Przejdź do treści Wyszukiwarka

Zmierzch Zakładów Porcelany Stołowej „Karolina”? Pracownicy mówią DOŚĆ!

  • środa, 26 Kwietnia 2023
  • Branże
  • Autor: Admin

fot. J. Wolniak


Czy po 163 latach istnienia Zakłady Porcelany Stołowej „Karolina” przestaną funkcjonować? Największy pracodawca w Jaworzynie Śląskiej, którego załogę stanowią w 80 proc. kobiety, boryka się z wieloma problemami. Z firmy masowo odchodzą pracownicy, a związkowcy skarżą się, że nowy Zarząd utrudnia im działalność związkową.

Od 11 stycznia 2022 r. większościowy pakiet udziałów w spółce Zakłady Porcelany Stołowej „Karolina” posiada firma HM Investments sp. z o.o., właściciel Gerlach SA. Nowy właściciel miał poprawić sytuację ekonomiczną firmy, tymczasem jak ocenił Ireneusz Besser, przewodniczący zakładowej Solidarności w ZPS „Karolina”, problemów tylko przybyło. 

Związkowcy zarzucają nowemu zarządowi spółki „antypracowniczą” i „antyzwiązkową” działalność, dlatego też 24 kwietnia przed zakładem porcelany „Karolina” chcą zorganizować pikietę. 

O genezie sporu pomiędzy Solidarnością a nowym właścicielem firmy ZPS „Karolina”, masowych odejściach pracowników i przykładach łamania praw pracowniczych w zakładzie rozmawialiśmy z Ireneuszem Besserem, przewodniczącym zakładowej Solidarności w ZPS „Karolina”.   

– Panie Przewodniczący, jak wyglądał do tej pory dialog z władzami ZPS „Karolina”? 

– Solidarność w ZPS „Karolina” zawsze współpracowała z władzami spółki. Za poprzednich zarządów mieliśmy zastrzeżenia odnośnie zarządzania firmą, ale zawsze jako Związek pomagaliśmy i prowadziliśmy dialog na bardzo wysokim poziomie. Wiedzieliśmy, że sytuacja jest trudna, firma ma straty i nawet przyjęliśmy do wiadomości, że nie otrzymamy podwyżek. Zgodziliśmy się także podpisać umowę społeczną dotyczącą 2-letniej transformacji zakładu. To miał być ratunek dla naszych miejsc pracy, ale zmiany poszły w takim kierunku, że po 14 miesiącach nie ma już połowy załogi! Nowy zarząd nie respektuje tej umowy. 

– Od kiedy relacje na linii Solidarność – Pracodawca uległy pogorszeniu? 

– Stosunki z władzami firmy załamały się we wrześniu ubiegłego roku. W związku z wysokimi cenami gazu zaproponowano pracownikom, aby wykonywali pracę w systemie ciągłym, trzyzmianowym przez 10 dni pod rząd. Chodziło o to, żeby nie trzeba było włączać i wyłączać pieca, bo to zużywało dużo gazu. Rozumieliśmy to rozwiązanie, ale zwracaliśmy uwagę, że oznaczałoby ono także brak prawa do wypoczynku. Dlatego zaproponowaliśmy system 2-2-2-2, czyli 2 dni pracy rano, 2 po południu, 2 nocki i 2 dni odpoczynku. Powiedzieliśmy pracodawcy, że nie zgodzimy się na łamanie kodeksu pracy i powiadomimy w tej sprawie PIP. Niestety nie chciano nas posłuchać, a pracodawca postawił na swoim. Od tego czasu, zaczęto o nas bardzo źle mówić. PIP potwierdziła, że mieliśmy rację w tej sprawie. 

– To nie była jedyna kontrola PIP. Łącznie było ich w państwa zakładzie aż trzy? 

– Następna kontrola odbyła się po tym, jak w listopadzie ubiegłego roku nie otrzymaliśmy pełnego wynagrodzenia. Prezes firmy poinformował nas o tym telefonicznie w dniu wypłaty. Co więcej, nie był w stanie podać konkretnego terminu, kiedy pracownicy otrzymają pozostałą część swoich pensji. Jak można uspokoić pracowników, jeśli nie będą wiedzieli, do kiedy mają czekać na swoje pensje? Wtedy ponownie usłyszeliśmy, że rozmowa z nami to jak rozmowa ze ścianą i nie chcemy współpracować. 

