzienia, a potem SB zmusiła do emigracji. Większość z nich po dziś dzień znajduje się poza Ojczyzną.

W stanie wojennym opór społeczeństwa nie zmalał, wręcz przeciwnie: wzmacniał się coraz bardziej. Utworzony został tzw. III Szereg, który miał charakter konspiracyjny, działał Komitet Biskupi we współpracy z Klubem Inteligencji Katolickiej oraz Duszpasterstwo Ludzi Pracy pod opieką duchową ks. Zbigniewa Powady. Mimo szykan, inwigilacji, niemal codziennie zapadających wyroków więzienia a nawet zabójstw, "Solidarność" żyła. I przeżyła! W 1989 r., po wielu latach podziemnej działalności, została ponownie zarejestrowana. 4 czerwca tego roku doszło do wyborów parlamentarnych, w których kandydaci na posłów popierani przez "Solidarność" zdobyli wszystkie miejsca wynegocjowane dla opozycji w sejmie i uzyskali 99 miejsc w senacie, na ogólną liczbę 100. Wybory te umożliwiły powstanie w sierpniu 1989 r. pierwszego niekomunistycznego rządu, a później wybór nowego prezydenta, w końcu usunięcie z kraju wojsk rosyjskich i odzyskanie przez Polskę pełnej suwerenności. A jakże wymownym znakiem tego zwycięstwa jest upadek "muru berlińskiego".

A wszystkiego tego dokonaliście bez jednego wystrzału z Waszej strony, bez jednego wybuchu, bez zabójstwa, bez kłamstw, bez szantażu, bez gróźb przemocy, bez uciekania się do zła pod jakąkolwiek postacią - dobrem, pokojem, słowem, miłością, wiarą i wiernością, własnym przykładem, wytrwałością, cierpliwością, mądrością i mądrą odpowiedzialnością, ale też niestety własnym cierpieniem i własną krwią - bo Wy nie strzelaliście i nie biliście, lecz do Was strzelano, Was bito - w wielu przypadkach na śmierć, Was zastraszano i Was więziono, niejednokrotnie przez lata całe.

Ale odnieśliśmy zwycięstwo. Dobry Bóg dał nam o wiele więcej, niż spodziewaliśmy się dostać. Tak wielki dar zaskoczył największych optymistów, wprawił w podziw cały świat. Krewni Mahatmy Gandiego w czasie wizyty Jana Pawła II w Indiach dziękowali Ojcu Świętemu za "Solidarność" i jej działania, które były realizowane w duchu pokojowym. Dobrze oddają to słowa Sługi Bożego Jana Pawła II wypowiedziane w naszym Parlamencie w 1999 r.: "Ale nam się przydarzyło!" Przydarzyło się nam, bo Pan dał siłę swojemu ludowi! Zdarzył się cud - cud szczególny, spełniający mit pięknego, bezkrwawego powstania. Cud burzenia systemu komunistycznego i zwycięstwa upokarzanego przez dziesięciolecia narodu. Cud początku wolności - przełomowy moment w historii Polski, Europy, a nawet świata.

Zgromadziliśmy się dzisiaj pod tym Krzyżem na Matysce, by odśpiewać "Szczęśliwy naród wybrany przez Boga" i dziękować Bogu za wspaniałe dary, które złożył w nasze umysły i serca, przede wszystkim za największy z nich: dar jego wolności; za dar miłości Ojczyzny, dar odpowiedzialności i miłości; za dar Ojca Świętego Jana Pawła II słusznie nazywanego ojcem "Solidarności", który uczył nas, jak dary Boże wykorzystywać i pomnażać, by przekształcić je w nasz dar dla Boga; za dar kardynała Stefana Wyszyńskiego, zawsze wiernego Bogu, Narodowi, Ojczyźnie i wolności; za dar bł. ks. Jerzego Popiełuszki, którego męczeństwo stanowiło milowy krok do naszej wolności; za wasze cierpienia, ofiary jakie ponieśliście, za ufność Bogu i wytrwałość, za dar zwycięstwa nad nieludzkim i bezbożnym komunizmem i będących następstwem tego przemian, jakie nastąpiły pod koniec lat osiemdziesiątych w naszej Ojczyźnie i w Europie Środkowej; a nade wszystko za dar Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego "Solidarność", który zrodził się z troski o człowieka, o jego potrzeby duchowe oraz materialne, z poczucia wielkiej odpowiedzialności za przyszłość narodu i który wyzwolił potrzebę dialogu oraz współdziałania różnych warstw społecznych - robotników, inteligencji, rolników - dla dobra wspólnego. Łączyły się w nim i ścierały różne, nieraz diametralnie odmienne nurty ideowe, jednak nawiązał on do pięknej polskiej tradycji narodowej i religijnej, budził w ludziach patriotyzm i uwrażliwił ich na potrzeby drugich, zwłaszcza słabych, chorych czy więzionych.