– Czego dotyczyła ostatnia kontrola? 

– Trzecie zawiadomienie do Państwowej Inspekcji Pracy dotyczyło przenoszenia na inne stanowiska pracy i złe warunki BHP, które kontrola również potwierdziła. Taką metodę stosowano wobec osób, które nie chciały zgodzić się na podpisanie „porozumienia” i odejście z firmy. 

– Na czym polegało to porozumienie? 

– Chodzi o to, że pracodawca umiejętnie omija przepisy ustawy o zwolnieniach grupowych. Firma proponuje „porozumienie”, w ramach którego pracownik zrzeka się wszystkich roszczeń w zamian za trzymiesięczną odprawę. 

– Ilu pracowników odeszło z firmy za czasów nowego Zarządu? 

– Z 480 zatrudnionych, licząc wraz z pracownikami agencyjnymi, zostało obecnie ok. 240 osób. Ubyło nam 50 proc. członków Związku. To spowodowało, że nie mam pełnego etatu związkowego, więc pracodawca zaproponował mi stanowisko portiera. Ja takiego stanowiska nie zajmowałem, ale nie o to chodzi. W mojej ocenie chodzi o wystraszenie załogi. 

– Jest Pan w stanie podać inne przykłady – jak to państwo określili – „antyzwiązkowej i antypracowniczej postawy pracodawcy”? 

– Zacznę od tego, że pracuję w ZPS „Karolina” od 38 lat, ale po raz pierwszy zdarzyło się, że nie chciano mnie wpuścić na zakład. Było to wówczas, gdy chciałem się udać do biura związkowego, bo pracodawca nie przekazywał nam składek związkowych i nie informował nas o tym. Wpuszczono mnie dopiero, gdy chciałem zawiadomić policję. Mniej istotna, ale także znamienna była sprawa użycia zakładowego radiowęzła, przez który chciałem złożyć życzenia z okazji Dnia Kobiet. Ukarano mnie wtedy naganą za odciąganie pracowników od pracy. Możliwość użycia radiowęzła mamy wpisany w Zakładowy Układ Zbiorowy Pracy, ale gdy zgłaszaliśmy firmie taki zamiar, to nie otrzymywaliśmy odpowiedzi. ZUZP z resztą też nam wypowiedziano. Takich przykładów mogę podać wiele, dlatego przygotowujemy wniosek o doniesienie do prokuratury w związku z antyzwiązkowymi działaniami. 

– Pracodawca wypowiedział Zakładowy Układ Zbiorowy Pracy? 

– Tak, stało się to 31 marca tego roku. Chcieliśmy dowiedzieć się, jakie oszczędności mogłoby przynieść firmie wyłączenie najbardziej kosztownych zapisów tego układu. Niestety, nie chciano z nami rozmawiać i wypowiedziano układ w całości. 

– Solidarność skarżyła się także na warunki pracy w zakładzie. 

– Od października, gdy weszliśmy w okres zimowy, wyłączono w zakładzie ogrzewanie gazowe. Wtedy zaczęła się gehenna pracowników związana z temperaturami. Ludzie rozpoczynali pracę przy zerowych temperaturach. Niektórzy przynosili własne urządzenia, by się ogrzewać. Później zakupiono jakieś piece gazowe, a po naszych interwencjach zainstalowano nieduże bojlery elektryczne w łaźniach. W toaletach nie było żadnego ogrzewania. 

– Jak reagują pracownicy, gdy muszą odejść z Zakładu? 

– Niektórzy naprawdę nie wytrzymują tego psychicznie. Proszę sobie wyobrazić, że w ZPS „Karolina” pracowały na przestrzeni lat całe rodziny. Tak jak moja rodzina pracuje tutaj od trzech pokoleń. Niektóre kobiety zaczynały tutaj pracować jeszcze jako 15-letnie uczennice przyzakładowej szkoły. Część z nich ma 30 lat stażu pracy i odchodzi z wielkim żalem, bo spędziły tutaj całe życie. Nie godzą się, by tak z nimi postępowano. Są wyczerpane i mówią DOŚĆ! Rozumiem ich. My dalej będziemy walczyć. 

Tygodnik Solidarność nr. 17 (1787)