Dzisiaj trochę żal tamtej determinacji w walce o dobro, tamtych emocji i wzruszeń, tamtej radości ze zwycięstwa, tamtej dumy z tego, co udało się osiągnąć. Ale przecież tak wiele mamy: wolną Polskę, poczucie wspólnoty, perspektywę przekraczania kolejnych progów nadziei i burzenia kolejnych murów. I to musimy szanować, o to musimy dbać, to musimy pielęgnować. Dlatego, jak przed trzydziestu i dwudziestu laty, tak i dzisiaj Polsce jest ogromnie potrzebna "Solidarność"! Nie można zwijać jej sztandarów i składać ich do muzeów, jak chcieli niektórzy. Trzeba je nieść wysoko i gromadzić pod nimi jak największe rzesze ludzi. Naszemu krajowi niezbędna jest wielka, zbiorowa solidarność umysłów, serc i rąk, solidarność zdolna przezwyciężyć podziały i rozbieżności, solidarność w trosce o Ojczyznę i Naród, solidarność w pracy dla wspólnego dobra.

Jan Paweł II mówił do Was, Drodzy Związkowcy, podczas pamiętnego spotkania w Watykanie w Święto Niepodległości w 2003 r.: "Dziś Solidarność, jeśli prawdziwie pragnie służyć Narodowi, winna wrócić do swoich korzeni, do ideałów, jakie przyświecały jej jako związkowi zawodowemu. Władza przechodzi z rąk do rąk, a robotnicy, rolnicy, nauczyciele, służba zdrowia i wszyscy inni pracownicy, bez względu na to, kto sprawuje władzę w kraju, oczekują pomocy w obronie ich słusznych praw. Tu nie może zabraknąć Solidarności" - A "nie ma solidarności bez miłości (…), która jest wrażliwa na niedolę innych, pragnie dobra dla drugich, zapomina o sobie i gotowa jest do wspaniałomyślnego dawania" - jak nauczał Ojciec Święty cztery lata wcześniej w Sopocie (5 VI 1999).

Solidarność to miłość, braterstwo, odpowiedzialne uczestnictwo w życiu innych osób i realizacji dobra wspólnego; to służba na wzór Chrystusa, który "nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu" (Mk 10, 45).

Niestety, z przykrością należy stwierdzić, że nie udało się nam dotąd wychować obywateli do takiej solidarności, do prawdziwej miłości bliźnich, do odpowiedzialności obywatelskiej. Dzięki demokracji dostaliśmy do ręki "kartkę wyborczą", jako mocny oręż w walce o sprawiedliwość, ale nie wszyscy chcą i potrafią z niej skorzystać. Bolesną sprawą jest narastające z każdym rokiem rozwarstwienie społeczne. Wiele ludzi zamyka się w sobie i traci wrażliwość na potrzebujących. Wiele jest do zrobienia w dziedzinie sprawiedliwości w wynagradzaniu za pracę, ulepszaniu opieki społecznej i medycznej. Potrzeba większej troski państwa o rodzinę. Niestety, upada moralność, będąca fundamentem życia każdego człowieka i całego społeczeństwa.

Polska na cały głos woła dzisiaj o ludzi sumienia, o ludzi miłości, braterstwa i solidarności, takich, jakimi byli ludzie "Solidarności", którzy byli dla innych i z innymi, a nigdy przeciwko innym, którzy nazywali po imieniu dobro i zło, nigdy zła nie tolerowali ani się z niego łatwo nie usprawiedliwiali i dążyli do przezwyciężania go w sobie oraz w drugich, którzy mieli zanikającą już w nowej rzeczywistości polskiej i europejskiej świadomość, że u podstaw zdrowego moralnie sumienia znajduje się Bóg i Jego prawo i że oderwanie człowieka od Boga prowadzi ludzkość do upadku.

Przyszłość Polski i Europy zależy od tego, jaki będzie człowiek - jakie będzie jego sumienie. Dzisiaj Europie brakuje punktu oparcia, fundamentu jedności. Fundamentem tym zawsze był, jest i zawsze będzie Jezus Chrystus, Jego Krzyż i Jego Ewangelia. My, ludzie wiary i "Solidarności" powinniśmy ten fundament wskazywać. Wszyscy jesteśmy w drodze do Królestwa Bożego i blask tego Królestwa winien oświetlać drogę ku przyszłości europejskiej. A my, dzieci Chrystusa, musimy wszystkim ten blask odsłaniać, musimy wszystkich wyprowadzać z cienia niewiary, fałszu, nienawiści i egoizmu, musimy wszystkich gromadzić wokół Zbawiciela i wszystkich oświecać Jego światłem!

Na znajdującym się na dziedzińcu naszej Kurii pomniku Jana Pawła II wyryte są jego słowa: "Życzę temu miastu, aby w nim nigdy nie zabrakło miejsca dla Chrystusa". I tego należy życzyć całej Europie. I należy robić wszystko, by życzenie to mogło się spełnić! Niech nam w tym dopomaga Matka Najświętsza Królowa Polski i Matka sprawiedliwości i miłości społecznej. Amen.

<<< Wstecz